Bez ryb nie ma rybołówstwa. Wywiad z Andrzejem Białasiem z organizacji Oceana
Ekologia.pl Środowisko Ciekawi ludzie Bez ryb nie ma rybołówstwa. Wywiad z Andrzejem Białasiem z organizacji Oceana

Bez ryb nie ma rybołówstwa. Wywiad z Andrzejem Białasiem z organizacji Oceana

Przełowienie zasobów morskich uważane jest za największy problem sektora rybołówstwa. Jak podaje organizacja Oceana około 47 proc. oszacowanych stad ryb Atlantyku i ok. 90 proc. zasobów ryb Morza Śródziemnego jest przełowionych. O tym, jaki wpływ ma na nas przełowienie i czy reforma Wspólnej Polityki Rybołówstwa może być szansą dla Polski opowiada Andrzej Białaś z organizacji Oceana.

Andrzej Białaś pracuje jako doradca w dziedzinach morskich obszarów chronionych, polityki rybołówstwa UE oraz subsydiów.

Andrzej Białaś pracuje jako doradca w dziedzinach morskich obszarów chronionych, polityki rybołówstwa UE oraz subsydiów.

Joanna Szubierajska: Jak wygląda kondycja ekosystemu Morza Bałtyckiego?

Andrzej Białaś: Prawdę powiedziawszy nie najlepiej. I mówiąc to jestem dość powściągliwy. Mimo, iż jest to młode i niewielkie morze uważa się, że jest to jeden z najbardziej zanieczyszczonych akwenów na świecie. Morze Bałtyckie codziennie boryka się z wieloma problemami i wyczerpujące opisanie wszystkich zajęłoby nam kilkadziesiąt stron maszynopisu, ale w skrócie wymienię te najważniejsze:

Jednym z najważniejszych problemów Bałtyku jest eutrofizacja. Proces ten powodowany jest dopływem tzw. biogenów (pierwiastków o znaczeniu biologicznym / substancji odżywczych), co z pozoru wydaje się zjawiskiem pozytywnym, powoduje jednak szereg problemów. Wzrost substancji odżywczych powoduje masowe zakwity fitoplanktonu (glony, sinice) i charakterystyczne dla Bałtyku zazielenienie i brak przejrzystości wody. Utrudnia to dostęp słońca do większych głębokości i wpływa negatywnie choćby na wzrost i rozwój traw morskich. Wpływa to także bardzo negatywnie na wartość rekreacyjną takiego zbiornika.

Zakwity fitoplanktonu oznaczają także znacznie szybsze zużywanie tlenu zawartego w wodzie. Po pewnym czasie na znacznych obszarach dna morskiego poziom tlenu jest tak niski, że w zasadzie jedynymi organizmami mogącymi tam występować są bakterie beztlenowe, których wzrost dodatkowo pogarsza sytuację. Wydzielają one bowiem znaczne ilości silnie trującego siarkowodoru. W końcu na dnie nie pozostaje już nic poza tzw. pustyniami dennymi – nie ma roślin, zwierząt
 
W zasadzie każde zanieczyszczenie dla Bałtyku jest problematyczne. Przede wszystkim dlatego, że Bałtyk jest niewielkich rozmiarów morzem i do tego zamkniętym. Wymiana wód z Morzem Północnym następuje raz na około 30 lat jedynie przez bardzo wąskie cieśniny duńskie. Można powiedzieć, że morze wymieniając swe wody „oddycha”.

Jeszcze innym, naprawdę istotnym problemem jest niezrównoważone rybołówstwo. Oceana opublikowała w zeszłym roku raport na temat niezadowalającego stanu zarządzania rybołówstwem w Morzu Bałtyckim. Dokument ten ujawnia wiele problemów i szkodliwych praktyk rybackich, które ciągle jeszcze mają miejsce pomimo wieloletniej walki na rzecz zrównoważonego rybołówstwa.


Jakie to problemy?

Obecnie istniejące środki są niewystarczające by zapewnić długoterminową stabilność zasobów i dobrobyt sektora rybackiego. Dla znakomitej większości pozyskiwanych na cele handlowe gatunków ryb brakuje zarządzania poprzez limity połowowe nie wspominając o planach zarządzania.

To niedorzeczne, że spośród ponad 50 gatunków poławianych komercyjnie, tylko dla kilku określa się limity połowowe (tzw. całkowite dopuszczalne połowowy, TAC) (TAC).

Poza tym mamy jeszcze problemy takie jak połowy paszowe, przyłów (ptaków czy ssaków morskich) czy nielegalne praktyki połowowe. Te ostatnie są szczególnie częste w przypadku łososia i troci w Morzu Bałtyckim, czy dorsza w cieśninie Kattegat. Jak widać problemów jest sporo a jestem pewien, że nie wymieniłem wszystkich.

