Pożegnanie optymizmu
Ekologia.pl Środowisko Ochrona środowiska naturalnego Pożegnanie optymizmu

Pożegnanie optymizmu

Z prof. Stefanem Kozłowskim z Państwowego Instytutu Geologicznego rozmawia Anna Leszkowska

 

 

– Panie Profesorze, dziesięć lat temu przewodniczył Pan polskiej delegacji na Szczyt Ziemi w Rio de Janeiro, o którym mówiło się, że jest to Szczyt optymizmu. Jakie Pan ma refleksje po zakończeniu Szczytu Ziemi w Johannesburgu, określonego mianem Szczytu cynizmu, egoizmu i głupoty?

 

– Szczyt w Rio istotnie był ogromnym zastrzykiem optymizmu. W ostatnim dniu konferencji mówiło się o duchu z Rio, który zmieni świat. Niestety, ten optymizm trwał bardzo krótko, choć w Rio zrobiono bardzo dużo. Po pierwsze, zaplanowano na 8 lat globalny plan działań w 40 obszarach. Zakładano, że do roku 2000 ten program – zwany Agendą 21 – zostanie zrealizowany, co pozwoli odwrócić negatywne trendy na świecie i zrealizować ideę zrównoważonego rozwoju. Dla tego zamierzenia przygotowano szczegółowe harmonogramy i kosztorysy, w których jednak już na początku były pewne „haczyki” zakładające bardzo duży udział biednych krajów Południa w finansowaniu programu. Ale i znaczny udział państw Północy, które zdeklarowały, że będą wpłacać na ten cel corocznie 0,7% dochodu narodowego. Z tych dwóch źródeł Agenda 21 miała otrzymywać ok. 125 mld dolarów rocznie. Ten kosztorys był zresztą nieco zaniżony, gdyż nie wszystkie zdania i cele Agendy zostały skosztorysowane, zwłaszcza w obszarze nauk ekonomicznych i społecznych.

 

Już na drugi dzień po Rio okazało się jednak, że państwa, które tę deklarację podpisały – nie mają zamiaru jej realizować. USA wywiązują się z tych zobowiązań w granicach 0,2%, Niemcy – w ok. 0,1%. Tylko kraje skandynawskie i Holandia wpłacają na ten cel blisko 1% swojego PKB. Jednym słowem – zawaliła się strona finansowa Agendy 21.

 

Druga sprawa, że nawet te środki, jakie udało się zgromadzić wydawano w sposób głęboko nieracjonalny. Np. niezrealizowany postulat z Rio mówił o utworzeniu Światowego Banku Ochrony Środowiska – niezależnej federacji zarządzającej tymi środkami. Nic takiego jednak nie powstało, a Światowy Fundusz Ochrony Środowiska (GEF) poszedł drogami Banku Światowego, do którego polityki i inwestycji mamy ogromnie dużo zastrzeżeń. Bo BŚ finansował bardzo drogie i niekorzystne ekologicznie inwestycje, jak np. wielkie zapory wodne, autostrady. Finansował też wprowadzanie najnowocześniejszych technologii do bardzo biednych krajów, które ich nie potrzebowały. Działania te podejmowano z zastrzeżeniem, że będą one prowadzone przez firmy zachodnie, które w ten sposób zapewniały sobie stały rozwój. Takie ustawienie sprawy napędzało gospodarkę krajów wysokouprzemysłowionych.

 

Nie inaczej było z rolnictwem. W Afryce mamy głód, ale w Europie i USA – nadprodukcję żywności i brak pomysłu, jak te dysproporcje wyrównać. Podczas Rio ujawniono np. że w porcie w Durbanie składuje się ogromne ilości kukurydzy – dar USA dla tego kontynentu. Rzecz w tym, że była to kukurydza modyfikowana genetycznie i Afryka nie mogła jej przyjąć, bo nie stać jej było na zapłacenie koncernom biotechnologicznym za ich (wątpliwą etycznie) własność intelektualną.

 

Te przykłady pokazują, że idea realizacji Agendy 21 kompletnie upadła. Wycinane są nadal lasy równikowe, ale i syberyjskie, postępuje erozja gleby, wzrasta zadłużenie krajów Trzeciego Świata. Czyli nie tylko nie udało się osiągnąć celów z Rio, ale sytuacja znacznie się pogorszyła, bo dysproporcja miedzy krajami bogatymi a biednymi wzrosła. To szczególnie dotyczy Afryki. Jeszcze w latach 50. wiele krajów Sahelu miało poziom konsumpcji porównywalny z krajami azjatyckimi, natomiast dzisiaj Afryka nie jest w stanie zaspokoić własnych potrzeb żywnościowych. Ceny na produkty afrykańskie systematycznie spadają.

 

– Ale Kofi Annan – Afrykańczyk – był ze szczytu w Johannesburgu zadowolony…

 

– Cóż, ONZ zwołało tę konferencję i wydało niebagatelne pieniądze na jej zorganizowanie, wobec tego musiało widzieć jej efekty optymistycznie. W rzeczywistości przecież były i pewne sukcesy tej konferencji, jak przybliżenie stanowisk w sprawie ratyfikacji protokołu z Kioto. Bo nawet na kilka dni przed Johannesburgiem wydawało się, że i tego nie uda się zrobić. Przecież USA niezmiennie ten protokół bojkotują. Niemniej w ostatniej chwili przychyliła się do ratyfikacji Rosja i Japonia, co jest budujące, acz ciągle za mało. W Johannesburgu nie przedstawiono bowiem żadnego konkretnego programu z harmonogramem, kosztorysem, są tylko mgliste zapisy, że należy obniżyć liczbę ludzi głodujących. Ale to wiedzieliśmy dokładnie i przed Szczytem.

