Farmy wiatrowe w Polsce – bariery i perspektywy rozwoju
Jak wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki, już prawie dwa gigawaty energii mogą wytworzyć zainstalowane w Polsce elektrownie wiatrowe. Mimo tego, tempo rozwoju energetyki wiatrowej w Polsce nie jest zadowalające. O tym, na jakie bariery natrafia potencjalny inwestor farmy wiatrowej w Polsce opowiada Radosław Sałaciński, dyrektor ds. rozwoju Eolfi Polska.
Joanna Szubierajska: Jak wygląda rozwój energetyki wiatrowej w Polsce na tle innych krajów europejskich?
Radosław Sałaciński: Jeśli i chodzi o moc produkowanej energii z wiatru Polska jest daleko za Europą Zachodnią – nie klasyfikujemy się nawet w pierwszej dziesiątce (jesteśmy na 13 miejscu). Niemniej jednak, rynek ten rozwija się – w Polsce powstaje kilka farm wiatrowych rocznie i ta tendencja powinna utrzymać się przez najbliższe lata. Mimo licznych problemów i barier dla rozwoju energetyki wiatrowej, jestem umiarkowanym optymistą w tej kwestii. Na mocy Dyrektywy UE 2009/28/WE Polska jest zobowiązana do produkcji 15 proc. energii z OZE, co oznacza, że obecną moc wytwarzanej energii wiatrowej trzeba będzie potroić do 2020 roku.
Czyli można powiedzieć, że czeka nas intensywny rozwój energetyki wiatrowej?
Rozwój energetyki wiatrowej w Polsce rozpoczął się już w momencie akcesji Polski do Unii Europejskiej, a począwszy od 2005 roku, liczba farm wiatrowych regularnie rośnie. Jeszcze 10 lat temu w ogóle nie produkowaliśmy energii wiatrowej, pod koniec 2011 roku wytwarzaliśmy 1600 MW. Nie dogonimy na pewno Niemców czy Hiszpanów, ale o pierwszą piątkę możemy zawalczyć.
Jakie bariery musi pokonać inwestor, by postawić farmę wiatrową?
Możemy je podzielić na dwie grupy. Pierwszą grupę stanowią bariery legislacyjne, zaś drugą – bariery społeczne. Jeżeli chodzi o
bariery legislacyjne, najważniejszym problemem i przeszkodą jest fakt, że nie ma jednej ustawy, która regulowałaby zasady powstania inwestycji. Nie wspomnę już o tym, że nadal nie weszła w życie ustawa o OZE. Realizując projekt inwestycji, musimy brać pod uwagę około 50 różnych aktów prawnych – jest to przedsięwzięcie bardzo karkołomne, szczególnie, że przy realizacji inwestycji niektóre z tych aktów wzajemnie się wykluczają.
Kolejną barierą jest sam proces rozwoju projektu, który głównie ze względu na brak jednoznacznej wykładni prawnej trwa minimum 5 lat, co i tak jest dość optymistycznym harmonogramem. Ponadto, nawet wąska grupa osób może inwestycję pod byle pretekstem zniweczyć. Tutaj brana jest pod uwagę domniemana winność inwestora, a nie tak jak w prawie – domniemana niewinność. Co to oznacza? Często musimy bronić się przed oskarżeniami, które są bezpodstawne.
A co z aspektem społecznym?
Jak pokazały badania przeprowadzone na zlecenie firmy Eolfi Polska, mieszkańcy okolic farm wiatrowych nie odczuwają uciążliwego hałasu, nie skarżą się na zdrowie i nie zauważają negatywnego wpływu farm wiatrowych na środowisko. 78 procent respondentów twierdzi, że nie zauważyło żadnego negatywnego wpływu farm wiatrowych na ich zdrowie.
To skąd biorą się ten negatywne opinie na temat farm wiatrowych?
Z sieci. Bowiem siła Internetu, polega na tym, że dużo łatwiej rozprzestrzenia się negatywna informacja w sieci – a to jest praktycznie bariera nie do przejścia. Z Internetem jeszcze nikt nie wygrał.
Czyli obawy społeczeństwa są Pana zdaniem, wyssane z palca?
Moim zdaniem tak, oczywiście, przeciwnicy powiedzą, że tak nie jest. Natomiast jest to pewna forma manipulacji, która działa na zasadzie – zła wiadomość rozprzestrzenia się znacznie szybciej aniżeli dobra. Gdy wpiszemy w wyszukiwarkę internetową frazę „film o wiatrakach”, to nie pojawi nam się wynik przedstawiający korzyści i pozytywne działanie farmy wiatrowej, a filmik prezentujący scenę, jak śmigło wiatraka urywa się i roztrzaskuje się o ziemię.
