Przydrożne aleje – ginąca enklawa życia
Obecność alei w krajobrazie polskim jest uwarunkowana wielowiekową tradycją. Drzewa sadzone niegdyś wzdłuż szlaków komunikacyjnych, miały za zadanie przede wszystkim podkreślać rangę dróg dojazdowych, wyznaczać przebieg dróg zimą, a także osłaniać przed wiatrem czy słońcem.
Dzisiaj do funkcji przydrożnych alei dochodzą jeszcze aspekty ekologiczne: redukcja zanieczyszczeń powietrza, w tym pochłanianie znacznych ilości dwutlenku węgla i metali ciężkich, oczyszczanie wód opadowych, niwelowanie hałasu, przeciwdziałanie erozji wodnej i wietrznej. Najważniejszym z nich, z punktu widzenia różnorodności biologicznej, wydaje się być jednak aspekt korytarza ekologicznego, czyli elementu infrastruktury ekologicznej w formie liniowej, który umożliwia roślinom, zwierzętom i grzybom swobodne przemieszczanie się między sąsiadującymi ekosystemami. I chociaż rola takich drzew w otoczeniu człowieka, jak widać wydaje się być ogromna, to jednak z roku na następuje coraz bardziej drastyczny spadek liczby alei, zarówno tych śródpolnych jak i tych, porastających obrzeża ciągów komunikacyjnych.
Przyczyną obecnego zaniku alei jest przede wszystkim ich wycinanie ze względu na bezpieczeństwo kierowców i modernizację dróg, a także naturalne procesy starzenia się i zamierania drzew, które nie są zastępowane nowymi nasadzeniami, wypalanie miedz, które może skutkować w uszkodzeniu drzewostanu i celowe niszczenie zadrzewień. Ten ostatni przypadek niedawno uderzył mnie osobiście.
Od dziecka bardzo mocno związana jestem z jedną z mazurskich wsi, gdzie wiekowa już aleja lip drobnolistnych (Tilia cordata Mill) była miejscem niedzielnych spacerów całej mojej rodziny. Ta urokliwa aleja nie tylko stanowi cenną ozdobę tradycyjnego krajobrazu rolnego wsi ale i bardzo ważny element infrastruktury ekologicznej tego rejonu. Jest ona korytarzem, umożliwiającym zwierzętom takim jak drobne ssaki, ptaki, płazy, gady czy bezkręgowce swobodne przemieszczanie się między polami uprawnymi a położonym nieopodal lasem. Dodatkowo drzewa te dają zwierzętom schronienie i zapewniają im dostęp do pożywienie przez cały sezon. Obwód wielu tych lip na poziomie pierśnicy dawno przekroczył już cztery metry, niektóre z nich są jeszcze okazalsze co niewątpliwie świadczy o niemałym wieku alei.

Podczas moich corocznych obserwacji widuję tutaj całą masę owadów począwszy od chrząszczy z rodziny biegaczowatych, po najpospolitsze motyle takie jak: rusałki, czerwończyki, karłątki czy kraśniki. Można tutaj spotkać również kilka gatunków trzmieli i samotnych pszczół, dla których lipy wraz z pasami roślinności zielnej stanowią bogate źródło nektaru i pyłku. Orzeszki lipowe są przysmakiem dla pluskwiaka kowala bezskrzydłego (Pyrrhocoris apterus L) a same lipy są schronieniem dla wielu ptaków, w tym sów, nietoperzy, myszy czy jaszczurek. W ubiegłym roku, w dziupli jednej z obumierających już lip znalazłam również odchody świadczące o obecności kwietnicy okazałej (Protaetia speciosissima Scopoli) bądź pachnicy dębowej (Osmoderma eremita Scopoli), co właśnie próbuję ustalić.
Niestety… i ta przepiękna aleja stała się nie lada problemem, tym razem dla tutejszych rolników, utrudniając im rzekomo wjazd maszynami na pola uprawne. Zaczęły się więc nielegalne wycinki, podpalenia, a sama aleja stała się składowiskiem śmieci. Dla kogoś kto z przyrodą związany jest bardzo silnie, taki widok jest naprawdę bolesny. Postanowiłam więc wziąć sprawy w swoje ręce i wystosowałam odpowiednie pismo do urzędu gminy o ustanowienie alei jako pomnik przyrody. Oczywiście procedury i cała papirologia zajmie urzędnikom jeszcze sporo czasu, mam jednak nadzieję, że mój apel pomoże zwrócić uwagę na problem przydrożnych alei w okolicy.



Przypadkiem trafiłem na tą stronę bo szukałem artykułów o siarce. Piekne foty u góry szczególnie ta na dole:)U nas pod Warszawa niestety nie ma takich ladnych terenow. mazowieckie nie jest niestety ladnym wojewodztwem. A mazury faktycznie są piekne wg. mnie , ale nie względu na jeziora a na właśnie te kręte drogi wijące się poprzez pola, łąki. Jest to domena terenów po niemieckich-to miał być głównie tez ich patent ochronny na ataki samolotów z powietrza, by z powietrza”seria”nie dosięgala.. polacy po wojnie nie sadzili zadnych drzewek.
Mam pytanko gdzie ta dolna fotka była robiona, tak plus/minus?
bo chcialbym tam sie przejechac i naładowac sie dobra uspokajającą energia/fluidami/jonami,
gdyż przypominam że na łąkach jest super zdrowa jonizacja powietrza.
Niestety trochę bzdur napisałeś kolego,sam sadziłem drzewa będąc mieszkańcem Otwocka,teraz mieszkam pod Olsztynem dużo zwiedzam i żegluję.Niestety działalność i myślenie niektórych ludzi jest porażająca nawet p.Hołowczyc którego lubię i cenię powiedział kiedyś że drzewa są potencjalnymi zabójcami (drzewa nie wskakują nagle na maskę samochodów)wystarczy zwolnić,i nie trzeba wycinać alei które przetrwały różne koleje losu i znam miejsca gdzie jeszcze są ale oczywiście nie powiem gdzie z wiadomych względów.