Łosoś szlachetny – opis, występowanie i zdjęcia. Ryba łosoś szlachetny ciekawostki
Łosoś szlachetny to wybitny pływak. Od morza do rzek i od rzek do morza. Przynajmniej dwa razy w roku łosoś szlachetny odbywa swoją wędrówkę tym szlakiem po to, by dokonać tego co najważniejsze, czyli rozmnożyć się – zakończyć swoje życie i dać początek nowemu. Niestety taka kolej rzeczy nie jest wieczna i przez zanieczyszczenie środowiska oraz przebudowę rzek niedługo łososia szlachetnego możemy znać tylko ze sklepowych półek.
Łosoś szlachetny to gatunek anadromiczny
Łosoś szlachetny (Salmo salar) to podróżnik jakich mało. Przez naukowców określany jako gatunek anadromiczny, czyli wędrujący, by się rozmnożyć z mórz do rzek. Z reguły rozród ma miejsce jesienią, wtedy ryby płyną pod prąd. Widowisko jest na tyle spektakularne, że często jest obiektem filmowców. Widowisko to niestety ma też swoją ciemną stronę. Może to nieco przejaskrawiony opis prawideł natury, ale łososie szlachetne na swojej drodze napotykają wiele przeszkód. Jedną z nich są niedźwiedzie. Niemal każdy z nas ma teraz przed oczami obraz stojących pośród wystających nad lustro wody głazów, na nich te największe drapieżniki północy, które polują na oszołomione hormonami ryby. A dla nich czas wędrówek łososi jest swego rodzaju ucztą. Bo ryba ta dorasta do 1,5 m długości ciała i może ważyć nawet 24 kg, aczkolwiek znane są przypadki osobników cięższych, ważących nawet 46 kg! Według różnych źródeł takie łososie były poławiane na Pojezierzu Drawskim, stąd też pozostała nazwa ekotypu.
Przejdźmy do wyglądu ryby. Ciało łososia szlachetnego zdobią drobne, bardzo ściśle ułożone obok siebie srebrzyste łuski, dzięki którym łosoś wystawiony na działanie promieni świetlnych, mieni się w słońcu. Linia boczna jest dobrze widoczna, natomiast na linii grzbietu występuje czerwono-szara płetwa charakterystyczna dla ryb łosiosowatych. Reszta ciała przyozdobiona jest czarnymi plamami o nieregularnym kształcie na grzbiecie. Teraz głowa. Bardzo charakterystyczna, duża, pociągła, u samców w okresie godowym z zakrzywioną do góry żuchwą. Widok przerażający, który z pewnością robi wrażenie. Ta żuchwa nadaje rybie „pirackiego” charakteru, co nie jest bez znaczenia, jak większość różnych rzeczy w przyrodzie. Chodzi o polowania. Łosoś jest jednym z największych drapieżników. Żyjąc w morzu często jego łupem padają inne ryby, skorupiaki, podwodne mięczaki czy nawet ptaki, jeśli uda się takowe upolować. Żuchwa w kształcie haka umożliwia lepsze przytrzymanie ofiary. Zmniejsza prawdopodobieństwo, że zdobycz w jakiś mniej lub bardziej skomplikowany sposób wydostanie się z uścisku drapieżnika. Ryby te osiągając wiek kilku lat, stają się osobnikami w pełni rozwiniętymi, dorosłymi z organami rozrodczymi w pełnej krasie.
Po tych kilku latach spędzonych w morzu, nadchodzi pora rozrodu. W rybach odzywa się poczucie misji przedłużenia gatunku. Zatem wędrują do miejsc, w których same przyszły na świat. Samce podczas takiej wyprawy zmieniają kolor łusek ze srebrnego, na jaskrawoczerwony. Wędrówka trwa kilka tygodni. Kiedy już ryby dotrą na miejsce, wtedy rozpoczynają tarło – w zimnej, dobrze natlenowanej wodzie o silnym prądzie. Samica składa około 30 tysięcy ziarenek ikry o barwie czerwonej. Jajeczka składane są zazwyczaj do jamek wykopanych przez samicę w dnie rzeki. Początek nowego życia jest końcem starego. Dorosłe ryby dobiegają swoich dni. Jesienią rzeka staje się jednym, wielkim cmentarzyskiem łososi szlachetnych, by wiosną być jedną wielką porodówką, a raczej wylęgarnią. Wtedy wykluwa się narybek, który początkowo mierzy kilka milimetrów. Mikroskopijne łososie szlachetne wyglądają jak przecinki z doklejoną do brzucha żółtą plamką, która po około 40 dniach całkowicie zanika. To jest tzw. woreczek żółtkowy, czyli źródło pokarmu dla narybku. Kiedy malutkie organizmy osiągną długość ciała około 2 cm, wówczas muszą przestawić się na pokarm stały. Zaczynają być prawdziwymi drapieżnikami. W rzekach spędzają kilka miesięcy i gdy osiągną długość 20 cm, wtedy płyną do morza, podobnie jak niegdyś ich rodzice.
