Problem przełowienia ukryty jest pod wodą. Wywiad z Justyną Niewolewską
Przełowienie jest problemem globalnym. Ryb jest coraz mniej, a droga do odtworzenia przetrzebionych zasobów morskich w UE jest długa i kręta. − Unia Europejska ma szansę stać się przykładem odpowiedzialnego zarządzania zasobami morskimi dla innych regionów świata. − przekonuje Justyna Niewolewska doradca ds. rybołówstwa dla The Pew Charitbale Trusts, Kampania na rzecz zakończenia przełowienia w Europie północno-zachodniej.
Przełowienie istnieje, tylko jest słabo widoczny w debacie publicznej. Dlaczego? Może kwestia w tym, że nie ma to znaczącego wpływu na nasze życie?
Z przełowieniem nie jest tak jak przykładowo z nielegalną wycinką naszego ukochanego lasu – zobaczymy, że piły poszły w ruch, podniesiemy alarm, zgłosimy skargę na policję. Problem przełowienia – nadmiernej eksploatacji zasobów morskich – ukryty jest pod wodą. Nie jesteśmy świadkami łamania prawa – zjawiska tzw. połowów NNN (nielegalnych, niekontrolowanych, nieuregulowanych połowów) gdyż dzieje się to daleko od nas, na pełnym morzu. Kolejna przyczyna przełowienia to tzw. nadmierne moce połowowe. Flota Unii Europejskiej przekracza od 2 do 3 razy poziom zrównoważony. Dysponujemy tak wieloma, tak dużymi i tak doskonale wyposażonymi statkami, że jesteśmy w stanie wyłowić więcej niż rzeczywiście jest ryb pod wodą. Prawdopodobnie niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę. Jednocześnie wiele ekologicznych i społecznych organizacji pozarządowych w całej Europie, w tym również w Polsce, stara się aby problem ten dotarł do szerszej wiadomości publicznej. Starają się one pokazać politykom i unijnym ministrom ds. rybołówstwa, że od zasobności mórz Europy zależy cały europejski sektor rybołówstwa, przyszłość społeczności lokalnych z nim związanych oraz zaopatrzenie w ryby dla Europejczyków. Przełowienie ma wpływ na to czy nasze dzieci i wnuki spróbują w swoim życiu różnorodnych rybnych dań, jak często ryby będą gościć na naszych stołach i wreszcie na samą cenę rybnych produktów.
Także europejscy politycy, w tym Minister Sawicki zdają się nie zauważać tego problemu, czego dowodem jest ustalenie limitów połowowych dla stad Morza Bałtyckiego na 2015 rok, które odbiegają od zaleceń specjalistów. Czym podyktowane są te decyzje?
To bardzo dobre pytanie. Z jednej strony problem przełowienia jak najbardziej został przez polityków zauważony. Świadczy o tym uzgodniona przez Komisję Europejską, Parlament Europejski oraz Radę Ministrów ds. Rolnictwa i Rybołówstwa, w tym Ministra Marka Sawickiego, nowa Wspólna Polityka Rybołówstwa, która obowiązuje od 1 stycznia 2014r. Najważniejszym celem tej obowiązującej prawnie polityki wspólnotowej jest odbudowa zasobów morskich poprzez zakończenie przełowienia (odpowiednie dostosowanie wielkości połowów) do 2015r. tam gdzie to możliwe, a najpóźniej do roku 2020 dla wszystkich pozostałych stad ryb. Mamy więc czytelne ramy i przepisy, które zobowiązują unijnych ministrów ds. rybołówstwa do odtworzenia nadmiernie eksploatowanych stad ryb w jak najszybszym terminie. Niecały miesiąc temu, w październiku, odbyło się spotkanie Rady Ministrów ds. Rolnictwa i Rybołówstwa, na którym ministrowie zadecydowali o wielkościach limitów połowowych dla Morza Bałtyckiego. Było to pierwsze posiedzenie Rady nt. limitów połowowych od momentu obowiązywania zreformowanej Wspólnej Polityki Rybołówstwa. Niestety unijni ministrowie ds. rybołówstwa, w tym minister Marek Sawicki wyznaczyli limity połowowe dla 5 z 10 stad ryb bałtyckich powyżej rekomendacji naukowców, przyczyniając się tym samym do pogłębiania problemu przełowienia. Dwa z tych stad to bardzo ważne gospodarczo stada dorsza. Ministrowie od lat ustanawiają limity połowowe w oparciu o krótkoterminowe cele – uzyskania jak największych połowów w roku kolejnym – zamiast dostrzec korzyści płynące z odtworzenia zasobów morskich w perspektywie długoterminowej. W 2014 roku ministrowie ds. rybołówstwa, w tym Minister Marek Sawicki, ustalili limity połowowe średnio o 35 procent powyżej zaleceń naukowców. Tymczasem respektowanie zaleceń specjalistów reprezentujących Międzynarodową Radę Badań Morza – oficjalną instytucję doradczą dla Komisji Europejskiej – jest kluczowe dla przywrócenia dawnego bogactwa europejskich mórz.
Które stada ryb są najbardziej przetrzebione? Ile czasu potrzeba, by odbudować stada do bezpiecznego poziomu?
Jest to pięć stad ryb z regionu Atlantyku Północno- Wschodniego, dla których Międzynarodowa Rada Badań Morza proponuje zerowe limity połowowe. Biomasa ryb z tych stad spadła do tak niskiego poziomu, że ich zdolność do reprodukcji jest osłabiona. Naukowcy uznali, iż przy dalszym prowadzeniu połowów samoodtwarzanie się tych stad nie będzie możliwe. Są to stada: dorsz w Morzu Irlandzkim; sola w morzu Irlandzkim; dorsz w obszarze Kattegat; witlinek w Morzu Irlandzkim oraz stado molwy niebieskiej.
Czy jest to jedynie problem UE?
Niestety problem przełowienia ma charakter globalny. Unia Europejska ma szansę stać się przykładem odpowiedzialnego zarządzania zasobami morskimi dla innych regionów świata, jeśli unijni ministrowie ds. rybołówstwa będą podejmowali coroczne decyzje w sprawie wielkości limitów połowowych zgodnie z celami obowiązującej Wspólnej Polityki Rybołówstwa oraz w oparciu o rekomendacje naukowców.
Przed nami spotkanie ministrów ds. rybołówstwa, tym razem politycy będą debatować nad losem stad ryb głębinowych i stad ryb Atlantyku i Morza Północnego. Jakich decyzji możemy się spodziewać?
Już 10-11 listopada odbędzie się Rada Ministrów ds. Rolnictwa i Rybołówstwa podczas której ministrowie zadecydują o limitach połowowych dla stad głębinowych. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że unijna flota prowadzi połowy również na głębokości 600 a nawet 1000 metrów! W głębinach morskich panują bardzo specyficzne warunki. Brak światła, a w związku z tym brak roślin, bardzo niskie temperatury i ograniczone źródła pokarmu sprawiają, że te wyjątkowe ekosystemy zamieszkują wysoko wyspecjalizowane zwierzęta. Ponadto większość gatunków ryb głębinowych rośnie powoli, późno osiąga dojrzałość oraz wydaje na świat mało liczne potomstwo. Oznacza to, że ryby te są w sposób szczególny narażone na konsekwencje przełowienia.
Przed nami jest również grudniowe spotkanie ministrów ds. rybołówstwa, na którym zapadną decyzje odnośnie limitów połowowych dla największej liczby stad, największego akwenu – Oceanu Atlantyckiego. 15-16 grudnia unijni ministrowie, w tym Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi Pan Marek Sawicki, będą mieli okazję pokazać obywatelom UE, że zależy im na przywróceniu dawnego bogactwa mórz Europy. Od decyzji w sprawie stad Atlantyku północno-wschodniego i wód przylegających, w tym Morza Północnego, Morza Irlandzkiego; wód na zachód od Szkocji i Irlandii oraz morza Celtyckiego, zależy przyszłość znaczącej części europejskiego sektora rybołówstwa. Apelujemy o ustanowienie takich wielkości limitów połowowych dla stad głębinowych i stad Atlantyku północno-wschodniego, które będą zgodne z rekomendacjami naukowców z oficjalnych instytucji doradczych UE oraz przyczyniały się do osiągnięcia najważniejszego celu Wspólnej Polityki Rybołówstwa jakim jest odtworzenie zasobów morskich do zrównoważonych poziomów.
Poza polityką są jeszcze konsumenci, którzy wyznaczają trendy. Gdzie możemy znaleźć informacje na temat przełowienia.
Wszystkich, którym zależy na zdrowych, zasobnych w ryby ekosystemach morskich, zachęcam również bardzo do przyłączenia się do Kampanii na rzecz zakończenia przełowienia w Europie północno-zachodniej – Ending Overfishing in Northwestern Europe Campaign. Wszystkie informacje znajdą Państwo na stronie internetowej Kampanii: pewtrusts.org/endeuoverfishing
Dziękuję za rozmowę
Justyna Niewolewska – Kampania na rzecz zakończenia przełowienia w Europie północno-zachodniej (Ending Overfishing in Northwestern Europe Campaign), doradca ds. rybołówstwa dla The Pew Charitable Trusts.
Nie dałoby się stworzyć morskiego parku narodowego albo objąć najbardziej zagrożonych ryb ochroną?
Przeciętny zjadacz chleba rzeczywiście nie czuje się bezpośrednim uczestnikiem tego problemu… pochodzenie ryb na jego talerzu nadal wielu jest obojętne…. Problem wynika z ignorancji i arogancji polityków. Taki sam problem dotyka zasobów w wodach śródlądowych. Stąd decyzyjność winna w głównej mierze spocząć w rękach ekspertów, a nie polityków, którzy w sumie reprezentują najczęściej interesy określonych grup…
Politycy słuchaja głus ludu, a lud w tym m. in rybacy chca zararabiać:)
No niestety, to czego nie widzimy, nie doświadczamy na własnej skórze nas po prostu nie obchodzi…. Ludzie to ignoranci