Klatkowa hodowla kur – jak one to znoszą?

Martwe kury, po których depczą inne zwierzęta, chore ptaki z wydziobanymi piórami – przeciwko takiej formie chowu protestują członkowie Stowarzyszenia Otwarte Klatki. O tym, jak wygląda rzeczywistość na fermach przemysłowych opowiada Dobrosława Karbowiak, prezeska Otwartych Klatek.
Joanna Szubierajska: Z początkiem 2012 roku w Polsce wprowadzono nowe przepisy unijne dotyczące chowu klatkowego, które miały poprawić warunki, w jakich hodowane są kury. Czy coś się zmieniło w tej kwestii?
Dobrosława Karbowiak, prezeska Otwartych Klatek: Wraz z dniem 1.01.2012, zgodnie z dyrektywą 1999/74/WE Rady UE o minimalnych normach ochrony kur niosek, w Polsce zaczął obowiązywać bezwzględny zakaz utrzymywania kur znoszących jajka w klatkach konwencjonalnych. Klatki te zostały zastąpione tzw. klatkami wzbogaconymi, mającymi wedle dyrektywy spełniać minimalne potrzeby gatunkowe, takie jak grzędowanie czy grzebanie w ziemi, jak również zapewniać „intymność” podczas składania jaj.
Zmieniło się więc zdecydowanie wyposażenie klatek. Zmieniła się ilość przestrzeni jaką każda kura ma do dyspozycji (z 450 do 750cm2). Nie jest to jakaś wielka zmiana, ale dzięki temu mocno spadła produkcja jaj w Polsce. Wielu mniejszych producentów musiało ograniczyć lub zakończyć produkcję, stąd liczebność niosek spadła w stosunku do 2010 roku o niemal 15 milionów (z ponad 52 do 37,7 milionów).
A co się nie zmieniło?
Na fermach przemysłowych kury nadal traktowane są jak maszyny produkcyjne. Nadal zmusza się je do życia w warunkach mentalnego i społecznego odosobnienia oraz zamyka w ciasnych klatkach, które w znaczny sposób ograniczają ich ruchy. Wszystko to powoduje poważne problemy zdrowotne, takie jak zapalenia stawów, łamliwość kości czy zanik mięśni. Męskie potomstwo jest nadal uważane za bezwartościowe − zabija się je bezpośrednio po narodzinach.
Dlatego od grudnia do kwietnia br. prowadziliście śledztwo, dokumentując życie kur na fermach drobiu Ferm Drobiu Borkowski. Co Was najbardziej uderzyło lub zaszokowało?
Szczerze mówiąc ciężko mówić o wielkich zaskoczeniach. Większość z nas widziała już takie widoki na filmach z innych krajów. Nawet w tym tygodniu zaprzyjaźniona organizacja ze Szwecji opublikowała podobne śledztwo. Myślę, że wiedzieliśmy czego się spodziewać po takich miejscach i materiały z fermy tylko to potwierdziły.
Na obu fermach, znajdujących się w miejscowościach Duszniki i Wioska (woj. Wielkopolskie), kury posiadały widoczne braki w upierzeniu – od niewielkich braków w okolicy szyi, skrzydeł i kupra aż po brak upierzenia na całym ciele. Pterofagia, czyli wydziobywanie piór, dotyczy głównie obszarów podstawy szyi, piersi, grzbietu i kloaki. Próbuje się jej przeciwdziałać na wiele sposobów, na przykład przez przycinanie dziobów lub stosowanie specjalnych kompozycji paszowych.
Na obu fermach udokumentowano także przypadki występowania w klatkach nieusuwanych przez kilka dni zwłok martwych kur. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z dnia 15 lutego 2010 r. w sprawie wymagań i sposobu postępowania przy utrzymaniu gatunków zwierząt gospodarskich, hodowca ma obowiązek co najmniej raz na dobę usuwać martwe zwierzęta z klatek, a także izolować zwierzęta chore i poranione. Nasze materiały pokazują jednak, że tak się nie dzieje.

