Głębia
Ogrom wód oceanicznych trudno sobie choćby w przybliżeniu wyobrazić – objętość wszechoceanu to 1338,5 miliona kilometrów sześciennych. Można by tym wypełnić 5,5 biliarda basenów olimpijskich. Gdyby najwyższy szczyt Ziemi Mount Everest wrzucić do Głębi Challengera w Rowie Mariańskim, pokryłaby go ponaddwukilometrowa warstwa wody. To ogromne przestrzenie, o których nie wiemy prawie nic. W oceanach może żyć nawet 10 milionów nieznanych gatunków, które naukowcy starają się odkryć, dysponując kilkudziesięcioma pojazdami głębinowymi. Przypomina to próbę eksploracji siedmiu kontynentów za pomocą kilku dżipów. Po Księżycu chodziło 12 osób, a dno Rowu Mariańskiego widziało na własne oczy zaledwie dwóch ludzi. Ich wyczynu przez 50 lat nie udało się powtórzyć! Podwodny świat niechętnie zdradza swoje tajemnice, a być może to właśnie tam, na ogromnych głębokościach, narodziło się ziemskie życie.
64 tysiące lat poszukiwań
– Łatwiej jest obserwować powierzchnię Marsa niż dno oceanu – stwierdził lakonicznie Olav Rune Godoe z Institute of Marine Research w Bergen, podsumowując najnowsze wyniki swoich badań. Towarzysząca mu grupa norweskich badaczy dwa lata temu odkryła dziwaczne, nieznane czerwone stworzenie o rurkowatym kształcie pełzające po dnie aż dwa kilometry pod wodą, w okolicach Grzbietu Śródatlantyckiego. Stwora nie udało się wydobyć na powierzchnię, więc jedynym dowodem na jego istnienie jest zdjęcie zrobione przez podwodnego robota.
– Modele matematyczne przewidują, że w morzu znajduje się około 10 milionów nieznanych nauce gatunków – twierdzi profesor Jan Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie. – Dla porównania: wszystkich opisanych do tej pory gatunków na Ziemi jest około 1,3 miliona.
Obecnie naukowcy odkrywają średnio trzy gatunki stworzeń morskich na tydzień. Poszukiwania prowadzone w takim tempie mogą nam więc zająć jeszcze… 64 tysiące lat. Do tej pory poznaliśmy zaledwie 0,1 procent stworzeń żyjących poniżej 2000 metrów pod wodą.
Królestwo wysokich ciśnień
Co przeszkadza w badaniu oceanów? Głębiny to kraina zimna i mroczna. Panują tu bliskie zera temperatury i zabójcze ciśnienie, ponad tysiąc razy wyższe niż ciśnienie atmosferyczne, które odczuwamy na co dzień. Oznacza to, że na każdy centymetr kwadratowy woda naciska z siłą ponad tysiąca kilogramów. Wydawać by się mogło, że w oponach tirów panuje bardzo wysokie ciśnienie, jednak to na dnie Pacyfiku jest od niego ponad 150 razy wyższe. Ciśnienie takie jak w oponach samochodów osobowych panuje na głębokości zaledwie 10 metrów pod wodą. Oto tajemnica nieprzystępności głębin.
Dużą część naszej wiedzy o głębinach zawdzięczamy obsługiwanym z powierzchni oceanu robotom podwodnym zwanym ROV (skrót od angielskiej nazwy Remotely Operated Vehicle – pojazdy zdalnie sterowane). Dzięki takiemu urządzeniu japońskim naukowcom z Towarzystwa Obserwacji Wielorybów Ogasawara udało się to, o czym od dawna marzyło wielu oceanologów. Na głębokości 900 metrów po raz pierwszy sfotografowali jedno z najbardziej tajemniczych zwierząt świata – żyjącą w oceanicznych głębinach olbrzymią kałamarnicę Architeuthis, osiągającą nawet 18 metrów długości. Do tej pory odnajdywano tylko martwe zwierzęta z tego gatunku – wyrzucane na brzeg lub schwytane w sieci rybackie.
Kilku bezzałogowym pojazdom udało się dotrzeć w okolice Rowu Mariańskiego. Najdokładniejsze dane z najgłębszego miejsca na Ziemi zebrał japoński robot Kaiko, który w 1995 roku zmierzył tam ciśnienie, sfilmował niesamowite ryby wyglądające jak potwory i… urwał się z łączącego go z powierzchnią kabla. Nigdy go nie odnaleziono.