Z czego wynika przełowienie zasobów morskich?

Przełowienie to najprościej rzecz ujmując wyławianie większej ilości ryb z danego stada niż to stado jest w stanie „odtworzyć” w pewnej jednostce czasu. Problem nie jest nowy, jednak w ostatnich latach nastąpiła jego eskalacja na światową skalę.

Byle szybciej, byle więcej a przyroda musi sobie jakoś poradzić. I to, odpowiadając na pytanie, w dużej mierze jest przyczyną przełowienia.

Sektor i decydenci rzadko myślą o przyszłości rybołówstwa, bardziej skupiają się ma celach „tu i teraz”. Nawet jeżeli naukowcy i organizacje pozarządowe biją na alarm, to flota europejska nadal wyławia więcej niż powinna. Problem co prawda nie dotyczy w znacznej mierze Polski, gdyż nasza flota została po wejściu do UE zredukowana o 40 proc., ale mówimy teraz o problemie w skali unijnej.

A co z subsydiami – czy mają one rację bytu?

Z subsydiami wiąże się paradoksalna sytuacja, kiedy w wyniku zmniejszających się zasobów i utrudnionych połowów rządy za pomocą dopłat próbują poprawić kondycję finansową rybaków.

I tak, zamiast przez kilka lat ograniczyć połowy, zredukować flotę i wprowadzić oparte o solidne dane naukowe metody zarządzania, w sektor rybacki pompowane są pieniądze podatników by sztucznie utrzymać go na powierzchni. Należy też pamiętać, że tak naprawdę tylko niewielka liczba flot w UE przynosi zysk bez pomocy środków publicznych, a wiele z nich przynosi straty nawet pomimo subsydiowania.

To w takim razie jak można poprawić sytuację unijnego sektora rybołówstwa?

W skrócie – potrzebne są ambitne reformy zarówno Wspólnej Polityki Rybołówstwa jak i Europejskiego Funduszu Morskiego i Rybackiego (odpowiedzialnego za subsydiowanie sektora), odpowiednie wydatkowanie środków tj. na plany zarządzania zasobami, tworzenie i utrzymywanie morskich obszarów chronionych, zbieranie danych naukowych, inspekcje itp. zamiast na modernizację i rozwój i tak zbyt dużej floty oraz zrównoważone zarządzanie zasobami.

Kluczową rolę w przywróceniu równowagi ekologicznej i w poprawie kondycji sektora rybołówstwa ma reforma WPRyb. Poza samą reformą niezwykle istotne będzie jej prawidłowe wdrożenie w poszczególnych państwach członkowskich. Oceana od lat apeluje m.in. o zwiększenie powierzchni Morza Bałtyckiego objętej siecią morskich obszarów chronionych do 20 proc., przedstawiając propozycje nowych obszarów w oparciu o własne badania naukowe prowadzone podczas morskich ekspedycji. Jednocześnie nie zapominajmy o potrzebie odpowiedniego zarządzania tymi obszarami.

Wprowadzenie rygorystycznych metod zarządzania rybołówstwem w obrębie morskich obszarów chronionych, zwiększenie selektywności narzędzi połowowych i zakaz destrukcyjnych praktyk takich jak trałowanie denne w obrębie obszarów chronionych to doprawdy minimum tego na co powinno być nas stać.

Jest to bardzo ambitne minimum. Jakie korzyści dla regionu Morza Bałtyckiego i polskiego sektora rybołówstwa może przynieść Wspólna Polityka Rybołówstwa?

Reforma Wspólnej Polityki Rybołówstwa nadal jest negocjowana, i wszystko zależy od wyników tych negocjacji. Może się zmienić bardzo dużo a z drugiej strony niemal nic. Organizacje ekologiczne pracujące na rzecz reformy, w tym Oceana liczą oczywiście na ambitną reformę. Według mnie najważniejszymi obszarami jakie usprawnić może nowa WPRyb to uregulowanie kwestii odrzutów (zakaz tej marnotrawnej praktyki), odbudowa stad do poziomu zrównoważonych połowów oraz dodatkowe wsparcie rybołówstwa przybrzeżnego.

Ile będzie trwała odbudowa przełowionych europejskich stad ryb?

Wszystko zależy od konkretnego stada, i ciężko tutaj o jednoznaczną odpowiedź. Generalnie obniżenie połowów do poziomów zrównoważonych właściwie już od samego początku działa na korzyść rybaków. Jasne, przez kilka lat kwoty połowowe są niższe i jest to sytuacja niełatwa, z którą trzeba się uporać. Natomiast często zapomina się, że obniżenie połowów oznacza szybszą odbudowę stad, i ta odbudowa przebiega sprawniej z roku na rok. Po kilku latach zrównoważonego zarządzania mamy więc znacznie więcej ryb niż na starcie i połowy można systematycznie zwiększać, nadal zachowując miejsce na odbudowę stada. Wygrywa i sektor rybacki i przyroda.

