Odpowiedzi udzielili:
Iwo Łoś, Anna Ogniewska koordynator kampanii „Klimat i Energia”, Greenpeace Polska
Anna Ogniewska, koordynatorka projektu „Energia odnawialna”, Greenpeace Polska
konsultacja naukowa – dr. hab. Leszek Pazderski
Szanse na wybudowanie i uruchomienie w Polsce elektrowni jądrowej są nikłe

Pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce miałaby ruszyć w 2024 r., druga w 2035 r. – zakłada przyjęty przez rząd Program Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ). Stawiając na atom: na jakie koszty i wyzwania Polska powinna się przygotować? Czy Polsce potrzebna jest elektrownia jądrowa? Na te i inne pytania odpowiadają Iwo Łoś, koordynator kampanii „Klimat i Energia” i Anna Ogniewska, koordynatorka projektu „Energia odnawialna” z Greenpeace Polska.
Joanna Szubierajska: Jak oceniają Państwo plany rządu odnośnie budowy elektrowni jądrowych w Polsce?
Iwo Łoś, Anna Ogniewska: Pomysł ten jest szkodliwy zarówno dla polskiego sektora energetycznego, jak gospodarki kraju jako całości. Elektrownie jądrowe są nie tylko niebezpieczne, ale przede wszystkim ekonomicznie nieopłacalne. Zwraca na to uwagę nie tylko Greenpeace, ale także niezależni eksperci oraz naukowcy z uczelni technicznych w Polsce, jak np. prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej czy prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej. Trzeba podkreślić, że budowa elektrowni jądrowej to wydatek rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych, a koszt wytwarzania energii z takiego obiektu będzie w dłuższej perspektywie wyższy niż koszt energii ze źródeł odnawialnych. Potwierdza to m.in. raport ekspercki „Morski wiatr kontra atom. Analiza porównawcza morskiej energetyki wiatrowej i energetyki jądrowej oraz ich potencjału tworzenia nowych miejsc pracy”, sporządzony przez Instytut Energetyki Odnawialnej w oparciu o model ekonomiczny Massachusetts Institute of Technology. (www.greenpeace.org). Wynika z niego jasno, że zamiast budować elektrownię jądrową o mocy 3000 MW, Polska może zainwestować w elektrownie wiatrowe na Bałtyku o łącznej mocy 5700 MW, które wytworzą taką samą ilość energii elektrycznej, w dodatku tańszej, i dostarczą większą ilość miejsc pracy. Potwierdza to także najnowsza, zaktualizowana analiza kosztowa wykonana przez głównego autora raportu, Grzegorza Wiśniewskiego (https://cire.pl/pokaz-pdf).
Wiatraki na morzu to zresztą tylko jedno z licznych odnawialnych rozwiązań. Co więcej, elektrownia jądrowa i tak nie powstanie w ciągu najbliższych kilkunastu lat, a niedobory mocy, ze względu na wygaszanie najstarszych i najbardziej brudnych elektrowni węglowych, pojawią się w Polsce już za lat kilka – jedynie odnawialne źródła energii i wzrost efektywności energetycznej są w stanie wypełnić tę lukę na czas.
Co z argumentem, że elektrownia jądrowa, to nowe miejsca pracy i ożywienie gospodarcze w rejonie lokalizacji inwestycji?
W przypadku elektrowni jądrowej większość środków finansowych które wyasygnują polscy podatnicy i konsumenci prądu


wypłynie za granicę – gdyż praktycznie wszystko będzie pochodzić z innych państw: sama technologia jądrowa, reaktory, paliwo uranowe lub plutonowe, zapewne większość specjalistów – my Polacy dostarczymy tylko ziemię pod budowę i wodę do chłodzenia reaktorów oraz teren na składowanie odpadów. Innymi słowy, wszyscy zrzucimy się na to, by powstały miejsca pracy w jednym z krajów dysponujących jądrowym know-how (być może w takim, który sam odchodzi od energetyki jądrowej, jak Japonia), i by na polskim atomowym projekcie zarobiły tamtejsze koncerny.
