Ostrożnie z GMO. Wywiad z prof. Janem Narkiewiczem-Jodko

Temat GMO stał się ostatnio tematem kontrowersyjnym, a to za sprawą pojawiających się sprzecznych informacji. O tym, jakie mogą być skutki niekontrolowanej rewolucji biotechnologicznej opowiada prof. dr hab. Jan Narkiewicz-Jodko, przyrodnik i rolnik, były kierownik Zakładu Ochrony Roślin, Instytutu Warzywnictwa w Skierniewicach, były przewodniczący grupy roboczej Światowego Towarzystwa Nauk Ogrodniczych
Joanna Szubierajska: Przeciwnicy i sceptycy wielokrotnie podkreślali, że przed wprowadzeniem GMO, powinny być poświęcone co najmniej dziesiątki lat badań nad organizmami transgenicznymi, a wydaje mi się, że jest zupełnie odwrotnie – wprowadzono, a teraz badają skutki.
Prof. dr hab. Jan Narkiewicz-Jodko: Problem organizmów transgenicznych należy traktować rozważnie i bez pośpiechu. Przede wszystkim musimy za pomocą wnikliwych badań wyjaśnić, czy GMO nie stanowi zagrożenia dla środowiska i ludzi, a dopiero później rozważyć celowość wprowadzenia. Inżynieria genetyczna jest jeszcze młodą dziedziną nauki, nie znając skutków uwalniania do środowiska GMO powodujemy zagrożenie dla przyszłych pokoleń.
Zgodnie z najnowszymi wynikami badań niezależnych i nieuwikłanych w różne układy z firmami biotechnologicznymi ekspertów w roślinach transgenicznych powstają nowe rodzaje protein dotychczas nieznanych, które mogą powodować nieodwracalne zmiany w naszym zdrowiu, jak i środowisku.
A konkretnie?
Soja transgeniczna z genem bakterii Bt (Bacillus thuringensis) powoduje u karmionych nią zwierząt zmiany patomorfologiczne w wątrobie i trzustce, a transgeniczna kukurydza MK 603 wywołuje zmiany hematologiczne we krwi organizmów stałocieplnych – zwiększenie stężenie hemoglobiny (makrocytoza). Z kolei ziemniak z genem Bt powoduje zmiany patomorfologiczne u doświadczalnych zwierząt w organach wewnętrznych, co w efekcie prowadzi do zaburzeń normalnego rozwoju zwierząt oraz zmniejszenia przyrostu masy ciała.

Badania wykazały, że fragmenty transgenicznego DNA znajdujące się w paszach transgenicznych przeżywają trawienie i przenikają do genomów i krwi, a także płodu organizmów stałocieplnych. Naukowcy alarmują, że wiąże się to z niebezpieczeństwem dla zdrowia zwierząt i ludzi. W genotypach organizmów żywych występują uśpione formy wirusów i bakterii. Wprowadzone do nich transgeny, szczególnie wirus CMK (mozaiki kalafiora) jako promotor przy produkcji GMO mogą powodować reaktywację, rekombinacje i mutacje utajonych form mikroorganizmów i rozwój nowych generacji chorobotwórczych mikroorganizmów groźniejszych od SARS czy AH1N1.
Kukurydza z genem bakterii Bacillus thuringensis (Bt) produkuje toksynę, która ma zabijać szkodniki upraw. A co z owadami pożytecznymi? Podobno GMO ma istotny wpływ na pszczoły i owady zapylające.
Jak wynika z badań przedstawionych na Światowym Kongresie Entomologii, pyłek z roślin transgenicznych z genem Bt wykazuje toksyczny wpływ na pożyteczne owady, takie jak złotooki, pasożytnicze błonkówki czy pszczoły. Austriackie badania wykazały, że obok gatunków szkodliwych na uprawach transgenicznej kukurydzy występuje duża liczba owadów pożytecznych, które, podobnie jak omacnica prosowianka, są niszczone przez endotoksyny Bt.
Poza tym należy się liczyć z tym, że po upływie kilku lat uprawy transgenicznej kukurydzy, omacnica prosowianka uodporni się na endotoksyny Bt, podobnie jak to miało miejsce w Indiach, gdzie wielu farmerów poniosło z tego tytułu ogromne straty. Dlatego uważam, że zanieczyszczenia genetyczne środowiska są nawet bardziej groźne niż skażenia chemiczne.

