Gdzie wsiąkł ten cały plastik?
Ilość plastiku, jaki dryfuje w wodach powierzchniowych Północnego Atlantyku, nie wzrosła wyraźnie od około dwóch dekad, choć przez ostatnie 20 lat zwiększyła się skala produkcji i wykorzystania tworzyw sztucznych, a zatem i skala, w jakiej przybywa odpadów. Na łamach tygodnika „Science” naukowcy zastanawiają się, gdzie podziewa się ta superata.
Wielka ilość plastiku w wodzie (której dowiodły badania) jest dziś dla środowiska sporym problemem – zwraca uwagę autorka badań, Kara Lavender Law z Sea Education Association w Woods Hole (USA).
Szacuje się, że na powierzchni oceanów unosi się około 100 milionów ton plastiku. Wywiewany z pobliskich składowisk, spływający rzekami, popychany przez wiatr ląduje w wodnej toni. Takim najbardziej spektakularnym nagromadzeniem się morskich śmieci jest „smieciowa wyspa” – Great Pacific Garbage Patch, która rozciąga się w północnej części Oceanu Spokojnego pomiędzy Hawajami a Kalifornią. Przypuszczalne rozmiary są dwa razy większe niż powierzchnia Teksasu. US Navy szacuje, że ilość pływających tam odpadów może wynosić nawet 3 mln ton.
Tak naprawdę nie do końca wiadomo bowiem, jak dryfujący plastik wpływa na środowisko. To tylko skromna, widzialna część odpadów. Naukowcy jednak nie są optymistami. Pływający po morzach plastik pod wpływem promieni słonecznych (fotodegradacja), wody morskiej po pewnym czasie rozpada się na drobne fragmenty. Na wielu obszarach zagęszczone drobiny plastiku wielokrotnie przekraczają gęstość zooplanktonu. Zdarzają się doniesienia o wodnych ssakach czy ptakach, plączących się w duże, unoszące się na falach kawałki folii, albo połykających mniejsze. Drobne zwierzęta zjadające plastikowe śmieci wprowadzają toksyny do całego łańcucha pokarmowego, którego elementem jesteśmy również my.
Z kolei niewielkie organizmy mogą się czepiać strzępów plastiku i dryfować na nich, by zajmować nowe ekosystemy. Nie można również wykluczyć, że plastik wchodzi w reakcje chemiczne w oceanie.
Na łamach „Science” naukowcy zdają relację z pomiarów ilości plastiku, jaki unosi się na falach zachodniej części Północnego Atlantyku i Morza Karaibskiego. Badania takie prowadzono od roku 1986 do 2006 r. W tym czasie statki zaopatrzone w specjalne sieci przeczesywały powierzchnię wód i odławiały to, co dryfuje na powierzchni. Później uzbrojeni w pęsety naukowcy wyskubywali strzępy plastikowych torebek ze skupisk glonów i innych wyłowionych roślin oraz przedmiotów. Fragmenty plastiku – nieraz nie większe niż kilka milimetrów – liczyli „ręcznie”.
Obecnie dane z 22 lat takich prac poddano analizie i okazało się, że ilość plastiku, jaką w tym czasie odławiały statki „do zadań specjalnych” praktycznie się nie zmieniła. To dziwne, gdyż w tym samym czasie ludzie zwiększyli produkcję i skalę zużycia odpadów, także tworzyw sztucznych. Powinno więc przybyć odpadków, co teoretycznie powinno być widoczne na powierzchni oceanu. Gdzie więc się podziewa nadprogramowy plastik? – zastanawiają się autorzy badania.
Kiedy wyniki swoich pomiarów zestawili z komputerowym modelem krążenia wody w oceanach, okazało się, że największe stężenie plastiku występuje w okolicy, w której spotyka się kilka zależnych od wiatrów, powierzchniowych prądów oceanicznych. Pomaga to wyjaśnić, dlaczego szczątki koncentrują się akurat tam, tak daleko od lądu.
Naukowcy próbują wyjaśnić, dlaczego na otwartym oceanie wciąż nie widać coraz większej ilości wyrzucanego plastiku. Może się on rozkładać na kawałki zbyt małe, aby chwytały je oczka sieci – spekulują. Plastik może się też unosić tuż pod powierzchnią wody, gdzie trudno go dostrzec. Możliwe też, że połykają go morskie zwierzęta. Ustalenie, który z tych scenariuszy jest najbardziej prawdopodobny, wymaga kolejnych badań.
jest w brzuszkach rybek, które nastepnie trafiaja do naszych żołądków. Smacznego