Rybacy panicznie boją się obostrzeń w ramach reformy Wspólnej Polityki Rybołówstwa(WPRyb). Ich zdaniem ograniczenie połowów, a także zakaz odrzutów spowodują radykalny spadek rentowności kutrów.

Oczywiście, rybołówstwo to ich źródło dochodu i są zmartwieni wszelkimi zmianami. Ale rybacy łowią nie od dziś, i poradzą sobie i z zakazem odrzutów.

Na początku lat 90-tych w rejonie Nowej Funlandii w Kanadzie, wskutek wieloletniego przeławiania nastąpiło załamanie się populacji dorsza i w konsekwencji wyniszczenie stada. Gospodarka regionu oparta o połowy tej ryby znalazła się w kryzysie a pracę straciło tam ok. 40 tys. osób! Mimo, że od ponad 20 lat obowiązuje tam zakaz połowów wprowadzony by naprawić sytuację, stado nie odbudowało się.

Problem przeławiania występuje na całym świecie i jeśli powtórzy się u nas sytuacja z wybrzeży Nowej Funlandii, stracimy wszyscy. Bez ryb nie ma rybołówstwa.


Co zrobić, by rybołówstwo mogło rozwijać się bez szkody dla środowiska naturalnego i z korzyścią dla rybaków?

Należy nim odpowiedni zarządzać, w sposób zrównoważony, mający na uwadze argumenty obu stron. Flota unijna musi zostać dostosowana do posiadanych przez nas zasobów ponieważ jest teraz zbyt duża. Państwa członkowskie muszą wypełnić swoje obowiązki względem ochrony siedlisk morskich i żyjących w nich gatunków roślin i zwierząt, w tym ryb. Przykładem są wspominane przeze mnie morskie obszary chronione, dla których aktualnie w Polsce powstają plany ochrony i zarządzania. Bez tych dokumentów chronią one przyrodę właściwie jedynie na papierze. Przy odpowiednich zapisach w planach mogą stać cennymi tarliskami dla wielu gatunków ryb i przyczynić się do odbudowy stad.


Czy polski sektor rybołówstwa poczynił już jakieś kroki, by dostosować swoją flotę do nowych wymagań WPRyb?

Już 10 lat temu Polska poczyniła znaczne kroki w celu dostosowania nakładu połowowego do zasobów. Był to jeden z wymogów, które Polska musiała zrealizować, by przystąpić do Unii Europejskiej. W latach 2000-2006 polska flota rybacka zmniejszyła się o 40 proc., gdyż nasi rybacy wydali więcej funduszy na złomowanie niż jakiekolwiek inne państwo. Ponadto od miesięcy odbywają się spotkania przedstawicieli Ministerstwa Rolnictwa z sektorem rybackim w sprawach m.in. nowego Funduszu Rybackiego, czy WPRyb, ale o szczegóły i stan przygotowań proponowałbym zapytać u źródła czyli w Departamencie Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa.

Morze nie jest workiem bez dna, więc pytanie – kto ma ograniczyć połowy ryb? Czy jest to jedynie problem UE?

Jest to oczywiście problem globalny, i na całym świecie odbywają się dyskusje na ten temat. Należy jednak pamiętać, że Unia jest jedną z największych potęg w rybołówstwie, pod względem wielkości importu i eksportu znajduje się w ścisłej czołówce, a poza tym floty unijne łowią na całym świecie a nie tylko we własnych wodach terytorialnych. Niemal 20 proc. wszystkich ryb łowionych przez unijne floty pochodzi spoza terytorium UE.

Jakie są szanse, że nowa WPRyb wejdzie w życie? Które kraje opierają się nowej polityce?

Cóż, reforma WPRyb w życie wejdzie na pewno, bo musi, pytanie tylko w jakim kształcie. W tej chwili w negocjacjach biorą udział wszystkie kraje członkowskie i niemal każdy ma coś do ugrania. Najsilniej naciskają duże potęgi jak Hiszpania czy Francja. Wszystko jeszcze przed nami…

Dziękuję za rozmowę



Andrzej Białaś – konsultant i ekspert ds. ochrony środowiska oraz polityki rybołówstwa UE. Ekolog z zamiłowania, od skończenia studiów pozostaje związany z sektorem pozarządowym i tematyką środowiskową. Pracował przy projektach związanych z OZE, recyklingiem, ochroną bioróżnorodności. Od 2 lat związany z Oceaną w ramach Projektu Bałtyckiego, pracuje jako doradca w dziedzinach morskich obszarów chronionych, polityki rybołówstwa UE oraz subsydiów.