Jak takie warunki wpływają na życie niosek. Jak one to znoszą?
„Produkcja” jaj odbywa się w ściśle kontrolowanym środowisku (ustalony cykl świetlny, temperatura, stężenie powietrza) i jest silnie zautomatyzowana. Fermy wyposażone są w automatyczny system podawania paszy, automatyczny system pojenia, automatyczny system odbierania zniesionych jaj przez taśmociąg, czy nawet automatyczny system usuwania odchodów. Oznacza to, że praca ludzka ograniczona jest na fermach do niezbędnego minimum.
Nioska kończąca cykl produkcyjny jest całkowicie wyniszczona. Najczęściej jest zupełnie pozbawiona piór i poraniona, posiada silne niedobory wapnia (zużytego do produkcji skorupek jajek) oraz całkowicie wyeksploatowaną kloakę.
Na naszych materiałach widać, że kury z fermy w Wiosce są w gorszym stanie niż kury z fermy w Dusznikach. Różnice w kondycji zwierząt nie wynikają jednak z zaniedbań właściciela na tej drugiej fermie, lecz z różnej fazy cyklu produkcyjnego. Potrzeba zaledwie kilku miesięcy, by kury z Duszników wyglądały tak samo, jak kury z Wioski. Co więcej, potrzeba zaledwie 12 miesięcy, by zupełnie zdrowe na początku zwierzęta, poprzez bycie niejako fabryką jajek, zostały wyniszczone do granic możliwości.
Czy producent ustosunkował się do Waszej kampanii?
Tak, jeśli uznamy za ustosunkowanie się wypowiedź do dziennikarza Wprost, że “odpowiednie osoby się nami zajmą”.
Teoretycznie fermy drobiu podlegają inspekcji weterynaryjne. A jak jest w praktyce?
Myślę, że każda osoba, która miała do czynienia z inspekcją weterynaryjną wie, jak ona działa. My przekonaliśmy się już o tym przy okazji kampanii antyfutrzarskiej. Inspekcja zapowiada swoje kontrole i wielu problemów nie widzi i widzieć nie chce. Przeprowadziliśmy kiedyś interwencję na fermie w której lisy były trzymane w klatkach zmontowanych z kuchenek i piekarników. Inspekcja Weterynaryjna do końca upierała się, że wszystko jest w porządku. Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby inspekcja większą empatią obdarzała kury nioski.
Ludzie chcą kupować tanie jajka. Czy zdają sobie sprawę z tego, co stoi za niską ceną jajek?
Myślę, że część osób wie doskonale co kupuje, ale zupełnie nie chce sobie zaprzątać tym głowy. Jest jednak też całkiem spore grono osób, które naprawdę nie mają pojęcia o tym jak to wszystko wygląda. Ludzie w Polsce żyją jeszcze mitem jajek od babci ze wsi. Teraz we wsiach stoją olbrzymie fabryki jaj, a kury w nich mieszkające nigdy nie zobaczą słońca. Nie będą mogły zaznać świeżego powietrza, dziobać trawy, grzebać w ziemi, zażyć kąpieli piaskowej. Przyznam, że wiele osób bardzo porusza nasze śledztwo – widać to było po reakcjach przechodniów w trakcie happeningów. Nawet osoby, które na początku żartowały sobie z tego, w końcu podpisywały petycję.

Czy hodowla ekologiczna stanowi realną alternatywę? Czy istnieją jajka od „szczęśliwych kur”?
To trudne pytanie. Aż prosi się, żeby stwierdzić, że o to wypada raczej zapytać samych kur. Nie da się ukryć, że warunki życia kur na fermach ekologicznych i przemysłowych są diametralnie różne. Z drugiej strony, w każdym typie hodowli zabija się małe kurczaczki płci męskiej oraz same kury, kiedy spadnie ich wydajność w produkcji jaj. Jeśli ktoś nie czuje się zupełnie na siłach, żeby odstawić jajka to proponujemy przestawić się na te ekologiczne. Warto przy okazji pomyśleć o zmniejszeniu ilości zjadanych jajek – wówczas zmiana na droższe nie uderzy nas po kieszeni. Bardziej odważnym polecamy całkowitą rezygnację z jajek. Na naszej stronie www.jakonetoznosza.pl można dostać darmowy e-book z przepisami na przeróżne potrawy bez jajek. Jest majonez, ciasto, omlet – wszystko da się zrobić bez jajek jeśli ma się odrobinę chęci.
Co przez kampanię „Jak one to znoszą” chcecie przekazać polskim konsumentom?
Przede wszystkim zależy nam, żeby pokazać jak produkcja jaj w ogóle się odbywa. Często słyszymy postulaty bycia świadomym konsumentem, ale uważamy, że świadoma konsumpcja nie jest możliwa bez pełni wiedzy na ten temat. Uważamy, że ludzie mają wręcz obowiązek wiedzieć, jaki przemysł wspierają swoimi pieniędzmi. Namawiamy przy okazji do redukcji spożycia jajek, albo do wycofania ich całkowicie ze swojego menu.
Zależy nam również na podjęciu debaty z biznesem. Indywidualni konsumenci są odbiorcami zaledwie części produkcji jaj w Polsce. Ogromne ilości jajek trafiają do przetwórstwa. Uważamy, że warto również poruszyć ten temat. W tej chwili skupiamy się na Kauflandzie, który sprzedaje jajka z Ferm Drobiu Borkowski (fermy objętej śledztwem). Chcemy, żeby zrezygnował ze sprzedaży jaj z hodowli klatkowej, tak jak zrobił to już w Niemczech.
Dziękuję za rozmowę

Dobrusia Karbowiak prowadzi wykłady i szkolenia dla aktywistów w kraju i za granicą. Czasami pisuje artykuły do bloga, biuletynu, magazynu Vege i innych pism. Zajmuje się również współpracą z organizacjami zagranicznymi i jest współzałożycielką sieci organizacji prozwierzęcych z Europy Wschodniej. Pełni funkcję prezeski Otwartych Klatek. Dba również o fundraising, kontakty z mediami, członkami wspierającymi oraz wolontariuszami.







wogule powinno sie te kury wypuścić na farme a nie ich tak traktować tak nie powinno być zwierze terz mabżycie
No i się zmieniło sporo. Borkowski ogłosił upadłość. Setki ludzi traci pracę. Hale na sprzedaż. Jajka drożeją. A co z tego ma Stowarzyszenie otwarteklatki? Okaże się pewnie za jakiś czas. https://www.wsensie.pl/dummy-category-4/item/638-pb-jajowy-gigant-ma-duze-klopoty
Jak zaczna placić slone mandaty, to większosc zmieni zdanie ;D
Jak dobrze, ze nie wszyscy tak mysla :)
Potworne rzeczy, tego trzeba zabronić, musimy kupować jaja kategorii 0 i 1, to może zrobić każdy z nas.
Ludzie kupują jajka z chowu klatkowego, bo są tanie. Szczególnie przed świętami, kiedy kupuje się je hurtem nikt nie zwraca na to uwagi – taka jest prawda. Czysta ekonomia, w której na etykę nie ma miejsca
Dobrze,że ktoś zabiera głos w obronie zwierząt, które każdego dnia przechodzą gehennę!
Szkoda czasu… Nie sądzę, zeby właściciele ferm się rozrzewili strasznie, zapłakali nad losem biednych kurek i wszystkie wypuścili , lub/i pobudowali im wille,…
Ale zmniejszając popyt na takie jaja będą musieli zmienić warunki w jakich się to odbywa na lepsze. Siła wyboru ludzi – to my jako społeczeństwo decydujemy o popycie przecież.