Czy Mazury doczekają się swojego Parku Narodowego?
Ekologia.pl Środowisko Przyroda Czy Mazury doczekają się swojego Parku Narodowego?

Czy Mazury doczekają się swojego Parku Narodowego?

 

Dr Jerzy Kruszelnicki, główny specjalista ds. ochrony przyrody i krajobrazu Mazurskiego Parku Krajobrazowego, niemal całe dorosłe życie poświęcił walce o przekształcenie tego wspaniałego obszaru w Mazurski Park Narodowy. Starania te nie zakończyły się jeszcze sukcesem.

 

– Opór stawiają przede wszystkim Lasy Państwowe – mówi Jerzy Kruszelnicki – tzn. ludzie, którzy tam pracują, oraz działacze tzw. turystyki dewizowej w obawie przed spodziewanymi ograniczeniami, a co za tym idzie, przed utratą wymiernych korzyści materialnych. Np. wynikających z prawa do polowań.

Mazurski Park Krajobrazowy liczy 54 tys. ha. Do tego dochodzi 18 tys. ha strefy ochronnej. Jest łakomym kąskiem dla wszystkich potencjalnych właścicieli dacz i inwestorów budowlanych. Na szczęście Mazurski Park Krajobrazowy jest w dobrej sytuacji prawnej – park ma plan ochrony, który jest aktem prawa miejscowego, a to ma duży wpływ na plany mazurskich gmin: rozwój osadnictwa jest w miarę kontrolowany.

 

Najcenniejsze tereny parku krajobrazowego są zabezpieczone w formie 11 rezerwatów o łącznej powierzchni 3,4 tys. ha. Dr Jerzy Kruszelnicki stara się, by powierzchnię rezerwatów powiększyć do przynajmniej 12-15 tys. ha, bo utworzenie dużych rezerwatów, alternatywnie dla parku narodowego, jest na dziś rozwiązaniem chroniącym przynajmniej przed wyrębem lasów.

 

Europa nam tego zazdrości

Mazurski Park Krajobrazowy obejmuje w zasadzie dwa podstawowe elementy: zachodni, z dolną częścią dorzecza Krutyni wraz z rzeką Krutynią, która teraz jest najpopularniejszym szlakiem kajakowym w Europie, i wschodni ze Śniardwami, największym powierzchniowo jeziorem w Polsce. Całość jest spięta lasami Puszczy Piskiej, w jej najżyźniejszej północnej części. Ten rejon jest najbogatszym w Europie pojezierzem postglacjalnym. Tereny na wschód od nas – mówi Kruszelnicki – także na Białorusi, cała Skandynawia nie mogą się równać z Mazurami jeżeli chodzi o wielość gatunków roślin, ptaków i zwierząt. Natomiast tereny na zachód, Pomorze i Meklemburgia, są zbyt już ucywilizowane. Tam już nie ma wielu elementów przyrodniczych, które tu jeszcze występują. I jest rzeczą niezrozumiałą, że te tereny nie doczekały się najwyższej formy ochrony przyrody.

  Hajże na rysia! Dr Jerzy Kruszelnicki wylicza kolejne argumenty za utworzeniem parku narodowego: zachowały się tu skupiska gatunków ptaków, których duża część została wpisana do czerwonej księgi zwierząt ginących i zagrożonych. Jest kilka gniazd największego naszego ptaka drapieżnego orła bielika, ostoja orlika krzykliwego, rybołowa, bociana czarnego, puchacza, jest wiele drobniejszych ptaków, które zasługują w Europie na ochronę. Jest tu także cała grupa ptaków wodnobłotnych, łącznie z rzadkimi gatunkami kaczek typu świstoń, chełmiatka itd. Są zwierzęta drapieżne – wilki i rysie. Niestety, tych ostatnich są tylko dwie, trzy sztuki. Duża populacja rysi, jaka tu była jeszcze w latach 70., a nawet na początku lat 80. została wystrzelana przez myśliwych – mówi J. Kruszelnicki. W samym nadleśnictwie Pisz, według naszych danych, udokumentowanych w postaci skór, zastrzelono 20 rysi. Jest to liczba ogromna, jak na tak duże zwierzęta terytorialne.

Jest tu także łoś, zwierzę ostatnio rzadkie, gdyż z odgórnego nakazu w swoim czasie zarządzono jego likwidację. Rzekomo łoś jest za ciężki na te tereny… Jest tu także sporo roślin z czerwonej księgi, m.in. ok. 15 gatunków storczyków, w tym obuwniki i bławniki czerwone, rośliny torfowiskowe- relikty glacjalne, np. hamedafne północna, wierzba borówkolistna, turzyca luźnokwiatowa itd. Jest nawet ginąca na naszym kontynencie wodniczka.

 

Resztki naturalnych lasów

 

Warto też wspomnieć, że na Mazurach mamy pozostałości naturalnych lasów. Zajmują one niestety już bardzo małą powierzchnię – ok. 500 ha. To są drzewostany najcenniejsze, to baza genowa, pozostałość prapuszczy mazurskiej. Dzięki tym drzewom, pozyskiwanym z nich sadzonkom, można się pokusić o odtworzenie puszczy na zajmowanych przez nią niegdyś terenach. Udało się służbom parku krajobrazowego to zrobić już na niektórych terenach nadleśnictwa Makunice, ponieważ zrezygnowano tam już wcześniej z gospodarki rębowej licząc się z możliwością powstania Mazurskiego Parku Narodowego. Robi się tam tzw. trzebieże późne, usuwa się najsłabsze drzewa iglaste, ale tylko te, które były sadzone ręką człowieka. Wygospodarowuje się w ten sposób miejsce pod bory naturalne. Jeżeli uwzględni się śluzowce, grzyby, wątrobowce, porosty, to należy pamiętać, że największe bogactwo jest w lasach pierwotnych, naturalnych, gdzie drzewa osiągają wiek 300- 400 lat i wchodzą w fazę samorozpadu najstarszych drzew i odrastania młodych. Wtedy mamy do czynienia z prawdziwą przyrodą. Niestety, tam, gdzie jest człowiek, przyroda powoli zaczyna ustępować. A to oznacza, że parki krajobrazowe nie są w stanie zastąpić parków narodowych.