A co z bezpieczeństwem? Eksperci przekonują, że współczesne elektrownie atomowe są bezpieczne
Przede wszystkim nie istnieje i nigdy nie będzie istnieć żadna do końca bezpieczna elektrownia jądrowa. Również w przypadku reaktorów najnowszych generacji istnieje ryzyko, że dojdzie do awarii skutkującej znaczącym skażeniem radioaktywnym. Powód jest prosty: wszelkie modele obliczeniowe, na które powołuje się lobby jądrowe zapewniające o bezpieczeństwie swych produktów, sprawdzają się świetnie – ale na papierze. W rzeczywistości nie uwzględniają i nie są w stanie uwzględnić czynników nieprzewidywalnych – zwłaszcza tzw. czynnika ludzkiego – zwykłego błędu, nieodpowiedzialności (błąd ludzki jak w przypadku Fukushimy), świadomego działania (np. ataku terrorystycznego). Wieże World Trade Center miały zgodnie z obliczeniami amerykańskich architektów stać setki lat – nikt nie wpadł na to, że ktoś może o nie rozbić wypełnione paliwem boeingi. A czy komuś przyszło do głowy, że może się rozbić samolot rządowy dużego europejskiego państwa z prezydentem na pokładzie, wyposażony we wszelkie techniczne nowinki i pilotowany przez załogę najbardziej elitarnego pułku lotnictwa?
W Fukushimie też nie miało prawa dojść do katastrofy – a jednak doszło, a japońska komisja parlamentarna stwierdziła jasno, że błąd ludzki był istotnym powodem katastrofy. Pytanie także czy naprawdę jesteśmy w stanie w Polsce wziąć odpowiedzialność za budowę tak newralgicznego obiektu? Jeśli od ponad roku nie może zostać oddany do użytku fragment autostrady A1 koło czeskiej granicy, bo zbudowany most w Mszanie ma wadę konstrukcyjną, jeśli nie tak dawno otwarty pas startowy na lotnisku w Modlinie rozsypał się po kilku miesiącach użytkowania, bo ktoś zastosował niewłaściwy beton – jest to tylko irytujące.
W jaki sposób może się to przełożyć na budowę elektrowni jądrowych?
Proszę sobie wyobrazić, że tego rodzaju wadę konstrukcyjną ma betonowa osłona reaktora jądrowego albo system bezpieczeństwa całej elektrowni… Zresztą nie trzeba sięgać do wyobraźni. Na budowie fińskiej elektrowni Jądrowej Olkiluoto 3 stwierdzono setki poważnych błędów konstrukcyjnych, związanych m.in. z niewłaściwymi spawami, źle użytym betonem itd. Stąd


między innymi ogromne opóźnienia w realizacji tamtego projektu oraz koszty budowy trzykrotnie wyższe niż planowano. Dlatego ci, którzy tak zachwalają budowę elektrowni jądrowych nad polskim Bałtykiem, powinni powiedzieć, co planują zrobić, jeśli jednak kiedyś dojdzie do wypadku jądrowego i skażona zostanie znaczna część województwa pomorskiego? Czy mają np. pomysł, gdzie przesiedlą wtedy ludzi z powiatów koło Gdańska – i kto za to zapłaci? No i zanim zacznie się budować elektrownię jądrową, wypadałoby powiedzieć, co z odpadami promieniotwórczymi – jak wiadomo, problem ten nigdzie na świecie nie został rozwiązany, a kraje obecnie odchodzące od atomu głowią się co dalej robić z odpadami, które były tymczasowo składowane na terenie elektrowni. Przyjęty przez rząd program jądrowy też nie dostarcza rozwiązania.
Na co przeznaczyliby Państwo te 60 mld złotych, które rząd planuje wydać na elektrownie jądrowe?