Oceana to największa międzynarodowa organizacja pozarządowa działająca wyłącznie na rzecz ochrony światowych zasobów morskich i oceanicznych. Stawiamy sobie za cel promowanie w tym zakresie polityki ekologicznej w oparciu o badania i kampanie naukowe. Od 3 lat prowadzimy też Projekt Bałtycki, w ramach którego przeprowadziliśmy już m.in. dwie ekspedycje badawcze na Morzu Bałtyckim a trzecia ekspedycja rozpocznie się w czerwcu br. Oceana, jako organizacja o zasięgu globalnym, posiada swoje biura w Europie oraz w Ameryce Północnej, Południowej i Środkowej. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych na naszą stronę internetową www.oceana.org.


Ekologia.pl (Joanna Szubierajska)
4.9/5 - (16 votes)
Post Banner Post Banner
Subscribe
Powiadom o
5 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Oczywiscie , brawo.
Artykul w sposob dosc jasny i precyzyjny mowi o zagrozeniu jakie moze wyniknyc ale co ja tu, WYNIKA z nadmiernego przelowienia akwenow morskich.
Morz to nie stety, a moze stety, zadna akwakultura.
Tutaj radykalne interwencje jak w hodowli nie moga miec znaczenia.
Praktycznie pozostajemy bezsilni. Przyroda musi poradzic sobie prawie sama.
Sila przyrody jest tak ogromna, ze potrafi ona poradzic sobie, ale tu nie nalezy tez i przesadzac.
Jedynym sposobem pomocy dla niej, to wlasnie ograniczenie polowow.
Przyslowia sa dobre i sa one madroscia narodu.
Jedno z nich mowi o tym, ze „co, za duzo to nie zdrowo” i uwazam duzo a wlasciwie bardzo duzo w tym racji.
Politycy …. ?
Politycy nie maja zielonego pojecia o biologii morza, ekologii, ochronach zasobow itd.
Od tego sa fachowcy tu ichtiolodzy ktorzy temat ten dokladnie analizuja.
Ale co z tego, ze sa, analizuja, wysuwaja konkretne wnioski, proponuja itd., itp.
Za tym potrzebne jest jeszcze konkretne dzialanie, realizacja w posdtaci konsekwentnego przestrzegania naukowych badan. I to jest wlasnie rola polityka.
Ale polityka swiadomego, takiego ktory zdecydowanym dzialaniem (a nie dlugofalowymi „decyzjami” ) doprowadzi w koncu do czegos – ja mowie tu: musztarda po obiedzie nikomu juz nie jest potrzebna.
Pisalem juz tu kiedys na stronie Portalu Spozywczego , „ludzie opanujcie sie, pomyslcie takze o tych co po nas i dajcie przyrodzie szanse !!!
Moim zdaniem dzialacze i naukowcy sa zbyt pasywni ….
Nie wystarczy naswietlac problem, pisac o nim, publikowac kolejne opracowania.
Potrzebne jest przede wszystkim dzialanie w formie aktywnej.
Tutaj olbrzymie znaczenie i pomoc powinny dac srodki medialne – przede wszystkim prasa i nie tylko ta dla specjalistow, i rowniez TV.
Przy pomoc ytych mediow w sposob przystepny nalezy zwrocic uwage na problem poprzez „przyswajalne” przedstawienie go ogolowi spoleczenstwa.
Tylko takie AKTYWNE dzialanie doprowadzi w koncu do zajecia sie problemem a nie do „gadaniny” o nim.
Notabene p. Bialas, b. Szeroko widzi ten problem i zauwaza istotne w nim aspekty.
Naleuzalo by sobie tylko jeszcze zyczyc, aby problem ten udostepniony zostal w taki sposob o jakom wyzej pialem.
Dzaialjcie ludzie poki jeszcze „obiad na stole”

Nie tak dawno W Kołobrzegu rybacy bili na alarm w sprawie chudego dorsza. Okazuje się, że ten drapieżnik u naszych wybrzeży głoduje. Czy to kwestia przełowienia?

Ryba też czuje, cierpi i boi sie, łowione ryby dusza się na lądzie, haczyk rani im otwór gębowy, rybacy często rzucaja zlowionymi rybami do zbiornika jak martwymi rzeczami.

Czy przypadkiem polski potentat polowu ryb nie odsprzedał Norwegom swoja firme za 5mln euro i to Norwegowie teraz rządzą? Czy to tylko plotka?

Ile lat będą trwały te obostrzenia jeżeli chodzi o zmniejszenie kwot połowowych? Ile rybak będzie musiał czekać na odrodzenie się populacji?

Nie odchodź jeszcze!

Na ekologia.pl znajdziesz wiele ciekawych artykułów i porad, które pomogą Ci żyć w zgodzie z naturą. Zostań z nami jeszcze chwilę!