Powódź w Polsce – zagrożone lasy
Powódź dotyka także tereny leśne, zalewając tysiące hektarów lasu, powalając drzewa, zrywając drogi i niszcząc budynki – alarmują Lasy Państwowe.
Drzewo kontra wielka woda
– Szkody powodziowe zostały odnotowane w 26 nadleśnictwach – mówi Mirosław Nowak, Naczelnik Wydziału Ochrony Lasu RDLP w Katowicach – Straty łączne wyniosły około 38,5 mln złotych.
Jak opisuje dalej, powódź spowodowała szkody w uprawach, młodnikach, starszych drzewostanach starszych oraz szkółkach leśnych. Ponadto straty nastąpiły w drewnie, które zostało porwane przez wodę, drogach, rowach, mostach, przepustach, potokach, a nawet w budynkach.
To, co teraz stanie się z zalanymi drzewami, można przewidzieć dzięki doświadczeniom z 1997 roku. – Niektóre drzewostany, które na krótko zostały zalane falą powodziową i woda szybko opuści tereny leśne, nie odczują tego specjalnie. Krótkie zalanie jest nieszkodliwe – informuje naczelnik – Natomiast tam, gdzie woda będzie stagnować, to nie ma siły i te drzewostany na pewno zamrą.
Reakcja zależy także od poziomu wód gruntowych. Powierzchniowo może wydawać się, że już tej wody nie ma, natomiast nadal wypełnia ona pory glebowe i odcina korzenie od dostępu powietrza, co z kolei powoduje ich gnicie. Roślina z uszkodzonymi korzeniami nie ma już szans na przeżycie.
– Tym razem fala powodziowa rozlała się także na drzewostany nie z wąskich dolin rzecznych, ale też takie, które nigdy nie stykały się z tak wysokim poziomem wody. Trudno więc na razie przewidzieć ich zachowanie. Osobiście, po doświadczeniach z 1997 roku, upatruję tutaj szansę przetrwania drzewostanu i nie będzie przy tym wielkiego dramatu – konkluduje Nowak.
Mokro wszędzie
Powódź spowodowała duże zniszczenia m. in. w Nadleśnictwie Kobiór, do którego należy także szczególnie poszkodowana przez wielką wodę gmina Bieruń.
– Jest bardzo mokro w takim stopniu, że do lasu praktycznie wejść się nie da z wyjątkiem paru górek w północno-zachodniej części nadleśnictwa – mówi Nadleśniczy Piotr Tetla – Na reszcie terenu nie da się ani wejść, ani niczym wjechać. Grunt jest tak nasiąknięty, że człowiek się zapada – opisuje.
Ponieważ wejście do lasów jest praktycznie niemożliwe, nie ma także mowy o jakimkolwiek usuwaniu szkód. Jak podkreśla Tetla, w tym momencie leśnicy koncentrują się na szacowaniu szkód. Konkretne działania będzie można podjąć dopiero wtedy, jak poprawi się pogoda, a teren trochę osuszy.
Podobna sytuacja panuje na wszystkich zalanych terenach leśnych. – Straty jeszcze są szacowane – informuje Anna Malinowska, Rzecznik Prasowy Lasów Państwowych – Naprawienie szkód może zająć nawet kilkadziesiąt lat.