Przyroda
Pogoda wówczas nie była zbyt zachęcająca, ale razem z kolegą udaliśmy się na przechadzkę wzdłuż brzegów Bukówki. Przebywaliśmy wtedy w organizowanym przez Wrocławską Grupę Obrączkarską „Odra” obozie ornitologicznym. Akurat w sieci nic szczególnego się nie łapało, a nasza kolej na obchód dopiero miała nastąpić. Ten czas wykorzystaliśmy na wyprawę z aparatami. I ta wędrówka byłaby taka sobie, ot zwyczajna, bez żadnych rewelacji, gdyby nie jeden z biegusów, który wyglądał jak duża szara kulka. I dziw nas obu brał, że ów ptak pozwalał się bardzo blisko podejść. „Bo podróżnik z północy i ludzi nie zna” – pomyślałem. Właśnie w taki sposób pierwszy raz, oko w oko zetknąłem się z największym na świecie biegusem, biegusem rdzawym.
Tamtejsza zima była jedną z łagodniejszych. Jak śnieg popadał to tylko przez chwilę i równie krótko się utrzymywał. Taka zima, a raczej jej brak sprzyja temu, by pewne gatunki ptaków które z reguły odlatują do cieplejszych krańców świata, zostały na swoich terenach lęgowych. Zwłaszcza gdy jest co jeść, bo jak tego nie ma, to i temperatura na nic w tym przypadku. Ale tamtej zimy było i ciepło, i jedzenia pod dostatkiem. Całkiem przyjemna para przylatywała do mojego ogrodu, by zajadać się nieco już podstarzałym winogronem. Ona z brązową, a on z czarną czapeczką, oboje skromni – szarobrązowi. Gdy opowiadałem tę historię moim znajomym, jeden z nich oświecił mnie, że właśnie udokumentowałem trzeci w historii przypadek zimowania kapturki na terenie Wrocławia!
O dziwo po raz pierwszy z tym zwierzęciem miałem do czynienia nie w dziczy, pośród mchów i potoków, jak opisują siedlisko tego płaza różni autorzy, a w laboratorium. W hodowli, która mieści się w ładnym, starym budynku Muzeum Przyrodniczego oraz Wydziału Biologii Uniwersytetu Wrocławskiego przy ul. Sienkiewicza. Przygotowywałem wówczas radiowy, wakacyjny cykl o zwierzętach, które można spotkać na Dolnym Śląsku. Żeby być autentycznym podczas antenowych potyczek nie mogłem inaczej postąpić jak spotkać się zarówno z badaczami oraz oko w oko z nią samą – salamandrą plamistą.