Tutaj będzie jezioro!
Każdy kto oglądał film „Poszukiwany, poszukiwana”, na pewno przypomina sobie scenę, w której urzędnicy planowali osiedle usytuowane nad jeziorem. Architekci, inżynierowie i inni specjaliści naradzali się jak pogodzić różne interesy, a dokładniej jak ulokować budowle oraz inne urządzenia użyteczności publicznej, żeby dopasować wszystko do wspomnianego jeziora.
Na naradę wpadł „dyrektor”, który nomen omen nigdy wcześniej nie miał nic wspólnego z projektowaniem osiedli, zdecydował, że należy przestawić owe jezioro skoro przeszkadza w realizacji projektu. Podobnie jest z łososiami szlachetnymi. W oczach meliorantów najlepiej byłoby ryby po prostu „przeprowadzić”, bo tama musi powstać. Takie myślenie nadal pokutuje na korytarzach czy w gabinetach zarządów melioracji. Chociaż powoli coś się zmienia i idzie ku lepszemu. Jak konstrukcje hydrotechniczne wpływają na wędrówki łososi szlachetnych? Co dla tych ryb jest najbardziej szkodliwe oraz jakie rozwiązania udało się wypracować, by ryby mogły dalej wędrować? Podsumujmy to!
Zabudowa brzegów
Najgorszym z możliwych przekształceń dla ryb jest prostowanie brzegów oraz zakładanie nań betonowych płyt „umacniających” brzeg. Zazwyczaj w strefie przybrzeżnej rosną rośliny, których podwodne części tworzą labirynt kryjówek, gdzie dorosłe łososie o dużych rozmiarach mogą się schować w razie niebezpieczeństwa.
Po „remoncie” brzegu to wszystko znika. Przez chwilę drapieżniki mają ułatwioną sprawę, mogą polować na dorodne, dobrze umięśnione osobniki. Łowcy ryb się najedzą, ale kolejne sezony nie będą już takie obfite. Ryby o dużych rozmiarach znikną, a ich miejsce zastąpią osobniki małe, innych gatunków przeważnie tych mniejszych. Zabudowane rzeki, wyprostowane „pod linijkę” mają zunifikowane dno. Dla przyrody najgorsze co może być, to brak różnorodności. Jednolite dno jest zabójstwem, tym większym im częściej taka rzeka bywa oczyszczana przez zarządców. Z reguły znika wówczas baza pokarmowa, a także dają o sobie znać osady denne zawierające substancje toksyczne dla środowiska, które w wyniku prac zostają poruszone z dna. Dla łososia szlachetnego tego typu prace hydrotechniczne oznaczają obniżenie poziomu wód i brak wody o odpowiednich parametrach do życia. Pokarm dla osobników dorosłych stanowi w czasie wędrówek oraz rozrodu mniejszy problem, bowiem łososie w ogóle nie jedzą. Sprawa komplikuje się, kiedy ryby są jeszcze w stadium narybku. To czas szybkiego wzrostu oraz rozwoju. Dlatego właśnie potrzebują dużych ilości jedzenia – drobnych skorupiaków, mięczaków, innych ryb, a tych próżno szukać w takich miejscach. Jak znosi to łosoś szlachetny? Odpowiedź sama się nasuwa…
Zapory poprzeczne
Ten rodzaj budowli hydrotechnicznych to tamy na zbiornikach zaporowych oraz progi rzeczne. O ile próg rzeczny, który jest dobrze zbudowany, nie oddziałuje szczególnie negatywnie na wędrówkę ryb, o tyle tama już tak. I nie tylko ona. Przy okazji tamy, z reguły powstają inne budowle korzystające z obecności tej konstrukcji – elektrownie wodne. Jaki mają wpływ na wędrówki ryb?
