Najdłuższy szczyt klimatyczny bez porozumienia
Były to najdłuższe rozmowy klimatyczne w historii, trwające 44 godziny poza planowanym terminem zakończenia. Niestety nie przełożyło się to na konkretne decyzje. Madryt wykonał słaby gest w kierunku podniesienia celów klimatycznych i drugi rok z rzędu nie uzgodnił zasad rządzących rynkami emisji.
Dwa tygodnie rozmów zakończyły się jedynie formalnym uznaniem potrzeby wypełnienia luki między celami w zakresie emisji gazów cieplarnianych ustalonymi w 2015 r. a zaleceniami naukowymi, które wskazują, że potrzebne są znacznie głębsze cięcia.
„Niestety, po tak ciężkiej pracy, którą wszyscy wykonaliście, nie mogliśmy dojść do porozumienia” ‒ powiedziała minister środowiska Chile Carolina Schmidt, która przewodniczyła szczytowi. „Nowe pokolenia oczekują od nas więcej.”
Niewiele krajów przyszło na tegoroczne rozmowy ze zaktualizowanymi planami osiągnięcia celów paryskich, chociaż UE ostatecznie uzgodniła swój długoterminowy cel, jakim jest osiągnięcie zerowej emisji netto do 2050 r. Eksperci twierdzą, że globalne ograniczenia emisji jest potrzebne na całym świecie, jeżeli nie chcemy doprowadzić do katastrofy klimatycznej.
Rządy podczas rozmów klimatycznych ONZ w Madrycie zareagowały na rosnącą pilność kryzysu, częściowo przyznając, że cele w zakresie ograniczenia emisji są zbyt słabe, ale nie powstały żadne plany, by zbliżyć się do ustaleń z porozumienia paryskiego. kilka narodów ‒ w szczególności Brazylia, Stany Zjednoczone, Arabia Saudyjska i Australia ‒ starały się osłabić wysiłki na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu, by bronić swoich interesów.
Ślimacze tempo i niska ambicja rozmów stanowiły wyraźny kontrast wobec próśb aktywistów, którzy przeszli przez stolicę Hiszpanii w liczbie 500 000 osób. Greta Thunberg, szwedzka aktywistka, powiedziała, że rok protestów „niczego nie zmienił”, ponieważ kraje nadal nie przedstawiły niezbędnych środków. Grupy środowiskowe i działacze oskarżali najbogatsze kraje świata o niewielkie zaangażowanie w poważną walkę ze zmianami klimatu.
Chema Vera, tymczasowa dyrektor wykonawcza Oxfam International, powiedziała: „Świat woła o działanie, ale ten szczyt odpowiedział szeptem. Najbiedniejsze narody biegną sprintem, by przeżyć, ale wiele rządów ledwo wyszło z bloków startowych. Zamiast angażować się w bardziej ambitne redukcje emisji, kraje spierały się o szczegóły techniczne. ”
Konferencja z założenia nie miała przynieść znaczącego przełomu w zakresie nowych celów klimatycznych, ale liczono na to, że duch współpracy i rezolucja działania przygotują grunt pod większe ambicje w przyszłym roku. Zamiast tego nawet drobne kwestie, takie jak handel emisjami oraz pomoc finansowa dla biednych krajów, zostały odłożone na bok do przyszłego roku.
Kolejny szczyt klimatyczny odbędzie się w 2020 roku, w Glasgow w Wielkiej Brytanii.
„Wielka Brytania ma teraz ogromne zadanie nadzorowania udanego szczytu klimatycznego w Glasgow w przyszłym roku” ‒ powiedziała Katherine Kramer, globalna liderka ds. Klimatu w Christian Aid. „Spotkanie ma być momentem, w którym świat zareaguje na kryzys klimatyczny, wzmacniając obietnice zawarte w porozumieniu paryskim. Aby uniknąć niepowodzenia, Wielka Brytania będzie musiała uporządkować własne podwórko, tworząc i wdrażając polityki mające na celu szybkie ograniczenie własnych emisji. ”