Kolejny problem to kwestia edukacji społecznej. Nasza firma stara się od początku edukować, tłumaczyć mieszkańcom, jak będzie wyglądała inwestycja i jaki będzie miała wpływ na ich życie. Nie kryjemy, że taka inwestycja będzie wiązała się z pewnymi niedogodnościami – nigdy nie twierdzimy, że turbina nie hałasuje. Wiemy, że śmigła wywołują dźwięki i dbamy o to by zachować odpowiednią odległość turbiny wiatrowej od domów.
No właśnie – organizacje społeczne skarżą się, że elektrownie wiatrowe są planowane bez ładu i składu i powstają nawet 200 metrów od zabudowań.
Jeżeli mówimy o dużej farmie wiatrowej, takiej 2-2,5 MW turbina, w świetle polskiego prawa nie jest to możliwe, by powstała ona tak blisko budynków mieszkalnych. Jeżeli powstała, to powstała z całą pewnością z naruszeniem polskich przepisów prawa.
Oczywiście są inwestorzy, którzy nie postępują etycznie, ale Eolfi stara się przestrzegać zasad i na bieżąco informować mieszkańców
o kolejnych etapach rozmów, z każdego spotkania w sołectwach, powstaje protokół, bądź notatka ze spotkania, ale to często nie wystarcza. Jeśli znajdzie się już jakiś przeciwnik, to zawsze może stwierdzić, że nie otrzymał wystarczającej informacji. Staramy się, aby każdy prowadzony przez nas projekt miał przedstawiciela w terenie, do którego każdy mieszkaniec może zadzwonić i zapytać się o aktualny stan inwestycji.
63 proc. respondentów wskazuje na zwiększenie atrakcyjności turystycznej terenów, na których znajdują się farmy wiatrowe – wynika z badań przeprowadzonych przez Instytut SMG/KRC. To dosyć osobliwy wynik biorąc pod uwagę fakt, że wielu mieszkańców obawia się, że wiatraki, wręcz przeciwnie – szpecą krajobraz. Z czego wynika taka rozbieżność opinii?
Realizując projekty w terenie, bardzo często spotykamy się z negatywnym nastawieniem społeczeństwa do energetyki wiatrowej i opiniami, że farmy wiatrowe negatywnie wpłyną na rozwój turystyki w regionie. Tymczasem, wyniki badań pokazują, że większość mieszkańców terenów, na których działają farmy wiatrowe zauważyło wręcz przeciwnie wzrost atrakcyjności turystycznej terenów. Mnie osobiście to nie dziwi, gdybym nie pracował w branży, to z całą pewnością, podczas urlopu zabrałbym dzieci na farmę i pokazał, jak ona pracuje i funkcjonuje.
Jednak opór społeczny wobec tego typu inwestycji stale rośnie. Dlaczego?
Problem jest stary jak świat – chodzi o ludzką zazdrość. To jest problem mentalny naszej społeczności, szczególnie zakorzeniony w mniejszych miejscowościach. Jak powiedział wójt gminy Suwałki, Tadeusz Chołko – osoba, na której działce nie może stanąć turbina wiatrowa zwyczajnie zazdrości temu, na którego działce stoi turbina i który czerpie z tego tytułu korzyści finansowe. Nasza firma stara się znaleźć złoty środek i spełnić oczekiwania wszystkich mieszkańców – poza podatkami zawsze staramy się przekazać pieniądze na rozwój sołectwa i odpowiedzieć na potrzeby mieszkańców.
Jak twierdzi dr Bożena Mroczek z Zakładu Zdrowia Publicznego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego dyskomfort związany z bliskością farmy wiatrowej może również wynikać z braku akceptacji i negatywnego nastawienia do farmy wiatrowej, niż uciążliwości hałasu. Ale są to jednostkowe przypadki.
Oczywiście na temat gustów się nie dyskutuje, komuś ten wiatrak może się podobać, a komuś nie. Pozostaje pytanie – czy bardziej atrakcyjny jest widok turbiny wiatrowej za oknem czy na przykład elektrowni opalanej węglem czy terenu pokopalnianego?
Dziękuję za rozmowę
Pamiętajmy, że energetyka związana z odnawialnymi żródłami jest w Polsce jeszcze bardzo młoda. Brakuje jeszcze ulepszeń sprzętu, wymaga się więcej badań. Na czystą opłacalność trzeba będzie trochę poczekać.
Nie dziwię się że nikt nie komentuje /narazie/tego artykułu ,bo co komentować skoro wszystko jest jasno i rzeczowo wytłumaczone.Tak,jak Pan mówi przeciw są tylko Ci co zazdroszczą,a logicznie myślący woli wiatrak bo nawet jeżeli mu się skrzydło urwie to mniej szkody zrobi niż zatruwanie powietrza i wszystkiego w koło przez elektrownie.Hałas-nieraz droga obok posesji powoduje większy.Zrobić referendum na Śląsku czy wolą elektrownie czy wiatraki to by było wiarygodne/oczywiście bez likwidowania kopalń/.Nie rozumię też stwierdzenia przeciwników ,że energia odnawialna jest „nierentowna”,no tak tu nie podniesiesz ceny energii jak prąd czy gaz podrożeje.