Progi rzeczne powstają zazwyczaj na rzekach o żwirowym dnie. Woda w miejscu postawienia progu rzecznego zwalnia, ale nie na tyle, by szkodzić rybom wędrującym oraz stwarzać warunki do rozwoju gatunkom tzw. „wszędobylskim”, czyli okoniowi, leszczowi, płoci czy szczupakowi, które wypierają ryby rzeczne, tj. pstrągi, trocie, certy i łososie. Natomiast taka sytuacja ma miejsce podczas „grodzenia” rzek tamami oraz podczas budowania zbiorników zaporowych. Najczęściej takie konstrukcje nie mają tzw. przepławek, a jeśli takowe są, to źle zaprojektowane. Ryba nie może do niej trafić i szlak wędrówkowy, mimo dobrych chęci ze strony projektantów oraz budowniczych, nadal jest dla ryb niedostępny. Zatem woda zatrzymuje się, nurt rzeki słabnie, jakość wody spada, i łosoś lub troć nie mają czego szukać w takim miejscu. Dobrym przykładem obrazującym wpływ tam na ryby łososiowe są statystyki połowów tych gatunków w Wiśle we Włocławku przed oraz po budowie zapory w roku 1968. Liczby nie pozostawiają złudzeń. Przed rokiem ’68 połów troci wynosił około 34 tony, natomiast już po oddaniu tamy do użytku, złowiono zaledwie 10 ton tych ryb. Później próżno było ich szukać w Wiśle. A jeśli były, to bardzo rzadko. Kolejnym elementem znacząco wpływającym na wędrówki są elektrownie wodne, a zwłaszcza ich turbiny. Ryby podczas spustu wody, kiedy elektrownia pracuje na podwyższonych obrotach, zazwyczaj wyższych niż średnio, wpływają do nich. Szacuje się, że nawet 80% wszystkich przepływających osobników tam trafia, a 46 proc. ulega uszkodzeniu. Najgorzej w tym przypadku mają węgorze. Ze względu na budowę ciała, niemal 100 proc. osobników ma rany lub inny uszczerbek na zdrowiu. W takich warunkach naprawdę trudno o rozwój, zwłaszcza jeśli jest się tak wymagającym jak łosoś szlachetny.
Reintrodukcja, czyli powrót łososia szlachetnego
W latach 80. ub. wieku łosoś szlachetny całkowicie zniknął z polskich rzek. Taki stan rzeczy zawdzięczaliśmy rozbudowie obiektów hydrotechnicznych oraz powstawaniu zupełnie nowych, jak się wydawało na ówczesne czasy potrzebnych. Tworzono sieci kanałów nawadniających pola uprawne, zaczęto budować jazy dzieląc rzeki w poprzek, a na dokładkę zaserwowano mnóstwo substancji toksycznych, które zanieczyściły rzeki.
To przesądziło o ustąpieniu tej ryby z naszych wód. Jednak jak się okazało nie na zbyt długo. Chociaż obecnie trudno szukać łososia szlachetnego w dużych rzekach, takich jak Wisła czy Odra, to w tych mniejszych, nie aż tak bardzo przekształconych ciekach Pomorza można go spotkać. Gdyby nie podjęto w 1995 roku próby przywrócenia tego gatunku, nie mielibyśmy łososi. Dzięki działaniom PZW łososie na stałe zagościły w dopływach dolnej Wisły. Chociaż ówczesny program nasuwał wiele wątpliwości. Po pierwsze wprowadzono ryby, które nie miały instynktu rozrodczego z całkowicie zaburzonym kalendarzem rozrodu. O ile ośrodkom hodowli to się podobało, bo mogły pozyskiwać „dziki” narybek do hodowli, o tyle z punktu widzenia ochrony przyrody program całkowicie się nie udał. Lepsze czasy nadeszły później. W latach 2004-2007, a także w 2009 oraz 2012-2013 kilka organizacji, a wśród nich WWF Polska, podjęło próbę zarybienia rzek w górnym biegu Wisły łososiem szlachetnym na nowo. Wypuszczonych zostało łącznie kilkanaście milionów ryb w stadium narybku. Czy powrót został zwieńczony sukcesem? To bardzo trudne zadanie, które nadal wymaga ciężkiej pracy. Jedną z największych przeszkód jest niska przeżywalność ryb w pierwszym roku życia, która wynosi zaledwie 1,48 proc.
Mimo swojej potęgi, siły oraz woli przetrwania łosoś nie jest w stanie przekroczyć granic, które mu wyznaczamy budując zapory, zbiorniki wodne czy regulując koryta rzeczne. Musimy być w tym bardzo ostrożni. Pamiętajmy rzeki są domem dla wielu istot – lepiej lub gorzej przystosowanych do zachodzących w środowisku zmian.
ostatnio jadłam łososia MOWI – jakość powalająca, tutaj jest recenzja dania, zapraszam :) https://foodiedreamka.pl/autentyk-kuchnia-i-ludzie-autentycznie-smacznie/
nie bójmy się brać łososia z norwegii, tam znają się na rzeczy