Czy Bałtyk jest najbardziej zanieczyszczonym morzem na świecie? Rozmowa z profesorem oceanologii, Janem Marcinem Węsławskim
20 maja obchodzimy Europejskie Dni Morza. O tym, jaka jest kondycja naszego rejonu morskiego i co jest największym zagrożeniem dla Bałtyku z profesorem oceanologii, Janem Marcinem Węsławskim rozmawia Joanna Szubierajska z Ekologia.pl.
Joanna Szubierajska: 20 maja obchodzimy Europejski Dzień Morza. Co jest tak wyjątkowego i cennego w naszym rejonie morskim?
Prof. Jan Marcin Węsławski: Południowy Bałtyk wyróżnia się czystymi, szerokimi plażami i niemal nie zniszczonym (nie zabudowanym) brzegiem morskim. Fauna i flora Bałtyku nie jest pod żadnym względem wyjątkowa (nie mamy własnych, endemicznych gatunków) to uboga zbieranina resztek po arktycznym morzu sprzed 9000 lat, słodkowodnej fauny lokalnej i gatunków przybyłych w wlewami z Morza Północnego w ostatnich stuleciach, z dodatkiem przybyszów z obszaru Morza Czarnego i Kaspijskiego. W Bałtyku radzą
sobie gatunki najbardziej oportunistyczne, wszędobylskie i odporne. Latem jest u nas za gorąco, zimą za zimno, a przez cały rok „za słodko” żeby delikatna morska fauna mogła się u nas zadomowić. To ubóstwo gatunkowe (około 500 gatunków u nas w porównaniu do około 5000 w Morzu Północnym i 20.000 w Śródziemnym) jest nadzwyczajnie ciekawe, ponieważ pozwala badać związki pomiędzy organizmami i środowiskiem w dającej się ogarnąć skali. Nasze morze to naturalny eksperymentalny zbiornik, w którym możemy testować hipotezy dotyczące funkcjonowania ekosystemów morskich.
Kiedyś Morze Bałtyckie postrzegane było przez społeczeństwo jako najbardziej zanieczyszczone na świecie, jak jest obecnie? Czy w Bałtyku można kąpać się bez obawy?
Bałtyk, nie jest najbardziej zanieczyszczonym morzem na świecie – poszczególne zanieczyszczenia (metale ciężkie, zanieczyszczenia chemiczne, bakteriologiczne etc) mają duże wartości w wielu miejscach na świecie (np. w Morzu Północnym Adriatyku,etc) wszystko zależy od miejsca badania i skali w jakiej uogólniamy wyniki. Nawet nadmiar azotu i fosforu (powodujący eutrofizację) w Bałtyku nie jest rekordowy i bardzo zależy od lokalnych warunków. Trujące zakwity sinic są plagą wielu rejonów świata – na Bałtyku (w tym na naszym wybrzeżu) mamy tylko ich namiastkę – nie powodowały masowego śnięcia ryb i choroby setek ludzi jak miało to miejsce w USA, Indiach czy na Adriatyku. Bezpieczna kąpiel zależy bardzo od miejsca gdzie wchodzimy do morza, spłukiwana po ulewnym deszczu ulica czy lokalna rzeczka może zanieczyścić przybrzeżne wody uniemożliwiając bezpieczną kąpiel – zwykle jest to bardzo ograniczone w czasie (1-2 dni) i przestrzeni – pas wód zrzutowych przy brzegu. SANEPID prowadzi regularną kontrolę kąpielisk i można polegać na ich opinii.
Morze Bałtyckie ginie, a Polska to lekceważy – twierdzą ekolodzy. Czy rzeczywiście wykazujemy się taką indolencją w sprawach ochrony Bałtyku?
Ekolodzy (wiem co mówię, bo mam podpisane przez Prezydenta papiery, że jestem profesorem ekologii) nic takiego nie mówią. Śmierć Bałtyku głoszą niektórzy zieloni aktywiści, najczęściej ze szlachetnych pobudek – żeby zmobilizować społeczeństwa i rządy do poprawy stanu Bałtyku. Moim zdaniem te hasła przynoszą więcej szkody niż pożytku, bo ludzie przestają wierzyć w zagrożenia środowiska naturalnego (a te są prawdziwe). Trzeba używać odpowiednich słów, jak ktoś zachoruje na grypę, to jego rodzina nie wybiega z krzykiem na ulicę że tatuś umiera.
Polska zrobiła ogromny postęp w sprawie ochrony przyrody morskiej – zredukowaliśmy zrzuty nawozów, ograniczyliśmy ilość
zanieczyszczeń spływających z rzekami. Na głowę statystycznego Polaka, przypada o wiele mniejszy ładunek azotu czy fosforu niż na głowę „czystego” Szweda czy Duńczyka. Po prostu nas jest 40 milionów, i nawet jak będziemy mieć najwyższe standardy czystości wód i tak z wielkiej zlewni Wisły i Odry popłynie do Bałtyku więcej substancji niż z małych rzek Skandynawii.
Mamy jeszcze wiele do zrobienia, ale na pewno nie jesteśmy ostatni w ochronie Bałtyku.
Biznes zaczął eksploatować środowisko. Coraz więcej inwestuje się na wodzie np. wiatraki budowane w pasie morskim, sieci przesyłowe, światłowody czy nawodne mariny. Co w tym momencie stanowi największe zagrożenie dla bałtyckiej fauny i flory? Gazociąg Północny, podziemne magazyny gazu w Kossakowie, czy turyści?
Gazociąg Północny nie jest żadnym zagrożeniem dla bałtyckiej fauny i flory. Z powodów politycznych próbowano go lansować jako katastrofę, co spotkało się ze spokojną negacją środowiska naukowego. Na morzu Północnym leży ponad 30 tysięcy km krzyżujących się gazociągów i nikt nie stwierdził, że mają znaczący wpływ na tamtejszą (duża bogatszą i delikatniejszą od naszej) przyrodę morską. Zrzuty solanki z budowanych magazynów gazowych w Gdyni są skrajnie niebezpieczne, nie wiadomo jeszcze jak solanka będzie rozpuszczać się w wodzie. Istnieją obawy, że utworzy warstwę wyższej gęstości wody tuż nad dnem i uniemożliwi dotlenianie organizmów dennych. Trzeba poczekać na wyniki badań w czasie pełnego zrzutu solanki. Innym niebezpieczeństwem jest możliwość awarii systemu i wylew solanki do Zatoki, to byłaby katastrofa – zależna od obszaru dna, na którym znalazłaby się solanka. Turyści jako tacy nie są zagrożeniem dla naszej morskiej przyrody (nie mamy raf koralowych, które po obłamaniu obumierają) ale wielkim zagrożeniem jest ciężka infrastruktura budowana dla potrzeb turystyki – wszelkie konstrukcje na brzegu, szybkie łodzie motorowe (najgorsze są skutery wodne).
Jak wynika z Pana wypowiedzi, jednym z najbardziej eksploatowanych i zagrożonych terenów w Polsce są plaże.
Plaże są zagrożone ze strony naturalnych procesów (erozja, podnoszenie się poziomu morza) i ze strony człowieka – umacnianie brzegu, „twarde metody” – betonowanie, kamienne nasypy etc. Dodatkowo rabunkowa gospodarka właścicieli kempingów – usypywanie dodatkowej przestrzeni, niszczenie naturalnych zbiorowisk roślin na brzegu itd. Cały czas deweloperzy cisną na zgodę zabudowania plaż hotelami i punktami usługowymi.
Zatoka Pucka leży w pobliżu trzech wielkich miast, otoczona jest kempingami. Jaki to ma wpływ na ekosystem zatoki?
Wewnętrzna część Zatoki ma ograniczoną wymianę wody z dużym morzem i trzeba bardzo dbać o gospodarkę wodościekową w tym obszarze. Nowe inwestycje (np. oczyszczalnie Swarzewo) bardzo poprawiły stan wód Zatoki, ale trzeba doprowadzić do rygorystycznego przestrzegania jakości wód powierzchniowych i oczyszczania wszystkich ścieków w całej zlewni. Liczba ludzi
mieszkających nad Zatoką i odwiedzających ten teren rośnie i razem z tym rośnie zagrożenie – któremu da się przeciwdziałać, jeżeli tylko jakość wód będzie odpowiednio wysoko na liście spraw lokalnej polityki.
Biorąc pod uwagę obecne realia, co należy zrobić, by polskie wybrzeże zachować w jak najbardziej naturalnym i dzikim stanie?
Oczyszczać wody powierzchniowe, wykrywać i likwidować nielegalne zrzuty ścieków, zastosować się do rekomendacji konwencji helsińskiej (HELCOM 1995) o zachowaniu naturalnych procesów brzegowych, zabronić budowania czegokolwiek w pasie plaży i wydm, skoncentrować ruch turystyczny w wybranych, dobrze zagospodarowanych i oferujących maksymalną ofertę usług miejscach. Wówczas masowa turystyka będzie ograniczona do takich „centrów” , które i tak są przegrane w sensie przyrodniczym, a pozostałe obszary będą wolne od presji i dostępne dla, tych nielicznych, którzy zechcą się pofatygować pieszo w miejsca gdzie nie ma parkingów, kempingów i barów.
Byłem 5 lat temu, morze było piękne, plaża czysta.
Jestem teraz, woda zielona, pełno glonów, śmierdzi olejem i benzynom, na plaży tłuczone szkło, pety, psie gów##, pod piaskiem igły i strzykawki, więc bez butów radze po plaży nie chodzić (no chyba, że pogotowie jest w pobliżu).
typowy „gładki” artykul-jak to jest dobrze,a jest źle-mam tegoroczne zdjecie przerostu roslinosci(sinic?)nad brzegiem (Świnoujscie kontra Ahlbeck)im blizej Niemców-tym czyściej(?).Nie wierzę w polska ekologie,sanepid itd-pisza jedno,widać drugie:/
Zagrożeniem dla naszej morskiej przyrody jest zachłanność i chęć zysku ludzi, którzy nie mają skrupułów. Tylko powinni zwrócić uwagę na to, że jak znikną plaże, to turyści przeniosą się znad morza w góry o co wtedy?
Zgadzam się z profesorem co do czystości naszych plaż. Jest kiła i mogiła -pełno petów, szkła, butelek i gów…. Jak tu z dzieckiem na plażę iść?
Z ogromnym zainteresowaniem przeczytałem ważne informacje,wynikajace z praktycznej wiedzy znanego oceanologa-„baltologia) o sytuacji wokół Morza Bałtyckiego.
Takich tekstów powinno być jeszcze więcej.
Ciekawe poglądy Panie Profesorze. Oby w Polsce było więcej takich ekologów!
To, co mniej najbardziej dziwi, to fakt, że sprawa Gazociągu Północnego jest przez media szeroko nagłaśniana, a o magazynach gazu w Gdyni-Kossakowo cisza. Naprawdę ciężko mi to ogarnąć!
Niestety zgadzam się z tym, że najbardziej zanieczyszczone są plaże. Część z nich powinna zostać zamknięta, a najlepiej gdyby został utworzony rezerwat morski