Spacerkiem po dnie
Żeby człowiek mógł dotrzeć do strefy ciemności, musi przenieść w głębiny swoje środowisko, a więc zanurzyć się w pojeździe lub skafandrze z zamkniętym w środku ciśnieniem atmosferycznym. I to właśnie nastręcza badaczom głębin najwięcej trudności, bo panujące pod wodą ciśnienie z łatwością zgniotłoby większość naziemnych, nawet opancerzonych, pojazdów. Tu potrzeba czegoś naprawdę superwytrzymałego, trwalszego niż kombinezony kosmiczne.
Dlatego też ciężkie, zrobotyzowane skafandry głębinowe bardziej przypominają maskotkę firmy Michelin niż ludzkie ubranie. Jednym z większych osiągnięć w tej dziedzinie są zrobione z kutego aluminium uniformy Hardsuit 2000, pozwalające na sześciogodzinne przebywanie na głębokości 2000 stóp, czyli 609 metrów. Podwodnym spacerowiczom szlaki przetarła doktor Sylvia Earle, Amerykanka, która w 1979 roku przez 2,5 godziny chodziła po dnie oceanu na głębokości niemal 400 metrów. Podziwiała korale i ryby głębinowe, jednocześnie testując superciężki podwodny skafander JIM. Earle w połowie lat 80. dotarła też na głębokość tysiąca metrów w jednoosobowym podwodnym pojeździe Deep Rover.
Jednak największym osiągnięciem w dziedzinie badań głębinowych wciąż pozostaje wyprawa batyskafu „Trieste” z Jacques’em Piccardem i Donem Walshem na pokładzie, która miała miejsce w 1960 roku. Zamknięci w pojeździe badacze dotarli do dna Rowu Mariańskiego na głębokość 10 916 metrów. To niemal cud, że doczepiona do batyskafu sferyczna stalowa kabina z niewielkim oknem przetrzymała wyprawę i pojazd zdołał wrócić na powierzchnię. Dodajmy, że batyskaf został wykonany według projektu ojca Jacques’a – Auguste’a Piccarda, który opracował tę maszynę jeszcze w latach 40. XX wieku. Do dziś nikt nie zdołał powtórzyć wyprawy „Trieste”.
Obecna granica możliwości podwodnych pojazdów załogowych sięga zaledwie 6,5 kilometra w głąb oceanu. Japoński trzyosobowy statek „Shinkai” dotarł na tę głębokość w 1989 roku na dnie Rowu Japońskiego. Na sześć kilometrów w głąb jest w stanie zanurzyć się francuska łódź „Nautile” i dwa rosyjskie pojazdy „MIR I” i „MIR II”, które badały wrak „Titanica”. Na świecie istnieje zaledwie 40 załogowych łodzi podwodnych zdatnych do zanurzenia się w strefę oceanicznego mroku.
Spis Życia Podwodnego
Ponieważ podwodne pojazdy badawcze z trudem docierają do oceanicznych głębin, to gros badań prowadzi się na płytkich wodach przybrzeżnych. To tak jakby cała nasza wiedza o organizmie człowieka ograniczała się do znajomości jego naskórka.
– Do tej pory ledwie prześlizgnęliśmy się po powierzchni oceanu – mówi doktor Frederick Grassle z Uniwersytetu Stanu New Jersey w Rutgers, jeden z szefów Census of Marine Life (Spis Życia Podwodnego). – Ludzie przebadali mniej niż pięć procent oceanów na świecie, a nawet tam gdzie prowadziliśmy badania, formy życia mogą być za małe, abyśmy je mogli dostrzec gołym okiem.
A właśnie te mikroskopijne morskie stworzenia stanowią aż 90 procent oceanicznej biomasy. Ich poszukiwanie to wielkie wyzwanie.
– Nawet w dobrze poznanym Morzu Północnym odkrywa się co roku nowe gatunki, szczególnie wśród zwierząt o małych rozmiarach – twierdzi profesor Węsławski.
