Historia bohaterów-ekologów z dalekiego Chile

Chile

Tak to jest już z nami turystami: przyjeżdżamy, zachwycamy się, robimy wiele zdjęć i … wyjeżdżamy, wracając do swoich obowiązków. Nie zastanawiamy się nad tym, że gdyby nie poświęcenie, pasja grupki eko-zapaleńców, miejsce które odwiedzamy, mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.


Tak było też z nami, gdy odwiedziliśmy Parque Juncal w Chile, przepiękną dolinę andyjską, otoczoną lodowcami. Ale gdy po powrocie do domu wgłębiłam się w temat, okazało się, że teren na którym obecnie funkcjonuje park, był przez kilkadziesiąt lat wykorzystywany do wypasu bydła, funkcjonowała tu kopalnia, a także były prowadzone manewry wojskowe. Tony śmieci zalegały w cudnej urody rzece, a zwierzęta zostały zmuszone do opuszczenia tego terenu. Znalezienie nowego, równie spokojnego miejsca nie było dla nich łatwe, bo w sąsiedztwie Parque Juncal znajduje się ogromna kopalnia odkrywkowa miedzi oraz oblegany kurort narciarski.

Duża część obszaru Chile objęta jest ochroną w postaci parków narodowych czy rezerwatów, ale z tego co mówią specjaliści i tak jest to powierzchnia nie wystarczająca, aby zabezpieczyć przed wyginięciem unikatowe na skalę światową gatunki flory i fauny.

I tutaj właśnie na scenę wchodzą prawdziwi bohaterowie, o których chcę powiedzieć w tym artykule – zwykli ludzie, którzy postanawiają wykupić ziemię, i nie czekając na działanie państwa, na własną rękę chronią zagrożone ekosystemy.

Jednymi  z takich bohaterów są założyciele Parque Juncal, który odwiedziliśmy podczas naszego wyjazdu do Chile. W 1911 obszar na którym znajduje się obecnie park, nabył Sir George Kendrick, prapradziadek obecnego opiekuna parku, Brytyjczyk przybyły z Australii. Ziemię kupił z nadzieją znalezienia na niej bogatych złóż miedzi. Na szczęście nic nie znalazł i wrócił do Valparaiso, zostawiając ziemię nietkniętą.  W 2003 roku potomkowie sir George’a postanowili osiedlić się na tej ziemi, aby chronić ten wyjątkowy ekosystem wysokich Andów. Pomysłodawcą była Catherine Kendrick, która po dwudziestu latach spędzonych poza granicami kraju, postanowiła wrócić do Chile i chronić jego przyrodę. W zadaniu postanowił pomóc jej siostrzeniec, dziennikarz do tej pory pracujący w Stanach Zjednoczonych.
Autorka artykułu z Tomasem Dinges Kenrickiem, który wraz ze swoją ciotką zarządza Parque Juncal.



Gdy przybyli na teren późniejszego Parku Juncal w 2003 roku, krajobraz daleki był od tego co można zobaczyć tam dzisiaj:


Czyszcząc dolinę z odpadów pozostawionych przez pracowników kopalni, hodowców bydła, myśliwych i żołnierzy, zebrali i wywieźli z doliny tony  odpadów.

W 2010 roku, po wielu trudach, opiekunom parku udało się uzyskać dodatkową ochronę dla parku: został wpisany na listę chronionych terenów bagiennych RAMSAR. Od tego momentu miejsce zaistniało szerzej w krajowej i międzynarodowej świadomości, wolontariusze przybywają na pomoc nawet z tak odległych od Chile krajów jak… Czechy!


Niestety, z tego co powiedział nam opiekun parku, pomimo rozpoznania obszaru jako terenu unikatowego w związku z czym wymagającego ochrony, władze publiczne nie wspomagają inicjatywy, jedyną ochronę jaką mają zapewnioną, to zakaz polowań. W Chile, ochrona własności prywatnej, to prawo trudne do wyegzekwowania. Wykup terenu wcale nie oznacza, że państwo nie będzie próbowało zmusić do sprzedaży terenu, gdy zainteresuje się działką. Założycielka Parque Juncal w wywiadzie dla jednej z chilijskich gazet, opowiada o codziennych zmaganiach z firmami wydobywczymi i energetycznymi, które chcą na postawić tutaj hydroelektrownię. Jedną ze stosowanych metod jest zakłócanie spokoju zwierząt przez loty kontrolne helikopterów, sprawdzających teren pod kątem potencjalnej inwestycji… To codzienna walka o przetrwanie parku.

Parque Juncal od samego początku, czyli od czternastu lat utrzymuje się sam, częściowo ze sprzedaży biletów. A jest to zadanie trudne, jeżeli weźmiemy pod uwagę choćby konieczność przeprowadzania remontów dziewięciokilometrowej drogi prowadzącej od drogi publicznej do parku, usytuowanej na piarżystym, nieuchronnie osuwającym się w kierunku rzeki zboczu:


Bez pomocy wolontariuszy, ludzi dobrej woli, takie miejsca jak ta perła ukryta wysoko w Andach znikną z powierzchni ziemi. To dzięki ich wizji i zaangażowaniu uchroniono przed degradacją wiele cennych przyrodniczo terenów.

Może to zabrzmi szalenie, ale może ktoś z Was zamiast pojechać na kolejny urlop do śródziemnomorskiego kurortu, chciałby na kilka tygodni zamieszkać w takim miejscu i pomagać go chronić jako wolontariusz? Również w Polsce z pewnością znajdziecie takie możliwości. Gorąco zachęcamy do włączenia się w wolontaryjną, choćby „weekendową” ochronę przyrody!
Hanna Baster
Mama,  specjalista ds. zmian klimatu i autorka bloga podróżniczego   
www.gdzielamymowiadobranoc.pl


Źródła:
http://impresa.lasegunda.com/2017/03/31/A/EU34P595
http://www.mercuriovalpo.cl/impresa/2017/02/12/full/cuerpo-reportajes/13/
Wywiad z opiekunami Parque Juncal



Ocena (2.8) Oceń: