Pragmatyzm węglowy?
Polska znalazła się w niezwykle trudnej sytuacji. Na unijnym szczycie rozstrzygnie się przyszłość polskiej energetyki. Unijni politycy mają wizję – energia bez węgla. Dla polskiego konsumenta oznacza to poważne kłopoty. Cena energii wzrośnie prawie o 100%.
Europejscy przywódcy chcą, aby Unia do 2020 roku emitowała o 20% CO2 mniej niż dotychczas. W tym celu zostanie wprowadzony system handlu pozwoleniami na emisję CO2 (ETS).
Co to oznacza? Od 2013 roku producenci energii będą musieli kupować 100 proc. uprawnień w systemie aukcyjnym. Od 2013 roku wydatki na pozwolenia będą wynosić około 5,8 mld euro rocznie. Polski rząd zamierza przekonać europejskich polityków, że Polacy nie udźwigną takiego ciężaru. Dlatego pojawiła się koncepcja stopniowego dochodzenia do rzeczonych 100%.
Ponieważ nasze obawy podziela wiele państw Unii, polski rząd zbudował koalicje, która sprzeciwia się Pakietowi Klimatycznemu w obecnym kształcie. Do „mniejszości blokującej” przystąpiły Grecja, Rumunia, Bułgaria, Malta, Litwa, a nawet Czechy. Sprzeciw tych państw wystarczy, aby zablokować unijną akcję ograniczającą emisję gazów cieplarnianych.
Działania polskich władz to wyraz doraźnego pragmatyzmu. Polskie władze nie zgadzają się, aby spowalniać zmiany klimatu kosztem zbyt dużych poświeceń obywateli państw, które emitują nadmierne ilości CO2. Czy jednak jest to pragmatyzm odpowiedzialny? Z raportu Nicholasa Sterna (miał on wpływ na obecną politykę Unii) wynika, że jeśli nie podejmiemy działań prewencyjnych ocieplenie klimatu doprowadzi do większego kryzysu gospodarczego niż druga wojna światowa. Według Sterna produkt narodowy na świecie spadnie o jedną piątą, a załamanie gospodarek uderzy w najuboższych.
Wśród polskich publicystów pojawia się argumentacja, która sprowadza walkę z emisją gazów cieplarnianych do poziomu ekscentrycznych zabaw lewicowych ideologów (np. T. Chmal, Rzeczpospolita). Tymczasem opinie znaczącej większości naukowców są jednoznaczne – za szaleńcze tempo ocieplenia odpowiada człowiek:
- Oenzetowski Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu (IPCC) uznał: „Pojawiły się nowe, silniejsze dowody na to, że ocieplenie klimatu, zaobserwowane w ciągu ostatnich 50 lat jest w większości spowodowane działalnością człowieka”.
- W 2005 roku przedstawiciele towarzystw naukowych z 11 krajów (G-8, Chiny, Indie oraz Brazylia), w tym USA, stwierdzili, że prewencyjne działania rządów wobec ocieplenia klimatu są uzasadnione.
Zagrożenia związane z ociepleniem klimatu nie są zatem politycznym wymysłem. W kontekście danych o zagrożeniach gospodarczych ambitny plan unijny nie może być oceniany jako samolubna fanaberia lewicowych polityków Zachodu. Autorzy tekstów wyśmiewających walkę z emisją CO2 uważają, że w imię interesów Polski można posługiwać się nieprawdziwymi argumentami. Tymczasem rzetelny pragmatyzm to właśnie promocja walki z globalnym ociepleniem – nie ze względów ideowych, ale finansowych. Słono płacimy za koszty zanieczyszczeń wynikających z produkcji energii. Zapłacimy jednak znacznie więcej za likwidację skutków błędnej polityki klimatycznej.
Niestety tym razem racja nie leży po stronie polskiego rządu.