To dało do myślenia naukowcom badającym podmorskie formy życia, którzy na początku tego wieku zdecydowali się wreszcie na bardziej zorganizowane działania. W tym celu do życia powołano Census of Marine Life, największe jak do tej pory morskie przedsięwzięcie badawcze, które skupia ponad 300 naukowców z 70 krajów. Do 2010 roku mają przeczesać oceaniczne płycizny i głębiny, a następnie skatalogować i umieścić na mapach wszelkie formy podmorskiego życia – od planktonu do waleni.
Ekstremalne zwierzęta
Na efekty tych działań nie trzeba było długo czekać – wystarczyło tylko zanurzyć w wodzie siatkę na ryby – śmieją się oceanolodzy, którzy odkrywają po kilka gatunków tygodniowo. Jedną z ogłoszonych 11 grudnia tegorocznych rewelacji było wyłowienie z Morza Koralowego gatunku krewetki, o którym naukowcy sądzili, że wyginął… 50 milionów lat temu, w okresie jurajskim.
To najstarszy organizm morski w spisie z tego roku, w którym znalazło się aż 500 nowych gatunków morskich, w tym 150 ryb. Oceanologów zaskoczyły też krewetki, małże i bakterie żyjące na dnie Atlantyku w okolicy najgorętszej na świecie podmorskiej szczeliny, w której temperatura dochodzi do 407 stopni Celsjusza! To możliwe, bo pod ogromnym ciśnieniem woda wrze w znacznie wyższej temperaturze, sięgającej nawet kilku tysięcy stopni.
W ciemnych wodach Morza Weddella u wybrzeży Antarktydy odkryto inne ekstremalne zwierzęta – skorupiaki i meduzy żyjące pod 700-metrową warstwą lodu. Badacze spodziewają się, że do końca spisu na liście mogą się znaleźć nawet ponad dwa miliony gatunków.
– Wielkie odkrycia w oceanie są możliwe tylko przy zaangażowaniu wielkich środków i międzynarodowych programów badawczych – tłumaczy profesor Węsławski. – Koszty takich przedsięwzięć są porównywalne do pieniędzy wydawanych na badania kosmiczne. Niestety, prawda jest taka, że znacznie więcej wydajemy na eksplorację Marsa niż głębokiego dna naszych oceanów. Koszt wielkiego, trwającego 10 lat spisu stworzeń oceanicznych sięga miliarda dolarów. Dla porównania: zbudowanie jednej tylko sondy kosmicznej Cassini kosztowało 1,5 miliarda dolarów.
Wielofunkcyjne bakterie
Z oceanów powoli wydobywamy coraz bardziej zaskakujące tajemnice. W zeszłym roku geolodzy zlokalizowali wielkie pokłady żywych bakterii w osadach leżących aż 400 metrów pod dnem oceanu. Najciekawsze jest to, że osady te liczą sobie 16 milionów lat. Organizmy te są w stanie przetrwać w tych skrajnych warunkach tylko dzięki alternatywnemu systemowi odżywiania opartemu na chemosyntezie, wykorzystującemu między innymi związki siarki i żelaza.
A to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo w osadach morskich zajmujących około 70 procent powierzchni Ziemi żyje ponad połowa wszystkich mikroorganizmów naszej planety. Kierujący badaniami doktor Axel Schippers, geomikrobiolog z Federal Institute for Geosciences and Natural Resources w Hanowerze, uważa, że bakterie spod dna oceanu mogą odgrywać kluczową rolę dla ziemskiego klimatu, biorąc udział w bilansie gazów cieplarnianych, a więc produkując i zużywając dwutlenek węgla albo uwalniając metan. Badacz nie wyklucza też, że około 3,8 miliarda lat temu właśnie pod dnem oceanu mogło wziąć początek życie na Ziemi. Było tam znacznie spokojniej niż na powierzchni, egzystencji nie zakłócały wybuchy wulkanów czy uderzenia meteorytów. Dopiero po oceanach bakterie skolonizowały lądy.
Życie pod wodą wciąż jest znacznie bogatsze niż to na powierzchni. Być może więc warto dowiedzieć się o nim nieco więcej, zanim zaczniemy podboje innych planet. Wiedza o przetrwaniu w skrajnie trudnych warunkach może się tam bardzo przydać.
Piotr Stanisławski, Przekrój 51/52/2006






50 milionów lat temu, w okresie jurajskim.