Epidemia rodzi się w karmniku
Ekologia.pl Środowisko Przyroda Epidemia rodzi się w karmniku

Epidemia rodzi się w karmniku

Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Chociaż zima już minęła, to naukowcy teraz podsumowują wyniki badań dotyczące dokarmiania ptaków. Wielu gatunkom ptaków pomaga to przeżyć, jednak dla innych może się okazać śmiertelnie groźne, gdyż sprzyja rozprzestrzenianiu się groźnych chorób – czytamy w „New Scientist”.
Niewiele wiadomo na temat wpływu karmników na dzikie populacje ptaków. W ocenie Jima Reynoldsa z brytyjskiego University of Birmingham, karmniki dla ptaków odegrały kluczową rolę w pojawieniu się dwóch fal chorób wśród ptaków śpiewających, należących głównie do ziarnojadów – rodziny reprezentowanej m.in. przez zięby, gile i czyże.

Od 1994 r. około 60 proc. dziwoni ogrodowych, występujących we wschodniej części USA, padło wskutek epidemii choroby oczu, która zaczęła się wśród drobiu. Niedożywione i źle widzące ptaki stały się łatwym łupem dla drapieżników. Przeprowadzone przez Andre Dhondta z amerykańskiego Cornell University eksperymenty wykazały, że bakterią Mycoplasma gallisepticum ptaki te zakażały się przysiadając w karmnikach w poszukiwaniu ziaren.

Choroba rozprzestrzeniła się aż do Kalifornii, po czym przeszła na inne gatunki, np. czyże złotawe. Po jakimś czasie, w Karolinie Północnej pojawił się nowy i bardziej zjadliwy szczep tych chorobotwórczych bakterii, które „rozprzestrzeniały się o wiele szybciej, powodując poważniejsze zakażenia oczu” – tłumaczy Dhondt.

W 2005 r. w Wielkiej Brytanii choroba mająca związek z karmnikami zaatakowała dzwońce. Zakażeniu towarzyszy obrzęk gardła, przez który ptaki głodują. Do tej pory choroba zabiła około jednej piątej brytyjskiej populacji dzwońców. W samym 2007 r. padło ich około pięciuset tysięcy – ocenia Rob Robinson z British Trust for Ornithology (BTO).

Scott McBurney z University of Prince Edward Island w kanadyjskim Charlottetown zwraca uwagę, że w 2007 r. zaraza dotarła do Kanady, jej obecność zauważono również w Stanach. Nie można wykluczyć, że w pewnym momencie obie epidemie zajmą jednocześnie te same tereny, dziesiątkując żyjące tam populacje ziarnojadów.

Nie znaczy to jednak, że powinniśmy zrezygnować z karmników – zastrzegają ornitolodzy. Z tak dużym, śmiertelnym wpływem karmników na populacje mamy bowiem do czynienia dopiero pierwszy raz – tłumaczy Robinson. Problem „dotyczy tylko jednego czy dwóch gatunków, natomiast bezpiecznie dokarmiamy trzydzieści czy czterdzieści innych” – dodał.

Mike Toms z BTO zwraca zaś uwagę, że skalę infekcji można ograniczyć, stosując najprostsze środki, np. systematycznie myjąc karmniki czystą wodą. Inni naukowcy potwierdzają, że karmniki pomagają ptakom przetrwać zimy, dzięki czemu na wiosnę lepiej się one rozmnażają i przeżywa więcej młodych.

Przeciwnicy karmników twierdzą, że przyzwyczajają one ptaki do „byle jakiego” pokarmu, który można porównać do jedzenia w fast foodach. Sprzeciwia się temu Stuart Bearhop z brytyjskiego University of Exeter. Wykazał on, że jedynie niewielka część zimowej diety sikorek pochodzi z karmników. „Większość ptaków pozostaje na diecie naturalnej. Ziarna z karmnika są dla nich tylko przekąską” – potwierdza Darryl Jones z Griffith University w Nathan w Australii.

Wpływ zimowego dokarmiania na populacje ptaków będzie jednym z tematów zaplanowanej na najbliższy miesiąc konferencji naukowej w Londynie.

Źródło: PAP – Nauka w Polsce

4.6/5 - (5 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ja dokarmiałem, dokarmiam i będę dokarmiać ptaki bo jak nadejdzie mroźna zima to ptaki wyginą . Sikorki do mnie przylatują i wróble , zdarzają się sójki i dzięcioły i jestem zadowolony jak zimą przylatują d mojego karmnika a latem w podzięce zaśpiewają pod oknem ze przezimowały ciężką zimę . Więc ptaki potrafią się odwdzięczyć . Więc jestem zwolennikiem dokarmiania ptaków

Podobno populacja wróbla mocno się zmniejszyła, dlatego został objęty ochroną. W Warszawie jest to bardzo dobrze widać. Niegdyś jeden siedział prawie drugiemu na głowie, bo na żadnym drzewie się nie mieściły. Były ich masy…teraz rzadko kiedy pojawi się to tu, to tam jeden lub parka, ale to już nie to samo.
Oto wiadomość z Wikipedii:

„Na terenie Polski gatunek ten jest objęty ścisłą ochroną gatunkową[5]. W Europie populacja wróbli zmniejsza się, np. w Wielkiej Brytanii i Holandii od lat 80. XX w. spadła niemal dwukrotnie i gatunek jest tam uznawany za zagrożony. Prawdopodobne, że taki spadek liczebności ma miejsce również w Polsce, ale wobec braku wyników długookresowych badań naukowych trudno to jednoznacznie stwierdzić[6][7]. Nie wiadomo, co dokładnie jest przyczyną zmniejszania liczebności; najprawdopodobniej wchodzi w grę splot kilku czynników, wśród których wymienia się:

* nieprzystosowanie do chłodnego i wilgotnego klimatu Europy północnej (duża śmiertelność w czasie zim oraz deszczowego i chłodnego lata)
* spadek ilości owadów wskutek skażenia chemicznego gleby i większej intensywności zabiegów rolniczych i ogrodniczych
* spadek ilości łatwo dostępnego dla ptaków owsa w wyniku rewolucji motoryzacyjnej i zniknięcia z ulic pojazdów zaprzęgowych, z reguły zaopatrzonych w karmę dla konia[7]
* spadek ilości łatwo dostępnego dla wróbli ziarna jęczmienia oraz pośladu i otrąb pszennych związane ze znacznym zmniejszeniem przydomowej hodowli drobiu (głównie kur) w małych, tradycyjnych kurnikach na rzecz hodowli wielkoskalowej
* drapieżnictwo (sroki, wrony, koty domowe, krogulce, puszczyki)
* epidemie chorób i pasożytów
* konkurencja innych ptaków (np. gołębi) o pokarm
* coraz mniej miejsc lęgowych (renowacje budynków, ocieplanie elewacji itp.)
* ogólny wzrost higieny i tzw. „teoria worków foliowych” – człowiek szczelnie opakowuje swoje śmieci i ptaki mają trudniejszy dostęp do potencjalnego źródła pokarmu.

Prowadzone są badania naukowe mające wyjaśnić, czy zmniejszyła się produktywność lęgowa wróbli (tzn. czy mniej piskląt dożywa dorosłości), czy też wzrosła śmiertelność dorosłych ptaków.”

U mnie w okolicy nie ma ani jednego wróbla. Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Zimą zawsze je dokarmiałam. W tym roku karmnik świeci pustkami. i tak w całym mieście, co więcej w miejscowości oddalonej 10 km, gdzie mam działkę, także nie ma ani jednego wróbla. Tylko wrony i gołębie. To nie jest normalne.

A pokaż mi ptaka, który nie jest pod ochroną. Nawet zwykły gołąb.
Wróbli jest coraz mniej, bo potomstwo karmią owadami. Po pierwsze w mieście jest ich mało, po drugie chemizacja środowiska i dziękuję.
Ciekawy jest art w wikipedii o Kampania walki z czterema plagami, w której wybjano wróble. Polecam lekturę :)

Dokarmiać, czy nie dokarmiać? Oto jest pytanie. Kiedyś dokarmiałam wróbelki na moim balkonie, niestety w tym roku ptaszków nie było i się zastanawiam dlaczego

To dosyć logiczne, że karmniki powinniśmy utrzymywać w stanie mniej czy więcej higienicznym, czyli co jakiś czas tam zajrzeć i sprzątnąć, a nie tylko dorzucać pokarm jak nam się przypomni. Gdybyśmy sami jedli w niesterylnej kuchni to też byśmy się pochorowali. Jak ludzie chcą wspierać zwierzątka i im pomagać przetrwać ciężki czas srogich zim to niech robią to z głową. Inaczej sami możemy im jeszcze zaszkodzić i je dobić…