Przyroda
Zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie łąkę. Piękną, zieloną, wiosenną, przyozdobioną żółtymi kaczeńcami. Z oddali dobiega do nas klangor żurawi przyprawiony melodią kulika wielkiego i rycyka. Swoje pięć groszy dołoży do tego krwawodziób a od czasu do czasu odezwie się czajka. Temu wszystkiemu akompaniuje charakterystyczne i zarazem niezbyt zapadające w pamięć, przeciągłe buczenie niosące się na dalekie odległości. Aż trudno sobie wyobrazić, że stoi za nim mały, zaledwie 6 cm płaz – kumak nizinny.
Karol Linneusz, gdy budował fundamenty dzisiejszej taksonomii, nazwał ją żabą jadalną. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie genetyka i późniejsze badania, które zmieniły zupełnie spojrzenie na zielone żaby. Linneusz wszystkie, jak szło, wrzucił do jednego wora. Ciekawe jakie miny musieli mieć naukowcy, gdy okazało się, że żaba jadalna, później nazwana żabą wodną to tak naprawdę hybryda dwóch innych gatunków żab – żaby śmieszki oraz żaby jeziorkowej?
Jeśli zwierzę ma długi ogon, stąpa po ziemi na czterech łapach, a do tego pociągłą głowę i ciało bez sierści, to zapewne jest jaszczurką. Pogląd zmienia się nieco, gdy uda nam się zaobserwować wejście zwierzęcia do wody. A jak już zanurkuje i przestanie wynurzać, wówczas zaświeca się lampka: „cóż to za jaszczurka?” Ano z niej taka jaszczurka, jak z błotniaka zając. Właśnie tyle do siebie mają jaszczurki z traszkami zwyczajnymi.