 

– Czy Johannesburg nie jest zwiastunem zamiany idei ekologicznej na ekonomiczną? Podczas tej konferencji w ogóle nie zabierali głosu naukowcy, wyłącznie politycy…

 

– Ten Szczyt odbywał się w fatalnym momencie – gdy świat szykuje się do wojny i nikogo nie obchodzi środowisko. Poza tym w Johannesburgu pojawiły się dalsze niepokojące tendencje. Zaczęto mówić, że może ochrona środowiska i zrównoważony rozwój to nie jest bardzo ważna sprawa. Na pierwsze miejsce wysunięto problem głodu i nędzy, zmieniając filozofię zrównoważonego rozwoju. Drugą niepokojącą sprawą jest brak lidera tej idei. USA kategorycznie odmawiają współpracy, czego najlepszym dowodem byłą nieobecność na Szczycie prezydenta Busha. USA nie chcą obniżać emisji CO2, chcą wydobywać ropę naftową w parkach narodowych i uważają że przede wszystkim należy dbać o rozwój gospodarczy, co jest zaprzepaszczeniem idei zrównoważonego rozwoju, w której sfera ekonomiczna, społeczna i ekologiczna musza być traktowane na równi.

Podstawą obecnej naszej ekonomii jest zysk i to on dominuje nad całym myśleniem o świecie. Tym samym rozdzieramy coraz bardziej nasz świat na coraz bogatszą Północ i coraz biedniejsze Południe. Rozdzieramy także społeczeństwa poprzez ogromne zróżnicowanie zarobków, co zaczęło się po II wojnie światowej. Wcześniej tego nie było. To jest przykład rosnącego niezrównoważenia, co musi doprowadzić do załamania i katastrofy.

Europa w Johannesburgu zadecydowała, że na sprawy dostępu do czystej wody przeznaczy ponad 1 mld USD. Przypominam, że budżet z Rio mówił o 125 mld USD rocznie. USA na wojnę w Afganistanie wydają 2 mld USD miesięcznie. Wobec tego szansa rozwiązania dzisiaj jakichkolwiek problemów związanych ze zrównoważonym rozwojem bezpowrotnie nam umyka.

 

– Ale gdzie tu jest głos naukowców? Czyżby pełnili w obecnym świecie tylko role statystów?

 

– Przed konferencją w Rio było wielkie ożywienie światowe, odbywało się wiele konferencji i seminariów naukowych. Te spotkania, jakie odbywały się przed Johannesburgiem były spotkaniami przede wszystkim politycznymi, w małych grupach, wyizolowanych, nie umiejących się porozumieć. Nie było dużego ruszenia intelektualnego, naukowego, społecznego. Organizacje proekologiczne nie odgrywały w Johannesburgu żadnej poważnej roli. Oddaliśmy więc tę sferę w ręce polityków.

 

– Tak bez walki?

 

– Naukowcom coraz trudniej przebić się ze swoim głosem do opinii społecznej. Nawet media interesowały się przecież Johannesburgiem tylko do chwili zamknięcia konferencji.

 

– Może nie ma potrzeby organizowania takich konferencji? Może trzeba sprawy świata rozwiązywać w inny sposób?

 

– Formalnie, następne takie spotkanie winno się odbyć w 2012 roku, ale na ten temat nic się nie mówi. A już winno się do tego przygotowywać, określić działania na ten okres. Jakby zapomniano o pewnym cyklu, który zapoczątkowała bardzo ważna konferencja w Kopenhadze w 1972 r., otwierająca nowe myślenie o świecie i jego problemach. Dziś dokładnie wiadomo, co trzeba zrobić w XXI wieku: odejść od spalania węgla, ropy naftowej, wymyślić i wprowadzić nowe źródła energii, zmienić relacje miedzy ludźmi Północy i Południa, zmienić zasady handlu, ekonomii. To ogrom pracy, która winniśmy już zacząć. Tymczasem realizujemy model amerykański, ale gdyby cała ludzkość chciała osiągnąć poziom gospodarczy USA, zasoby Ziemi musiałyby być trzykrotnie większe. I choć wiemy, że realizacja tego modelu jest niemożliwa – nie chcemy wypracować tzw. trzeciej drogi, którą systematycznie się ośmiesza. Trwa fundamentalny spór, czy rzeczywiście jej nie ma, a tymczasem coraz bardziej potrzebne jest państwo ekologiczne, opiekuńcze. W tej chwili rolę państwa przejmują wielkie korporacje, a ono samo – słabnie. Dziwi mnie, że do Johannesburga nie zaproszono filozofów, etyków. Bez nich nie da się zrobić sensownego programu. Rozważanie losów świata tylko z pozycji pieniądza i polityki nie wytyczy żadnej drogi zrównoważonego rozwoju. Wizja, jaką przedstawiają politycy i koncerny dotyczy losów najwyżej 20% ludzkości. To jest kompromitacja całej myśli i koncepcji zrównoważonej gospodarki światowej.

 

– Dziękuję za rozmowę.

 

Sprawy Nauki,  2003-11-25

 

4.6/5 - (15 votes)
Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments