Głuszec powraca w lasy Beskidu Śląskiego
Wolierowa hodowla głuszców w Nadleśnictwie Wisła
Głuszec jest największym i najrzadszym przedstawicielem kuraków w Polsce. Ptaki te były niegdyś nieodłącznym elementem przyrody Beskidu Śląskiego, kojarzone były ze starymi, puszczańskimi drzewostanami. W połowie XX wieku nastąpiło gwałtowne załamanie populacji głuszca w tym regionie. I choć w 1995 roku głuszec został objęty całkowitą ochroną gatunkową, a chronione są również miejsca jego stałego przebywania (tokowiska, miejsca gniazdowania, żerowania i zimowania), to nie wystarczy by zahamować spadek liczebności tego pięknego ptaka. Próby przywrócenia przyrodzie ginącego gatunku podejmują beskidzcy leśnicy – zakładając trudną i kosztowną hodowlę wolierową głuszca.
Nadleśnictwo Wisła jeszcze w okresie międzywojennym było miejscem, gdzie najliczniej w całym kraju, w ówczesnych granicach Polski, występował głuszec. Historia głuszca rozpoczęła się tu jeszcze w okresie zaborów, tereny te należały do rodziny Habsburgów. Ze względu między innymi na głuszca możni z całej Europy zjeżdżali tu na polowania – nawet sam cesarz rezydował w Wiśle. Aby wybrańcy mogli polować na głuszca – ptak ten musiał być objęty swoistą „ochroną”. Wtedy właściwie wprowadzono racjonalną hodowlę głuszca, sprowadzono hodowców ze Styrii, którzy prowadzili rozpoznanie gdzie głuszce występują, gdzie tokują, gdzie się rozradzają. Zakładali poletka pokarmowe, wprowadzili ochronę miejsc gniazdowania głuszca. Równocześnie powstawała infrastruktura stwarzająca dogodne warunki do polowań na te ptaki – utworzono system ścieżek podchodowych, budowano domki myśliwskie, leśniczówki, powstał nawet Zamek na Zadnim Groniu w Wiśle, który po przebudowie w okresie mędzywojennym stał się oficjalną rezydencją Prezydenta RP.
Głuszce zamieszkują niedostępne obszary lasów, z dala od siedzib ludzkich, preferują rozległe, stare bory posiadające gęsty podszyt, zwykle w pobliżu mokradeł i torfowisk. Ciało koguta ma długość do 100 cm, a sam ogon to jedna trzecia długości ciała. Rozpiętość skrzydeł głuszca może dochodzić do 140 cm. Samiec jest upierzony czarno-popielato, a czarny ogon jest biało nakrapiany. Zakrzywiony dziób ma barwę żółtoszarą, sztywne, dłuższe pióra pod dziobem tworzą tzw. brodę. Oczy głuszca otoczone są sfałdowaną, purpurową skórą tworzącą czerwoną brew (tzw. korale), która w okresie toków silnie nabrzmiewa. Kurka jest znacznie mniejsza i skromniej ubarwiona – ma upierzenie ciemnobrunatne z rdzawymi, poprzecznymi pręgami i białymi plamami. W naturze rewir jednego samca wynosi ok. 20 hektarów. Okres godowy, czyli toki, rozpoczynają się w marcu. Samiec zaczyna tokować na drzewie, następnie zlatuje na ziemię i rozkładając ogon oraz skrzydła, wykonuje pieśń tokową złożoną z czterech sekwencji występujących po sobie i tworzących jedną całość. Pierwsza część, klapanie, brzmi jakby uderzać o siebie dwa kawałki drewna. Potem jest trelowanie, a następnie korkowanie. Podczas ostatniej części pieśni, zwanej szlifowaniem, ptak przez 3-4 sekundy przestaje słyszeć. Właściwie nie jest to głuchota, ale niereagowanie na bodźce dźwiękowe płynące z otoczenia. Stąd wzięła się nazwa głuszca. Samica gniazduje w wykopanym w ziemi dołku wyścielonym trawą, mchem i igliwiem. Składa 6-12 jaj, które wysiaduje samodzielnie.
Przeprowadzona w 2002 r. inwentaryzacja pokazała, że w lasach Beskidu Śląskiego żyje zaledwie 10 głuszców. Nikt nie chciał by ten cenny ptak wyginął, zaczęto się więc zastanawiać co zrobić, by głuszec mógł tu powrócić. Zaczęto szukać przyczyn – okazało się, że jest ich wiele. Najważniejsze z nich to zanikanie siedlisk (zmiany środowiska leśnego, intensyfikacja gospodarki leśnej) i powojenna nieznajomość problematyki ochrony głuszca. Zanikały stare drzewostany, zwiększała się penetracja niedostępnych niegdyś części lasów, a to co obecnie uznaje się za korzystne dla gospodarki leśnej – wysokie zapasy drewna na jednostce powierzchni, zwarcie i cienistość lasów, wysoki udział gatunków iglastych – to w znacznej mierze nie sprzyjało obecności głuszców. Część starych leśników odeszła, część nowych stała na straży lasu, pojmując go jako zbiór drzew, a nie całościowy ekosystem zależny od wielu złożonych procesów. Widząc jak niewielka ilość głuszców żyje na wolności, obawiając się chowu wsobnego i nie widząc możliwości szybkiego naturalnego odtworzenia populacji, leśnicy z Nadleśnictwa Wisła, przy współpracy z prof. Romanem Dziedzicem i przy finansowym wsparciu NFOŚiGW, podjęli decyzję o utworzeniu wolierowej hodowli głuszca w Wyrchczadeczce na terenie Nadleśnictwa Wisła.
Inkubator, woliera i Guantanamo
Stan populacji głuszca w całej Polsce jest, jak określają leśnicy, krytyczny. W naturze głuszce występują jeszcze w Puszczy Augustowskiej, niewielkie ilości w Karpatach (od Beskidu Sądeckiego, przez Gorce, Tatry, Babią Górę, po Beskid Żywiecki i Śląski), Borach Dolnośląskich i Puszczy Solskiej. Niegdyś występowały też na Pomorzu i w Sudetach, jednak tam wyginęły. Ponieważ te populacje są bardzo niewielkie, nie było możliwości przesiedlenia w Beskidy głuszców z innych części kraju. Pierwsze 15 jaj pobranych z naturalnych gniazd otarło więc do ośrodka w Wiśle z Białorusi. Uzyskano także kilka miejscowych jaj w wyniku przypadkowego zniszczenia lęgu przez robotników leśnych na terenie Nadleśnictwa Ujsoły. Białoruskie głuszce znad Prypeci, od których pochodziły zakupione jaja, poddane zostały najpierw badaniom genetycznym. Wykazały one, że osobniki z Białorusi nie różnią się od polskiej populacji w sposób zasadniczy, stanowiący przeciwwskazanie do wykorzystania ich w reintrodukcji głuszca w Beskidzie Śląskim.
Z zakupionych jaj wylęgło się 13 piskląt, z których 10 w następnym roku przystąpiło do toków i składania następnych jaj. Dzięki temu, od roku 2004 do 2006 wypuszczono do lasu 105 ptaków z wiślańskiej hodowli. Biorąc pod uwagę, że całościowa populacja głuszców w Polsce szacowana jest na 400-600 osobników, jest to liczba dość pokaźna. Dziesięć osobników z tej puli zostało zaopatrzonych w nadajniki telemetrii satelitarnej, co umożliwiło śledzenie losów części wypuszczonych osobników. Po roku pięć nadajników ciągle nadaje, 2 głuszce zginęły, a trzy nadajniki zamilkły. Jeśli w przypadku 105 wypuszczonych ptaków podobna proporcja jest zachowana, to jest nadzieja, ze niedługo populacja głuszca będzie w znacznie lepszej kondycji niż jeszcze kilka lat temu. Ale najważniejszym wyznacznikiem będą dopiero zaobserwowane lęgi naturalne, czyli ptaki urodzone w lesie. – Podkreślam za każdym razem, że nie wolno dopuszczać do takiej sytuacji, w jakiej znalazł się głuszec. Trzeba tak chronić, aby nie trzeba było odtwarzać populacji. Bo rodzi to wiele problemów i jest kosztowne – mówi Zenon Rzońca, Zastępca Nadleśniczego ds. Genetyki Nadleśnictwa Wisła, opiekun głuszców w ośrodku w Wyrchczadeczce.
W wiślańskim ośrodku postanowiono zastosować takie rozwiązania techniczne i organizacyjne, które pozwolą na optymalne warunki hodowlane, a jednocześnie pozwolą ptakom urodzonym w niewoli zapoznawać się z poszczególnymi elementami biotopu tak, by po wypuszczeniu na wolność głuszce potrafiły samodzielnie funkcjonować w środowisku. Rozwiązanie to można nazwać stopniowym, dostosowanym do wieku zwiększaniem przestrzeni życiowej zbliżonej do naturalnej. Woliera składa się z 12 boksów, w których umieszczono stado zarodowe, składające się z osobników o niskiej płochliwości. Ośrodek położony jest na wysokości 750 m n.p.m., co wiąże się z wysokimi opadami atmosferycznymi, dlatego obiekt został zadaszony płytami przepuszczającymi światło. W podłodze umieszczono rurki z wodą połączone w jeden system, w które wkładane są gałęzie i drzewka stanowiące zarówno pokarm, jak i naturalną osłonę. Podłoże to warstwa gruboziarnistego piasku, darń i igliwie.
U żyjących na wolności głuszców wyróżnia się dwa okresy żywieniowe – letni i zimowy. W okresie zimowym podstawą pożywienia jest igliwie i pączki świerka, jodły (w górach) i sosny (na nizinach). Latem pokarm jest znacznie bardziej urozmaicony, dochodzą pączki innych drzew, kwiaty, jagody, łodygi i liście roślin runa leśnego oraz owady. W hodowli wolierowej ptaki mają do dyspozycji, zgodnie z sezonowym zapotrzebowaniem, kilka rodzajów pokarmu. Są to granulowane mieszanki pokarmowe, gałązki drzew, rośliny zielne, a także owady znajdowane na wybiegu.
Hodowla składa się obecnie z 42 osobników, w tym 11 kogutów. – W naturze samce dzielą obszar lasu pomiędzy siebie jak tort. Najsilniejszy samiec zajmuje środek tego tortu, a im słabszy samiec, tym jego kawałek jest mniejszy i odsunięty na zewnątrz – opowiada Zenon Rzońca. Kurki oczywiście wybierają koguta najlepszego. Dlatego w hodowlanych pomieszczeniach w poszczególnych boksach, w których umieszczone są koguty, znajdują się maleńkie przejścia dla samic, pozwalające na ich swobodne przemieszczanie się w czasie toków i wybór najlepszego samca. Po złożeniu jaj część z nich zabieranych jest do wyklucia w inkubatorze. Podebranie jaj powoduje, podobnie jak utrata lęgu w naturze, że samica zakłada powtórny lęg. Dzięki temu można uzyskać więcej piskląt od jednej samiczki. Kiedy w maju młode się wyklują z jaj, samce przenoszone są do wolier (nazwanych przez pracowników ośrodka „Guantanamo”) do czasu, aż młode zostaną odchowane. Świeżo wyklute pisklęta wymagają całodobowej opieki. Są karmione zakraplaczem – w naturze spijałyby kropelki rosy w liści. Na listki borówki naklejane są dla nich drobinki paszy. Po 10 dniach młode umieją już samodzielnie jeść, pić z pojemnika, zaczynają także podfruwać. Mogą chować się pod sztucznymi kwokami, które robione są z poduszek elektrycznych.
Wszystkie boksy znajdują się pod stałym monitoringiem. Siedzący w pomieszczeniu biurowym pracownik na monitorze widzi cztery boksy, w jednym z nich widzimy kurkę siedzącą na jajach. W drugim inna samiczka, a w innym kogut. – Naszym celem jest by samiczki wysiedziały jak najwięcej jajek w wolierze. Ponieważ my im część jajek zabieramy i wylęgamy w inkubatorze, po wylęgnięciu te dwutygodniowe pisklęta z inkubatora podsuwamy do adopcji samiczkom, którym się wykluły młode. I to się świetnie udaje, ale pod warunkiem, że młode swoją mamę rozpoznają. Dlatego na etapie kiedy samiczka siedzi na jajach, nagrywane są jej głosy, po czym odtwarzamy te same głosy pisklętom w inkubatorze. Dzięki temu kiedy pierwszy raz wpuszcza się je do samicy, w momencie kiedy ona odezwie się, młode rozpoznają ją, biegną do niej i chowają się pod jej skrzydła – opowiada Zenon Rzońca. Jest to zjawisko tzw. imprintingu (wdrukowania), kiedy to w ściśle określonym momencie rozwoju osobniczego utrwala się w młodym organizmie wzorzec rodzica i typowych dla gatunku zachowań. Część zachowań jest wrodzonych, zakodowanych genetycznie, ale część jest nabywanych od matki.
20-dniowe pisklęta mogą już wraz z matką wychodzić na wybieg – młode mają już zdolność termoregulacji i zaczynają nocować na gałęziach. Wybieg, który można swobodnie dzielić na mniejsze, został umiejscowiony w starym drzewostanie jodłowo-bukowo-świerkowym. Znajdują się na nim mozaikowo rozmieszczone drzewa, krzewy, karpy po wywróconych drzewach, mrowisko, bogate runo leśne. Przygotowanie piskląt do życia w naturalnym środowisku polega na stopniowym uczeniu ich zachowań właściwych dla gatunku podczas przebywania z matkami w wolierze i na wybiegu. Do minimum ogranicza się kontakt z człowiekiem, a obserwacje całodobowe w wolierach odbywają się za pośrednictwem kamer, które rejestrują obraz. Młode ptaki przeznaczone do wypuszczenia, po wypierzeniu we wrześniu, umieszczane są w specjalnej wolierze adaptacyjnej na okres ok. 4 tygodni, by oswoiły się z miejscem, poznały je, związały się z nim. Na kilka tygodni przed wypuszczeniem przechodzi się także wyłącznie na karmę naturalną – ptaki otrzymują jagody, pączki, liście i pędy roślin oraz owies.
Hodowla głuszca jest trudna. Ptak ten w naturze żyje samotnie, w bardzo niedostępnych miejscach, nie stykając się z cywilizacją ludzką jest więc bardzo wrażliwy na wszelkie choroby. Gdyby ptasia grypa dotarła do ośrodka, byłby to koniec hodowli. Dlatego jej pracownicy bardzo starają się o zachowanie wszelkich środków ostrożności. Wchodząc na teren ośrodka dezynfekujemy obuwie w specjalnym płynie. Obsługujący ptaki ubrani są w ubranie ochronne i zmieniają obuwie przy wejściu na teren ośrodka. Jednak hodowla głuszca jest specyficzna także pod innymi względami. Jak stwierdził prof. Marczewski z Uniwersytetu Jagiellońskiego, głuszce wymagają męskiej obsługi, ponieważ flora bakteryjna towarzysząca na co dzień kobietom jest szkodliwa dla głuszców w hodowli zamkniętej.
Czy z głuszcem można się zaprzyjaźnić
– Aby głuszce zaczęły się tu w ośrodku rozmnażać, musiały się z nami zaprzyjaźnić. Aby nie czuły lęku przed człowiekiem. Dlatego stado zarodowe musi być przyzwyczajone do naszej obecności, aby czuło się dobrze i rozmnażało się. Natomiast pisklęta przygotowywane do wypuszczenia muszą być tak wychowywane, aby w lesie umiały sobie poradzić – wyjaśnia Zenon Rzońca. Dlatego stado jest generalnie podzielone na dwie części – ptaki stada zarodowego przeznaczone do hodowli i ptaki przeznaczone do wypuszczenia. Pracownicy mogą swobodnie wchodzić do wszystkich boksów z ptakami i nie są atakowani. Jednak każda inna osoba, której ptaki nie znają, może zostać zaatakowana i nawet dotkliwie poraniona przez głuszca. Do celów edukacyjnych przygotowane zostało pomieszczenie z pokazową wolierą z głuszcami i cietrzewiami, zaopatrzoną w lustro weneckie, gdzie można nie niepokojąc ptaków obserwować ich zachowania.
Hodowla – tak, ale równocześnie z działaniami w lesie
Aby głuszec mógł powrócić w rejony, w których wyginął, należy najpierw ustalić przyczyny dlaczego zniknął, a następnie część tych przyczyn, bo zazwyczaj nie jest to jedna, musi zostać usunięta. Dopiero wtedy można pokusić się o wypuszczanie gatunku na wolność. Nie można tego robić bez przygotowania środowiska. Działania w hodowli muszą łączyć się z działaniami w lesie, w przyszłym „domu” dla zwierząt. Trzeba poznać miejsca gdzie ptaki mogłyby osiąść, rozmnażać się, i objąć je ochroną obszarową. – Gdyby udało nam się odchować, tak jak w roku ubiegłym, 50-100 głuszców co roku, reintrodukcja tego ptaka w Polsce nastąpiłaby w przeciągu kilkunastu najbliższych lat. Ciągle jednak występuje wiele niewiadomych związanych z wsiedlaniem głuszców – wyjaśnia Zenon Rzońca. W październiku 2004 r. w rejonie Baraniej Góry uwolniono pierwszych 14 głuszców odchowanych w Wiśle. Do 2006 r. wypuszczonych zostało w sumie 105 tych ptaków. Równocześnie z hodowlą głuszca rozpoczęto w lasach Nadleśnictwa Wisła prace mające na celu poprawę warunków ich bytowania w naturze. W miejsce stosowanej dotąd rębni częściowej wprowadzana jest rębnia stopniowa, a w drzewostanach wyższych regli rębnia przerębowa. W specjalnym opracowaniu autorstwa Zenona Rzońcy czytamy: „Staramy się wytworzyć w drzewostanach miejsca, gdzie głuszce będą mieć zapewnione poczucie bezpieczeństwa, gdzie będą mogły znaleźć ulubioną karmę, miejsca na toki, na założenie gniazd i wychów młodych. Miejsca takie nazywamy ośrodkami stabilizującymi. Mają one różną wielkość (minimum 20 ha) i są nimi głównie stare rozluźnione drzewostany, rozmieszczone mozaikowo w terenie. Staramy się by ośrodki stabilizacyjne miały miedzy sobą połączenia umożliwiające wzajemną komunikację ptaków, przy równoczesnym zapewnieniu głuszcom poczucia bezpieczeństwa.” Główna ostoja głuszców w Beskidzie Śląskim zajmuje ponad 3 tys. ha. Jest zlokalizowana na wysokości 800 m n.p.m. w nadleśnictwach Wisła i Węgierska Górka. W samym Rezerwacie Barania Góra, obejmującym 400 ha, wykonuje się jedynie tzw. letnie korowanie drzew świerkowych zasiedlonych przez kornika. Ścięte i okorowane drzewa pozostawia się do rozkładu. Planuje się dalsze wsiedlanie głuszców z hodowli w tym rejonie.
Największymi naturalnymi wrogami głuszca w naturze są lis, kuna, gatunki penetrujące las i mogące zniszczyć cały lęg jeszcze na etapie jaj. Dlatego leśnicy w rejonie, gdzie głuszce są wypuszczane, prowadzą kampanię, by lisa było jak najmniej. Jak wiadomo szczepienia lisów spowodowały ogromny wzrost populacji tego drapieżnika. – Niestety kiedy mamy do czynienia z takim gatunkiem jak głuszec – gatunkiem chronionym, który ginie i nie ma szans przetrwania bez naszej pomocy, to musimy ponosić pewne koszty w postaci mobilizacji myśliwych i ludzi, którzy ochraniają teren przed drapieżnikami – podkreśla Zenon Rzońca.
Czy głuszce wyhodowane w Nadleśnictwie Wisła będą w przyszłości wsiedlane także w innych regionach Polski, tam gdzie już wyginęły? – Docierają do nas prośby, m.in. z gdańskiej regionalnej dyrekcji, czy byśmy nie zechcieli przekazać im głuszców, ale na razie wychodzimy z założenia, że dopiero kiedy sami będziemy mieli ustabilizowaną populację, wówczas możemy się pokusić o pomoc innym. Kolejka się już ustawiła, w pierwszej kolejności będzie to Białowieski Park Narodowy, potem Bory Dornośląskie z wrocławskiej dyrekcji, a potem dopiero Pomorze – mówi Zenon Rzońca.
Monika Romańska, Eko i My
![Post Banner](https://www.ekologia.pl/wp-content/uploads/2025/01/wspieram-baner-post.png)
![Post Banner](https://www.ekologia.pl/wp-content/uploads/2025/01/wspieram-baner-post-mobile.png)
![pogoda na 15 stycznia 2025](https://www.ekologia.pl/wp-content/uploads/2025/01/pogoda-15-stycznia-2025.jpg)
![Adam robot, który będzie pomagał rolnikom](https://www.ekologia.pl/wp-content/uploads/2025/01/471390218-18049064429489614-1084181208351176680-n.jpg)
![Co robią owady zimą?](https://www.ekologia.pl/wp-content/uploads/2025/01/owady-zima2.jpg)
![Rośliny w donicach na balkonie](https://www.ekologia.pl/wp-content/uploads/2025/01/ogrod-na-balkonie.jpg)
![Opakowania z suplementami – L-cysteina; fot. shutterstock](https://www.ekologia.pl/wp-content/uploads/2023/03/shutterstock-730856884_1000x670.jpg)