 

PAN – potencjalny sojusznik czy przeciwnik?

 

Po sąsiedzku w Popielnie, właściwie już na terenie Mazurskiego Parku Krajobrazowego znajdują się obiekty i instytucje Polskiej Akademii Nauk. Czy obecność potężnego ośrodka naukowego pomaga w staraniach o utworzenie Mazurskiego Parku Narodowego? Niestety, nie. „Oni z naszych starań nie są zadowoleni – wyjaśnia Kruszelnicki – twierdzą, że park narodowy nie jest im potrzebny. Obawiają się, że moglibyśmy się wtrącać w to, co oni tam robią, np. w hodowlę konika polskiego. A przecież my wielokrotnie zapewnialiśmy, że jest to poza naszymi zainteresowaniami”.

Pewne nadzieje entuzjaści powstania Mazurskiego Parku Narodowego wiążą z Uniwersytetem w Olsztynie. Czy istniejąca dopiero od 3 lat uczelnia będzie miała równie dużą siłę przebicia jak Uniwersytet Jagielloński na przykład?

 

Prawdy i mity

 

J. Kruszelnicki rozwiewa obawy wiążące się z utratą miejsc pracy w miejscowych lasach, gdyby powstał tu park narodowy. „Oczywiście, gorzej by się wiodło złodziejom drewna i kłusownikom. Ale utworzenie parku narodowego to silny impuls dla wzrostu turystyki. A więc miejsc pracy raczej by przybyło. Nie ucierpiałoby także rolnictwo, a tereny zabudowane nie wchodzą w skład parku”.

Nie cały park krajobrazowy miałby być zamieniony w park narodowy. Złożony od 3 lat w ministerstwie ochrony środowiska projekt, przesłany tam przez wojewodę, przewiduje, że Mazurski Park Narodowy liczyłby 32 tys. ha. Według tego planu rejon Śniardw nie wszedłby w skład projektowanego parku narodowego, gdyż ma mniejszą wartość przyrodniczą, niż inne tereny dzisiejszego parku krajobrazowego. Tak więc gdyby powstał park narodowy to i tak byłby znacznie mniejszy, niż dzisiejszy park krajobrazowy. Lobby myśliwych i leśników nie chce się jednak zgodzić nawet i na tak okrojony projekt.

 

Park a sprawa Polski (w Unii)

 

Na terenie Mazurskiego Parku Krajobrazowego nietrudno się natknąć na świeże zręby na terenach lasów wysokopiennych. To dla ochroniarzy rzecz horrendalna. W pobliżu rezerwatu Zakręt pod topór poszły np. najbardziej dorodne, najstarsze części lasu, sosny 200- 300 letnie! Działo się to w pobliżu miejsca, gdzie znajduje się bezimienne jezioro odmieniec. To jezioro dystroficzne, kwaśne. Takie zbiorniki powstawały w nieckach bezodpływowych, gdy roztapiały się lodowce pokrywające północne tereny Polski. Cała woda pochodzi z opadów, więc ma właściwości wody destylowanej, pozbawionej związków mineralnych. Do tego jeziora nie docierają także wody opadowe spływające ze wzgórz, bo się zatrzymują na obrzeżach zbiornika, na torfie. Kwasowość wody z tego jeziora wynosi od 3,5 do 4. Roślinność występująca w jeziorze i jego pobliżu to roślinność reliktowa- np. żurawina, torfowiec, wełnianka czy borówka bagienna pijanica, inaczej łochynia – z okresu zaraz po ustąpieniu lodowca. To taka nasza polska tajga. Czy to cudo ma zniknąć tylko dlatego, że Lasom Państwowym koniecznie zależy na wyrębach w tej okolicy, a myśliwym na polowaniach na jelenie?

 

Lasy w Polsce zajmują ok. 8 mln ha, Mazurski Park Krajobrazowy, który nie może doczekać się przekształcenia w park narodowy, niewiele więcej niż 30 tys. ha. Mam znajomych w Komisji Europejskiej- mówi dr Kruszelnicki- oni twierdzą, że nas do Unii nie przyjmą jeżeli mamy być dla nich tylko zapleczem gospodarczym i wielkim rynkiem zbytu. Przecież oni te cele już osiągnęli. Łochynia rosnąca w mazurskich lasach, nasze sukcesy w chronieniu zasobów naturalnych mogą być natomiast bardzo ważnym argumentem za naszą obecnością w Unii.

Hanna Prażmo, Sprawy Nauki

 

4.7/5 - (6 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Mazury juz sa zadeptywane. Szkoda, bo to piekna przyrodniczo kraina.

Szkoda…może za jakiś czas uda się utworzyć tam Park Narodowy. W końcu to przyroda jest naszym największym skarbem…

0
Odpowiedz

demagogia, aż kipi.