Przede wszystkim koszt 60 mld złotych to koszt nierealny, zaniżony. Zamiast inwestować w energetykę jądrową, rząd powinien położyć większy nacisk na poprawę efektywności energetycznej, rozwój źródeł odnawialnych, w tym fotowoltaiki i morskich farm wiatrowych, a przede wszystkim w większym zakresie wspierać energetykę rozproszoną i mikroinstalacje OZE. Analizy przedstawione w opracowaniu Instytutu Energetyki Odnawialnej „Krajowy Plan Rozwoju Mikroinstalacji Odnawialnych Źródeł Energii do 2020 roku”, wykazują, że gdyby rząd zrealizował założenia „Krajowego planu działań w zakresie energii ze źródeł odnawialnych”, już do roku 2020 w sektorze mikroinstalacji mogłoby powstać 2,5 mln prosumentów, co odpowiadałoby 25 GW mocy zainstalowanej, w tym 2 GW samej energii elektrycznej (czyli więcej niż moc planowanych nowych bloków elektrowni Opole). Produkcja energii mogłaby wynieść ponad 35 TWh, w tym 3 TWh energii elektrycznej.
To są na razie analizy, które ciężko będzie wcielić w życie bez ustawy o OZE
Prace nad projektem ustawy trwają już blisko 3 lata i nadal nie jest pewne, kiedy ustawa wejdzie w życie. Co więcej, zdaniem ekspertów kolejne projekty prezentowane przez Ministerstwo Gospodarki ograniczają wsparcie dla energetyki rozproszonej i prosumentów. Jeżeli rząd w kształcie zaproponowanym 4 lutego br., bez wprowadzenia stabilnego systemu wsparcia dla najmniejszych źródeł, będzie to jasny znak, że nie myśli o rolnikach, właścicielach domów jednorodzinnych, którzy dzięki inwestycjom w odnawialne źródła energii mogliby obniżyć swoje rachunki za energię.
Z drugiej strony wiatraki również wywołują protesty – że hałasują, że zanieczyszczają przestrzeń
Tam, gdzie społeczności lokalne mają swój udział w inwestycji, a zatem i w zyskach z niej, protestów nie ma. Oczywiście wszelkie inwestycje, zarówno te największe jak i mniejsze np. wiatrowe, powinny być realizowane z poszanowaniem wymogów środowiskowych oraz z uwzględnieniem opinii zainteresowanych społeczności. Dodatkowo, gdy spojrzymy na badania opinii społecznej, widać jasno, że zdecydowana większość Polaków woli energię odnawialną od energii z węgla i atomu. Badania przeprowadzone w listopadzie 2013 roku przez CBOS wykazują, że aż 89 procent Polaków chce, aby więcej energii pochodziło właśnie ze źródeł odnawialnych
Energia z OZE nie należy do najtańszych i wymaga kosztownych subsydiów
Każde źródło energii na świecie jest subsydiowane. Dopłacamy nie tylko do produkcji energii ze źródeł odnawialnych. Według ostatnich danych Międzynarodowej Agencji Energetyki, subsydia dla energetyki konwencjonalnej w skali świata są 6 razy większe niż dla OZE.
Czyli nasz polski węgiel również jest subsydiowany?
Od lat największe subsydia w Polsce idą na energetykę węglową. Powinny one zostać wycofane lub przekierowane na rzecz rozwoju sektora energii odnawialnej, który z czasem przestanie ich potrzebować. Natomiast energia z elektrowni jądrowej będzie droższa niż z OZE – potwierdza to zarówno obecna sytuacja na rynku jak i m.in. wspomniane wcześniej analizy. Broniąc partykularnych interesów koncernów energetycznych i wyolbrzymiając koszty tzw. zielonej energetyki często nie bierzemy pod uwagę kosztów systemu, z którego korzystamy. Do kosztów inwestycyjnych energetyki węglowej nie dodaje się kosztów zewnętrznych czyli związanych z zanieczyszczeniem środowiska, stratami w rolnictwie i szkodami dla zdrowia ludzi. Ceny energii ze źródeł odnawialnych w krajach, które postawiły na ich rozwój, coraz szybciej spadają. Na przykład w skali UE koszt produkcji energii z OZE ma zrównać się z kosztem produkcji energii z węgla w perspektywie dziesięciolecia.
Dlaczego panuje powszechne przekonanie, że zielona energia jest droga?
Jednym z powodów, dla których uważa się, że energetyka odnawialna jest droga, jest fakt, że dopłaty inwestycyjne do OZE są jawne, a wsparcie dla energetyki konwencjonalnej jest w dużym stopniu bezpośrednio wpisane do budżetu państwa i przerzucone na podatników.
Mówi się, że paliwa stałe, w tym głównie węgiel, będą podstawą polskiej energetyki przez wiele lat. Natomiast dni słonecznych mamy niewiele, a wieje też słabo– czy Polska ma warunki do rozwoju OZE?
Ani nie wieje słabo, ani nie brakuje dni słonecznych. Ale po kolei. Po pierwsze, każde źródło energii ma swoje wady. A po drugie


nie ma niezawodnego systemu energetycznego. Pomimo tego, że obecnie prawie 90 proc. energii elektrycznej produkowanej jest z węgla, w chwili obecnej tereny peryferyjne, obszary rolnicze w Polsce borykają z wieloma problemami, jak obniżone napięcie, przerwy w dostawach prądu (licząc na mieszkańca – osiem razy dłuższe niż średnia europejska i dwadzieścia razy dłuższe niż w Niemczech). Poza tym obecny model produkcji energii niesie ze sobą niezliczoną liczbę problemów – wzrost cen wydobycia węgla ze względu na kurczenie się zasobów w czynnych kopalniach, konieczność wysiedlenia ponad 30 tys. ludzi w przypadku ewentualnej budowy nowych kopalni odkrywkowych węgla brunatnego, zanieczyszczenie powietrza pyłami i metalami ciężkimi, obniżenie jakości życia mieszkańców, obniżenie poziomu wód gruntowych, obniżenie produktywności rolnictwa, konieczność modernizacji przestarzałej infrastruktury, itd. W tej perspektywie pytanie – a co gdy nie wieje i nie świeci trochę blednie.
Wbrew obiegowym opiniom, Polska ma dobre warunki do rozwijania odnawialnych źródeł energii, których jak na razie nie wykorzystuje. Potencjał słońca i wiatru, o którym Pani wspomina, wykorzystujemy w ułamku procenta. Według analiz ekspertów z Instytutu Energetyki Odnawialnej, prezentowanych również w ostatnim raporcie Greenpeace „[R]ewolucja energetyczna dla Polski”, realny potencjał techniczny OZE w naszym kraju (czyli taki którego wykorzystanie jest obecnie uzasadnione w sensie ekonomicznym) przekracza o 35 poc. całkowite pozyskanie energii pierwotnej w Polsce w roku 2011.
Jeżeli nie elektrownie wiatrowe i systemy fotowoltaiczne, to co nam pozostaje?
Nie powinniśmy pytać – co nam pozostaje, tylko jakie mamy możliwości, jaki mamy potencjał. Zamiast narzekać, powinniśmy zacząć rzeczywiście wykorzystywać czas kiedy świeci i wieje. Mamy doskonałe warunki wietrzne i jeden z największych potencjałów rynkowych morskich farm wiatrowych nad Bałtykiem. Poza tym, mamy duży potencjał w zakresie energii geotermalnej, małej energetyki wodnej, lokalnie wykorzystywanej biomasy. Energetyka odnawialna cały czas się rozwija. Na rynek wchodzą urządzenia coraz bardziej zaawansowane technologicznie, układy hybrydowe. Trwają prace nad magazynowaniem energii, rozwojem efektywnego zarządzania energią i inteligentnych sieci. Musimy pamiętać też, że nigdy nie będzie tak, że nie będzie wiało w całym kraju, ani też nie zmienimy naszego systemu energetycznego z dnia na dzień. Jeszcze przez wiele lat energetyka odnawialna będzie koegzystować z konwencjonalną. Ale zmiany trzeba zacząć już dziś.
Rozwój cywilizacyjny wymaga coraz większej konsumpcji energii − czy prąd ze źródeł odnawialnych będzie w stanie zaspokoić nasze potrzeby energetyczne?
Wzrost gospodarczy jest nierozerwalnie związany z zużyciem coraz większej ilości energii. Rozwój jest czymś zupełnie innym i oznacza zmianę jakościową („jak zrobić coś lepiej?”), nie ilościowa („jak zrobić więcej?” – więcej przedmiotów, więcej usług związanych z zużyciem dużych ilości energii). Rozwój w kontekście energii oznacza więc np. zwiększenie efektywności energetycznej – pole, w którym Polska na nadal ogromny potencjał – lub inteligentne sieci energii, które ograniczają straty związane z przesyłem i zwiększają bezpieczeństwo energetyczne kraju. Energia ze źródeł odnawialnych (ciepło i prąd) może w perspektywie nadchodzących dekad – do roku 2050 – prawie w całości zaspokoić potrzeby mieszkańców Polski. Co więcej, jest to jedyne źródło energii, które może tego dokonać, ponieważ ceny energii ze źródeł kopalnych rosną i będą rosnąć nadal w przyszłości.
Ze względu na ewidentne granice wzrostu (w postaci zmian klimatu i wyczerpywania się paliw kopalnych) dalszy rozwój jest możliwy wyłącznie w oparciu o energię odnawialną. Potwierdza to ekspercki raport Greenpeace „[R]ewolucja energetyczna dla Polski”. Wykorzystanie potencjału OZE w Polsce jest obecnie niewielkie – wynosi zaledwie 7,8 proc. W roku 2050 z OZE może być wyprodukowane nawet 88 proc. energii elektrycznej oraz 76 proc. energii cieplnej i chłodu. Jednym z kluczowych argumentów przemawiających za rozwojem OZE i poprawą efektywności energetycznej są koszty energii dla odbiorców. Na zmianie strategii i stopniowym przechodzeniu na produkcję energii ze źródeł odnawialnych najbardziej skorzystają ludzie.
A co z rachunkami za energię?
Wbrew obiegowym opiniom, rozwój OZE w Polsce nie wpłynie znacząco na wysokość rachunków za energię do roku 2030. Za to po roku 2030 koszty energii elektrycznej dla odbiorców zaczną spadać. W strategii ukierunkowanej na OZE osiągną 82 Euro/MWh, podczas gdy utrzymanie obecnej polityki podniesie te koszty do 118 Euro/MWh. Co więcej, zwiększenie wykorzystania potencjału krajowych źródeł odnawialnych prowadzi do obniżenia kosztów produkcji energii, znacznego ograniczenia importu surowców, zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego regionów.
Ponadto, mamy ogromne możliwości w zakresie poprawy efektywności energetycznej. W chwili obecnej energochłonność polskiej gospodarki jest dwa razy wyższa niż średnia w Unii Europejskiej. Dzięki zmniejszeniu energochłonności i poprawie efektywności energetycznej polski przemysł może stać się bardziej konkurencyjny.
Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe argumenty − jakie są realne szanse na to, że do 2025 roku ruszy pierwszy polski reaktor atomowy?
Z powodów ekonomicznych, technicznych i społecznych możliwości wybudowania i uruchomienia w ciągu około 10 lat pierwszego bloku elektrowni jądrowej są nikłe.
Po pierwsze, niespecjalnie widać chętnych do sfinansowania tej kosztownej inwestycji – oczywiście, znalazłyby się banki chętne udzielić kredytów, ale pod warunkiem że ktoś, najlepiej polski rząd (czyli podatnicy), zagwarantuje ich spłatę. Bankowcy bowiem świetnie wiedzą, że to przedsięwzięcie ryzykowne i może nigdy się nie zwrócić. Tym bardziej, że samo wsparcie państwowe dla atomu jest kontrowersyjne w UE i może być wstrzymywane przez Komisję Europejską, co widać na przykładzie projektu Hinkley Point.
Po drugie, doświadczenie uczy, że nawet w bardzo zaawansowanych technologicznie krajach projekty jądrowe trwają o wiele dłużej niż zakładały harmonogramy, a ich kosztorysy w międzyczasie też znacząco wzrastają. W przypadku elektrowni Olkiluoto 3 w Finlandii opóźnienie wynosi już pięć lat, a budżet został przekroczony ponad dwukrotnie. Podobnie jest z inwestycją we Flamanville we Francji. Można sobie wyobrazić, jak wyglądać to będzie w Polsce – wystarczy porównać jaka miała być długość autostrad i dróg ekspresowych na Euro 2012, a ile do tego czasu oddano do użytku.
Po trzecie, w Polsce mamy do czynienia ze znaczącym brakiem akceptacji społecznej dla elektrowni jądrowej, co potwierdzają m.in. badania prowadzone od kilku lat przez CBOS − ponad połowa dorosłych Polek i Polaków mówi NIE takiemu obiektowi. Najlepszym, choć lokalnym, sondażem było zresztą referendum w gminie Mielno wytypowanej jako jedna z trzech lokalizacji elektrowni jądrowej. Tam w lutym 2012 r. około 94 proc. mieszkańców zagłosowało w referendum przeciw budowie elektrowni jądrowej, i to przy niespotykanie wysokiej frekwencji ok. 57 proc.. Te protesty będą narastać, szczególnie że zgodnie z planami lokalizacyjnymi rządu i PGE, obiekty te miałyby zostać zlokalizowane w regionach turystycznych, nadmorskich i cennych przyrodniczo, co dla mieszkańców nadmorskich gmin oznacza prawdziwą katastrofę ekonomiczną – w końcu mało kto zechce przyjechać w lecie nad Bałtyk by wypoczywać w cieniu atomówki postawionej tuż obok plaży (a wcześniej – by wypoczywać na placu budowy, w końcu taki obiekt będzie stawiany przez wiele lat, w trakcie których będą trwały prace konstrukcyjne, budowana towarzysząca infrastruktura – drogi technologiczne, linie elektroenergetyczne, jeździł ciężki sprzęt itp.). Swoją drogą, już sam pomysł by z nadmorskich kurortów robić strefy przemysłowe jest kuriozalny.
Jednym z argumentów na rzecz budowy elektrowni jądrowej jest to, że inne kraje idą w tym kierunku. Ile w tym prawdy?
W Europie odchodzi się od energetyki jądrowej! Robią to m.in. Niemcy, Szwajcaria, Bułgaria, Włochy oraz Litwa. W tych ostatnich dwóch krajach miały miejsce w ostatnich latach ogólnokrajowe referenda, w których większość głosujących obywateli powiedziało zdecydowane NIE dla atomu. Niedawno zatrzymano także inwestycję jądrową w obwodzie kaliningradzkim. W zeszłym roku zaś wyrokiem Sądu Najwyższego zatrzymana została rozbudowa elektrowni Mochovce w Słowacji – ze względu na kwestię oddziaływania na środowisko i bezpieczeństwo. Takich przykładów jest więcej. My Polacy jesteśmy w lepszej sytuacji – nie mamy w kraju elektrowni jądrowej i najlepsze co jako społeczeństwo możemy zrobić, to po prostu w nią nie brnąć. Im wcześniej obecny rząd wycofa się z tego niebezpiecznego, kosztownego i skądinąd mało realnego projektu, tym więcej środków uda się zachować na bezpieczniejsze i bardziej realistyczne cele w sektorze energetycznym.
Dziękuję za rozmowę






A skąd bierze się coraz więcej zachorowań na nowotwory i w coraz młodszym wieku, niech tu pseudo ekonomiści nie sieją propagandy, niech dotrze do nich że Polska ma młode góry Karpaty a takie właśnie są aktywne sejsmicznie w przypadku naturalnych ruchów ziemi nie mówiąc o Haarp.Do tej pory mamy skutki promieniowania z Fukuszimy.Takie wszędobylskie promieniowanie nie wybiera ludzi i twierdzenie że atom jeszcze nikogo nie zabił to bzdura ,już zabił i jeszcze będzie zabijał przez lata, choć awarie nie miały miejsca w Polsce.Mamy gaz łupkowy mamy węgiel, mamy warunki do rozwoju alternatywnych źródeł energii, tylko trochę dobrej woli i mądrej wiedzy / o ruchach ziemi można przypomnieć sobie z geografii kl 7 i 8 szkoły podstawowej także w tej lekturze można sobie przypomnieć o zmianach klimatycznych na ziemi . A swoją drogą dlaczego atmosfera wokół Wenus się też ociepla podczas gdy składa się w 95% z dwutlenku węgla i brak jest tam jakiejkolwiek gospodarki .Do przemyślenia !!!!!!
TAK DLA ATOMU NIE DLA GAZPROMU! Energetyka jądrowa stała się polską racją stanu! Widać to w obliczu działań rosyjskich na Ukrainie. To przede wszystkim energetyczne niezależność, na północy Polski spala się węgiel importowany w tym z Rosji także, elektrownia jądrowa go z tamtąd wyprze! A co do tego jak szybko będzie wybudowana? Dziś z przyczyn politycznych nie ma priorytetu tylko węgiel go ma! Zorganizujmy się w ruch poparcia dla energetyki jądrowej, choćby po to by w wyborach wybrano ludzi popierająceych budowę elektrowni jądrowych wtedy priorytety się zmienią! Nie każdy uważa jak Tusk czy Kaczyński, że węgiel trzeba popierać kosztem innych opcji! Jeśli chcemy mieć w kraju elektrownię jądrową organizujmy się i wykażmy aktywność w tym kierunku!
Te wyliczenia kosztowe to bzdura! Elektrownia jądrowa daje najtańszy prąd spośród wszystkich źródeł mimo wysokich kosztów inwestycyjnych. Proszę zajżeć do danych Agencji Rynku Energii choćby. Wiatraki dają bardzo drogą energiię czego przykładem ceny energii w Niemczech i Danii które radykalnie wzrosły wraz ze swiększaniem się udziału energii odnawialnej!! Dziś Niemcy mają cenę energii 270 EURO / MWh podczas gdy Francja opierająca się na energetyce jądrowej 120-150 EURO / MWh. To wpływa na konkurencyjność całej gospodarki! Miejsca pracy w przypadku wiatraków są tylko wtedy, dokąd trwają dotacje z pieniędzy publicznych (w Niemczech 20 mld EURO każdego roku) w przypadku energetyki jądrowej są to miejsca trwałe! Elektrownie jądrowe III generacji są w pełni bezpieczne mając systemy bezpieczeństwa działające na zasadzie praw naturalnych jak różnica ciśnień, różnica gęstości wody, prawo grawitacji! Uważacie Panie, że te prawa mogłyby przestać działać? Porównywanie najnowszych elektrowni z Fukushimą nie ma sensu, ta ostatnia to technologia z lat 70 – tych! Douczyć się proszę, potem głos zabierać! Z poważaniem – Jerzy Lipka – Obywatelski Ruch na Rzecz Energetyki Jądrowej
A Pan niech się douczy w tematyce nowotworzenia, przenikliwości promieniowania gamma oraz rachunku prawdopodobieństwa. Proszę też poczytać o cenach uranu. Póki co proszę skonsultować się w tej sprawie z lekarzami, najlepiej onkologami.
Spoleczenstwo jest za malo poinformowane o elekrowniach atomowych o ich funkcjonowaniu ,kazdy boi sie ze to moze byc Charnoblyl w latach 1987 ,dlaczego nie szuka sie elektrowni wodnych ,eklogicznych ,dotowac ludzi ktorzy chca ogrzewac domy na baterie sloneczne -solarium ,duzo ludzi w ostatnich latach pobudowalo sie ,dlaczego nie montuje sie na dachach budynkow mieszkaniowych paneli slonecznych ,przeciez te dachy nie sa wykorzystane ,swieca pustkami ,to dalo by bardzo duzo dodatkowej energii ,ja sama chetnie bym zamontowala panele sloneczne na moim dachu ,gdyby panstwo by czesciowo mi pomoglo ,ppozdrawiam,Elzbieta
Typowe gadanie ludzi z Greenpeace. Niestety rachunek ekonomiczny jest nieubłagany. Tutaj nie chodzi o to co my będziemy robić lecz o to co się dzieje na świecie. UE już mówi o fiasku polityki promowania energii odnawialnej. Możemy być oczywiście światowym prymusem, ale w takiej sytuacji niedługo będziemy mieć tutaj bezrobocie 40% bo firmy wyniosą się szukając mniejszych kosztów pracy. Wystarczy spojrzeć co się dzieje w Chinach lub w Indiach. Polska musi inwestować w węgiel, bo ma duże rezerwy tego surowca i energia jest tutaj tania. Elektrownię atomową słusznie budują na północy, tam gdzie złóż nie ma a koszt przesyłu energii jest największy. Poza tym koszt energii atomowej jest niski, mniej więcej 3-4 razy od wiatrowej.
Co do bezpieczeństwa, to znam w całej historii 3 przypadki, groźnych awarii. Japończycy, owszem, mają problem z Fukushimą, lecz nic nie mówią by przez to likwidowali swój program atomowy. Myślę, że za kilka lat będziemy dysponować też technologią recykingu odpadów jądrowych, to tylko kwestia czasu.
Energia wiatru jest niestety droga (mimo dotacji!!!). Poza tym też trzeba inwestować, konserwować i… też budzi protesty społeczne (hałas, szpecenie dużych połaci krajobrazu).
Stawiajmy na węgiel – węgla mamy w bród i nikt nam dostaw węgla nie zablokuje
Węgiel jest najlepszy, tani, mamy go dużo, pamiętajmy, że wiele dobrych kopalni pozamykano, wiele węgla idzie na pordukcję siarki, którą można sprowadzać z krajów, gdzie pozyskuje się ją z okolic wulkanów np. Indonezji, dając mieszkańcom zarobić:) A używajmy każdego węgla nawet zasiarczonego, przecież przy wulkanach ludzie żyja i pracują np. pozyskiwacze siarki:) Nie bójmy się więc SO2 tylko korzystajmy za naszego największego dobra jakim jest węgielek:)
A co jeżeli skończą się dotacje do OZE? Bez tego branża nie przetrwa – taka jest prawda
Fotowoltaika – to bardzo niska efektywność, duże nakłady inwestycyjne, krótka żywotność urządzeń i związany z tym problem recyklingu !
Elektrownie wiatrowe – protesty mieszkańców i ekologów gdyż elektrownie stawia się tam gdzie wieją silne wiatry czyli na trasach ptaków wędrownych …
Jeżeli już nie elektrownie atomowe to rozproszone źródła energii z wykorzystaniem biogazownii (dodatkowo kogeneracja aby zlikwidować niskie spalanie).
Oby nigdy nie powstała, łącząc paliwa kopalne z OZE możemy jej uniknąć i mniej zapłacić:), a EJ to niebagatelne ryzyko dla ludzi i przyrody.
jak do tej pory więcej osób zginęło przez wiatraki niż od elektrowni jądrowych!
Eeeeej, ale Niemvy chyba odchodzą od OZE, bo konsumenci narzekali, że prąd za drogi!
Atomówka powstanie, ale za……. 1000 lat! Wystarczy spojrzeć, jak budowane jest metro w Warszawie:)
No teraz, jak Rosja zakręci nam kurek z gazem, to chyba nie będziemy mieć wyboru