Rzecz o myślistwie – za i przeciw
Ekologia.pl Środowisko Przyroda Rzecz o myślistwie

Rzecz o myślistwie

Myśliwy przy trofeum
Myśliwy przy trofeum

Tytuł został zaczerpnięty z pewnej starej książki autorstwa niemieckiego naukowca, Heriberta Kalchreutera Rzecz o myślistwie – za i przeciw. Książka traktuje o złożonych zależnościach między łowiectwem a populacjami zwierząt. Autor bierze w obronę myślistwo, jako działalność, która nie tylko nie ma negatywnego wpływu na populacje zwierząt, ale wręcz przeciwnie może mieć wpływ bardzo pozytywny.

Tak, to nie pomyłka! Trudno się nie zgodzić z argumentem, że w dzisiejszym skomercjalizowanym świecie fakt wykładania grubych pieniędzy na polowania powoduje, że środowisko życia zwierząt jest chronione. Nikomu nie zależy na ochronie zwierząt jako takiej. Lokalne społeczności są nią zainteresowane tylko wtedy, gdy przynosi korzyści finansowe. Tak się dzieje np.: w afrykańskich parkach safari, gdzie myśliwi zostawiają grube pieniądze, które w części są przeznaczane potem na ochronę parku. Jeśli więc wartości zwierzęcia  nie da się określić w dolarach lub euro, to znaczy że jest bezwartościowe i nikogo nie obchodzi jego los. Znamy to z własnej historii – Jagiełło polował na żubry i zwierzęta te zachowały się do dziś. W tym momencie, los głuszca wydaje się być przesądzony, pomimo że nikt już w kraju na niego nie poluje.

Myśliwi na całym świecie dość często postrzegani są jako jeden z czynników, który przyczyna się do ginięcia zwierząt. Skojarzenie na pierwszy rzut oka dość oczywiste, a jednak sprawa nie jest taka prosta. To prawda, że polowania bez ograniczeń, regulacji prawnych i podstaw naukowych doprowadzały (lub przynajmniej w znacznym stopniu przyczyniały się) w historii do bezpowrotnego wyniszczenia gatunków. Tak zginął gołąb wędrowny, przelatujący jeszcze do lat 80. XIX wieku niezliczonymi stadami przez Amerykę Północną. Był najliczniejszym gatunkiem ptaka na Ziemi, jego liczebność liczona mogła być w miliardach! Na masową skalę też na niego polowano. Zgodnie z relacjami, była to systematyczna, przemysłowa wręcz rzeź. Los gołębia wędrownego przypieczętowały jednak dopiero polowania w miejscach lęgowych i zmiany w środowisku. Samica gołębia wędrownego składała bowiem w sezonie tylko jedno jajo, a ptaki były bardzo wrażliwe na zakłócanie lęgów.

Europejscy koloniści osiedliwszy się w Afryce Południowej traktowali dzikie zwierzęta jako konkurencję dla bydła. W sposób zorganizowany i systematyczny strzelali do wszystkiego co się rusza. Doprowadzili do wytrzebienia roślinożerców na olbrzymim obszarze, a ich najtragiczniejszą ofiarą stała się kwagga – występujący na ograniczonym obszarze gatunek zebry o pasach pokrywających tylko przednią część ciała. Trudno co prawda działania te nazwać polowaniem – była to celowa, programowa eksterminacja.

Przykład kwaggi wskazuje pewien kluczowy czynnik dla zagrożenia gatunku – ograniczony obszar występowania. Na wytępienie zawsze najbardziej narażone są gatunki endemiczne, występujące  np.: tylko na jednej wysepce, bądź dolinie górskiej pośród lasu deszczowego. W takich izolowanych środowiskach, zwierzęta wykształcają w drodze ewolucji bardzo wyspecjalizowane przystosowania. Natomiast wobec zagrożeń, które lokalnie nie występują, stają się całkiem bezbronne.

Tu dochodzimy do historii alki olbrzymiej i dronta dodo. Te ptaki, podobnie jak gołąb wędrowny, można dziś zobaczyć już tylko w muzeum. Smutny to obraz. To zaledwie kilka wypchanych pakułami i sianem skórek, przykurzonych i nagryzionych przez mole, straszących wytrzeszczonymi szklanymi oczyma. Alka olbrzymia i dodo nie potrafiły latać. Na swoich odizolowanych od świata wyspach nie miały naturalnych wrogów, przed którymi musiałyby uciekać. Do brzegu przybijały jednak żaglowce, pełne wygłodniałych marynarzy spragnionych świeżego mięsa…  Czy to były polowania? W pewnym sensie tak, choć nie takie, z jakimi mamy do czynienia dziś w Europie.

Mysliwy i jego trofeum

Mysliwy i jego trofeum

Niektóre badania dowodzą, że prawidłowo zarządzane, planowe myślistwo nie jest czynnikiem decydującym dla zmian liczebności populacji zwierząt. W naszej rzeczywistości powoduje to, niestety, presja nas wszystkich na środowisko, jego zmiany, urbanizacja, intensywne rolnictwo, leśnictwo czy wręcz unicestwianie olbrzymich obszarów lasów tropikalnych odbywające się na nasze zamówienie i za naszym przyzwoleniem. Nie trzeba szukać kozła ofiarnego w postaci myśliwego. To my sami powodujemy eksterminację gatunków, popijając kawkę przed ekranem telewizorem czy robiąc zakupy w hipermarkecie.

Odrębną sprawą jest istota sportu zwanego myślistwem. Relaks na łonie natury, w otoczce tradycyjnych akcesoriów i rytuałów oraz obłudnego języka, który nie nazywa krwi krwią, a bestialskiego morderstwa – morderstwem. Czy człowiek cywilizowany, wykształcony, kulturalny, nierzadko wywodzący się z elit naszego społeczeństwa, nie powinien dostrzegać makabrycznej istoty swego hobby? Być może polowania nie są dziś powodem ginięcia gatunków, tylko czy zdajemy sobie sprawę z moralnego absurdu, jakim są polowania w naszym dzisiejszym „cywilizowanym” świecie?

Ekologia.pl

4.4/5 - (20 votes)
Post Banner
Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Zabijanie dla przyjemności to wynaturzenie.

Rozumiem, że jesteś wegetarianinem, jeśli zabierasz negatywny głos w sprawie łowiectwa? Bo jeśli nie, to jesteś debilem, a jeśli ktoś zabija jedynie dla dla przyjemności, to ma problem z psychiką. Myśliwy uśmierca zwierzę po to, żeby realizować plan pozyskania zwierzyny łownej, zwany planem hodowlanym. Jeśli masz wątpliwości czy uśmiercanie zwierzęcia sprawia przyjemność, idź do ubojni i porozmawiaj z pracownikiem, który dokonuje uboju. Poznaj jego rodzinę i zapytaj jakim jest mężem i ojcem.

Ciekawe ile Twoja egzystencja do tej pory pochłonęła istnień zwierząt. Przecież jak kupujesz kebaba, dotykasz skórzanej kierownicy w samochodzie, spacerujesz w skórzanych butach, a może i piszesz wprost ze skórzanego fotela uśmiercasz pośrednio swoją kartą płatniczą więcej zwierzaków, niż przeciętny myśliwy. Różnica pomiędzy Tobą, a tym jak go nazywasz „wynaturzeńcem” polega na tym, że on jednak ma większy szacunek do życia wszystkich zwierząt, a dla Ciebie empatia się kończy na bezdomnym psie i sarence w lesie.