Dlaczego?
Bo jest to proces nieodwracalny. Nasiona, sadzonki, bulwy roślin GMO raz wprowadzone do środowiska nie mogą być z niego wycofane. Nie tylko stają się jego elementem, ale silnie na nie oddziałują, krzyżując się z innymi roślinami.
Media informują, że w Ameryce w ostatnich latach źle się dzieje z pszczołami. Ilość rodzin pszczelich uległa zmniejszeniu o około 40 proc. Czy może to mieć związek z masowym wprowadzeniem upraw GMO?
Badania Kaatza wybitnego profesora weterynarii zajmującego się badaniami nad ochroną pszczół wykazały toksyczne oddziaływanie endotoksyn Bt występujących w pyłku roślin transgenicznych. Profesor Kaatz twierdzi, że przyczyną ginięcia pszczół, oprócz innych czynników takich jak waroza czy telefony komórkowe, może być pyłek z roślin GMO.
Czyli koegzystencja upraw GMO i upraw konwencjonalnych nie jest możliwa?
Oparte na niewiedzy twierdzenie przez zwolenników GMO o możliwości współistnienia upraw modyfikowanych genetycznie z ekologicznymi integrowanymi i konwencjonalnymi okazało się złudzeniem. Placówka badawcza Komisji Europejskiej Join Researche Center przeprowadziła badania, z których wynika, że pyłek z roślin transgenicznych utrzymuje się w powietrzu nawet to 6 godzin! Przy odpowiedniej prędkości wiatru leci na dziesiątki kilometrów zapylając różne pokrewne gatunki upraw ekologicznych integrowanych, konwencjonalnych i chwastów. Zatem ewentualne uwolnienie do środowiska upraw transgenicznych należy traktować jako uśmiercenie rolnictwa ekologicznego.

A co z argumentem, że GMO walczy z głodem w krajach Trzeciego Świata
Ten argument również okazał się złudzeniem. Wiele doświadczeń polowych w ostatnich latach wykazało, że plony kukurydzy transgenicznej, soi i buraków cukrowych zostały zmniejszone od 5 do 20 procent. Zdaniem naukowców przyczyna leży w braku stabilizacji genetycznej GMO. Mechanizm obronny genów powoduje osłabienie lub inaktywację genów obcych. Zachodzi instrukturalna, genetyczna nietrwałość i brak integracji między genami, co prowadzi do zmniejszenia zbiorów.
Jednak nadal przekonuje się nas, że rezygnacja z GMO po prostu nam się nie opłaca. Czy nie jest tak, że rygorystyczne regulacje prawne dotyczące GMO będą nas sporo kosztowały?
Zgodnie z najnowszymi danymi Eurobarometru w UE około 75 proc. obywateli jest przeciwko żywności GMO i odsetek ten rośnie. Wprowadzanie GMO to nie jest interes dla polskiego rolnictwa. Podkreślam, polskie warzywa, owoce i wszelkie produkty rolne należą do najbardziej poszukiwanych na świecie. Jak poinformował były minister rolnictwa Marek Sawicki w 2011 roku eksport naszych warzyw i owoców przewyższał o 10 miliardów złotych import. Nasze warzywa i owoce są na świecie uważane za bardzo zdrowe i ekologiczne, a ewentualne wprowadzenie GMO na pewno zahamuje eksport. Wprowadzenie GMO na pewnie zahamuje eksport – i kto za to będzie płacił? Uderzy to głównie w małe i średnie gospodarstwa rodzinne w Polsce. Pod znakiem zapytania jawi się także przyszłość pszczelarstwa.

Po ogłoszeniu wyników rosyjskich badań nad szkodliwością soi transgenicznej dla zwierząt doświadczalnych także ten kraj chce odciąć się od GMO. Jeżeli Rosja dowie się, że my wprowadziliśmy GMO, to mogą to wykorzystać jako pretekst i zakazać importu naszej żywności.
Według szacunków, jeżeli w dziesięcioleciu 1999-2009 zrezygnowalibyśmy z importu pasz z komponentów GMO, to dochody z całego rolnictwa spadłyby od 3 do 5 proc., co ostatecznie wpłynęłoby na podwyżkę cen żywności.
Powiem jedno: lobby paszowe stosuje szantaż wobec instytucji państwowych odpowiedzialnych za politykę żywnościową i paszową naszego kraju, zapowiadając drastyczną podwyżkę cen żywności w wypadku przestawienia się na rodzimą produkcję pasz wolnych od GMO, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. W tej chwili jesteśmy w stanie sami produkować białko na paszę. Profesor Noworolnik, ekspert w dziedzinie upraw roślin rolniczych, opracował technikę produkcji kliku gatunków


roślin motylkowych i mieszanek strączkowo-zbożowych, których wprowadzenie na szerszą skalę w Polsce wpłynęłoby na uniezależnienie się od transgenicznej soi. Profesor Prusiński, ekspert w dziedzinie żywienia zwierząt wyliczył, że za kilogram białka w śrucie sojowej GMO trzeba zapłacić około 3 złote, a w śrucie nasion łubinu żółtego około 1,8 złotych. Wynika z tego, że wdrożenie polskich mieszanek z powodzeniem mogłoby zastąpić import około 2 milionów ton soi transgenicznej, co przyniosłoby korzyści finansowe dla polskich rolników. Te 3 miliardy złotych, które wydaje się rocznie na śrutę sojową, mogłoby trafiać do polskich producentów pasz. Dlatego trzeba zapytać rolników czy chcą uzależniać się od znacznie droższych, opatentowanych roślin transgenicznych, produkowanych przez obce firmy czy postawić na rodzime produkty.

Rolnicy z województw opolskiego i dolnośląskiego alarmują, że kukurydza w ich rejonach silnie atakowana jest przez szkodnika – omacnicę prosowiankę i najlepszym sposobem jej zwalczania jest stosowanie transgenicznej kukurydzy MON-810.
Problem szerokiego wprowadzenia do praktyki transgenicznej kukurydzy MON-810 wymaga głębokiego rozważenia. Należy spytać naszych rolników czy chcą uzależnić się od znacznie droższych, opatentowanych nasion GMO produkowanych przez obce firmy i i przedstawić inne zagrożenia związane z uprawa transgenicznej kukurydzy MON-810, a są one następujące: zablokowanie eksportu ze względu na to, że przeszło 75 proc. obywateli nie chce kupować i konsumować żywności GMO. Dotyczy to także Rosji. Za kilka lat omacnica prosowianka uodporni się na endotoksyny Bt tak jak uodporniły się szkodniki w innych krajach. Uodpornienie się szkodników na endotoksyny Bt w uprawach bawełny w Indiach spowodowało duże straty, ze względu na brak alternatywnych metod ochrony.
W ostatnich latach dwa kolejne kraje UE – Niemcy i Francja wydały zakaz uprawy kukurydzy MON-810 stosując daleko idącą zasadę przezorności. W zaleceniach Instytutu Ochrony Roślin są podane alternatywne metody ochrony kukurydzy.
Na zakończenie naszej rozmowy proszę o podsumowanie problemu GMO
Reasumując należy stwierdzić, ze pośpiech w uwalnianiu do środowiska roślin GMO bez wyników rzetelnych badań jest dużym zagrożeniem dla bezpieczeństwa biologicznego, bioróżnorodności i ekonomiki rolniczej. Na obecnym etapie małej wiedzy o GMO, należy zastosować zasadę przezorności zalecaną we wnioskach protokołu Kartageńskiego i Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro, których sygnatariuszem jest także Polska.
Pochopne wprowadzanie do praktyki niektórych odkryć, nie poprzedzonych rzetelnymi badaniami, może prowadzić do nieszczęść. Przykładem może być lek Talidomid, DDT i wiele innych. Przed wprowadzeniem nieprzebadanych do końca nowości uczyć się na błędach, po upływie określonego czasu sprawdzić skutki masowego uwalniania do środowiska GMO w Stanach Zjednoczonych i wyciągnąć odpowiednie wnioski. Wprowadzenie GMO do środowiska można dokonać bardzo szybko, natomiast w razie potwierdzenia szkodliwego wpływu wycofać się nie da.

Forsowanie ekspansji GMO leży w interesie wielkich firm biotechnologicznych dążących do zmonopolizowania produkcji żywności pasz, nasion i leków.
Omówione zagrożenia dotyczą głównie transformacji genetycznej roślin rolniczych, importu pasz i żywności transgenicznej. Rośliny transgeniczne odizolowane od środowiska, prowadzone w szczelnie zamkniętych szklarniach mogą jednak być wykorzystane jako fabryki biofarmaceutyków stosowanych w medycynie. Rośliny modyfikowane transgenicznie mogą także wytwarzać szczepionki i przeciwciała chroniące przed chorobami , a często ratujące życie ludzkie. Także transgeneza drobnoustrojów doprowadziła do wielu cennych odkryć w dziedzinie farmacji i medycyny. Mikroorganizmy transgeniczne znalazły zastosowanie w produkcji szczepionek, białek farmaceutycznych, insuliny i innych farmaceutyków. Transformowane bakterie wykorzystywane są także w ochronie środowiska, między innymi w bioremediacji.
Zgodnie z sugestią pana prezydenta Komorowskiego w czasie debaty nad GMO, która odbyła się w dniu 8 lutego 2012 roku., w której uczestniczyłem ustawa o GMO winna obejmować całość problemu – nasiennictwo, żywność, pasze, środowisko, leki – gdyż wymienione poszczególne elementy ściśle się ze sobą wiążą.
Dziękuję za rozmowę





Jeśli ktoś ma złudzenie, że wielkotowarowa produkcja miała kiedykolwiek na uwadze interes konsumentów jest delikatnie mówiąc naiwny. Niestety, zamiast grzebać palcem w smartfonach, niech młodzi ludzie lepiej zaczną to samo robić w przydomowych ogródkach, w których przy okazji postawią wędzarnię by od czasu do czasu poczuć smak prawdziwej, czyli wkrótce nielegalnej wędliny, z również nielegalnie, bo prytwatnie kupionej świni od zaprzyjaźnionego rolnika, który te świnie trzyma na podwórku i karmi ziemiakami i zbożem. Będzie drożej ale zdrowiej. Bardzo dobry tekst, niestety lobby paszowe ma trochę kasy na promocję GMO w mediach ogólnych i robi ludziom wodę z mózgów.
GMO to o wiele szerszy temat niż lobby paszowe, nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka