Antoni Marczewski: Szacunek należy się każdemu gatunkowi
O ekologii, o fascynacji przyrodą i o swoim zaangażowaniu w sprawy ochrony ptaków opowiada Antoni Marczewski, specjalista ds. komunikacji z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (OTOP).
Kacper Kowalczyk: Czym dla Ciebie jest ekologia?
Antoni Marczewski: Ekologia jest dla mnie nauką o relacjach łączących jedne organizmy z innymi oraz z poszczególnymi elementami środowiska, w jakim żyją. Moim zdaniem źle się stało, że dzisiaj słowo ekologia przerodziło się w rodzaj worka bez dna, do którego wrzuca się wszystko, co jest związane z ochroną przyrody, ochroną środowiska, zdrowym trybem życia, a czasem również z zagadnieniami natury filozoficznej czy wręcz religijnej. „Ekologia” stała się pojęciem bardzo szerokim, co nieraz utrudnia dyskusję, ponieważ jej strony w różny sposób rozumieją stosowane w niej terminy.
KK: Skąd u Ciebie zainteresowanie przyrodą?
AM: Z doświadczenia piękna przyrody. Miałem to szczęście, że niemal od urodzenia co roku jeździłem z rodziną do naszego letniego domu na pograniczu Warmii i Mazur. Z tamtym miejscem związanych jest wiele wspaniałych wspomnień, których przestrzenią jest las, pola, łąki, śródpolne rozlewiska – wszystko tworzy piękną i bogatą mozaikę. Myślę, że niemożliwe jest przeżycie fascynacji przyrodą bez osobistego doświadczenia – zresztą podobnie jest np. z miłością. Nie można zrozumieć, czym jest miłość, jeśli nigdy się jej nie doświadczy, zatrzymując się tylko na etapie czytania filozoficznych traktatów o miłości czy średniowiecznych romansów rycerskich.
KK: Jak długo to trwa?
AM: Znam wiele osób, które są w stanie podzielić swoje życie na dwa etapy – przed zainteresowaniem się ptakami/przyrodą i po. Spotkali kogoś, kto ich zainspirował, dostali ciekawą książkę i chcieli wiedzieć więcej, odwiedzili niezwykłe miejsce – tyle historii, ile ludzi. Ja nie mam takiego momentu granicznego – przyrodą interesowałem się zawsze, wiedziały o tym już panie przedszkolanki. W podstawówce przeżyłem chwile dumy, gdy w drugiej klasie studentki przebywające u nas na praktykach zorganizowały na korytarzu wystawę moich ptasich rysunków, które dla czystej przyjemności tworzyłem podczas wakacji (od razu się przyznam, że przerysowywałem z książki, i to nie najlepszej, a nie z natury).
KK: Jaka była Twoja pierwsza inicjatywa ekologiczna, w której brałeś udział?
AM: To zależy od tego, jak rozumiemy inicjatywę ekologiczną. Chyba dokarmialiśmy ptaki w przedszkolu i uczestniczyliśmy w sadzeniu drzew, ale nie wiem, czy to się liczy. Pamiętam bardzo dobrze moje pierwsze Europejskie Dni Ptaków (są organizowane co roku przez OTOP, zawsze w pierwszy weekend października). To był rok 1995, a więc miałem wtedy 9 lat. W sobotę wziąłem udział w spacerze po Łazienkach Królewskich. Dzień później odbywał się szereg imprez – wycieczka zorganizowana do rezerwatu „Stawy Raszyńskie”, podpisywanie książki „Nasi skrzydlaci sąsiedzi” przez nieżyjącego już niestety Jerzego Gotzmana, wyjazd do Łomianek na poszukiwanie pójdźki, a na zakończenie dnia pokaz slajdów Tomasza Kłosowskiego „Ptaki biebrzańskich bagien”. Właśnie wtedy poznałem wiele osób, które odegrały potem ważną rolę w moim ornitologicznym życiu – dr Wiesława Nowickiego, Gerarda Sawickiego (twórcę programu „Ptakolub” w TVP, późniejszego prezesa zarządu OTOP) czy dr Andrzeja Kruszewicza.
KK: Dlaczego postanowiłeś działać w ramach Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków?
AM: Ważną rolę odegrał wspomniany wyżej „Ptakolub”. Tworzony przez Gerarda Sawickiego, Tomasza Coftę, Darka Ożarowskiego i
Agnieszkę Trocińską (być może kogoś z autorów pominąłem, za co przepraszam), był bardzo cennym źródłem wiedzy o ptakach, miejscach, w których żyją, a także o działaniach na rzecz ich ochrony. Każdy odcinek kończył się zachętą do zapisania się do Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków i tak właśnie zrobiłem jesienią 1995, zapisując przy okazji wszystkich członków rodziny. Myślę, że wynikało to nie tylko z chęci poszerzania wiedzy i faktycznego chronienia przyrody, ale z naturalnej wewnętrznej potrzeby człowieka do bycia we wspólnocie ludzi wyznających podobne wartości, dzielących wspólną pasję.
KK: Co Ciebie tchnęło do działania na rzecz ochrony przyrody?
AM: Dyskusje o motywacji do ochrony przyrody są trudne, ponieważ wchodzimy w tym momencie de facto na grunt filozoficzno-religijny. Ktoś powie, że chroniąc przyrodę chronimy siebie – bez tzw. usług ekosystemowych (owadów zapylających rośliny, lasów i mokradeł chroniących przed powodziami, itp.) ludzkość nie mogłaby funkcjonować. Elementy przyrody mają swoją wartość ekonomiczną (choć bardzo trudną do wyliczenia), ale też rekreacyjną – obcowanie z przyrodą pozwala odpocząć, zrelaksować się, nabrać dystansu do spraw zaprzątających nam głowę na co dzień. Osobiście wierzę, że obowiązkiem człowieka jest troska o innych ludzi, przez co należy rozumieć również troskę o to, aby mieli oni możliwość korzystania ze wszystkich walorów przyrody.
KK: Jak Twoi najbliżsi podchodzą do Twojego zaangażowania w sprawy ochrony ptaków?
AM: Na pewno z tego powodu mam nieraz zdecydowanie za mało czasu dla najbliższych, ale czuję i zawsze czułem ich wsparcie, więc nie jest źle.
KK: Co uważasz za swoją największą porażkę?
AM: Nigdy się nad tym specjalnie nie zastanawiałem. Myślę, że analiza porażek ma sens tylko wtedy, kiedy służy wyciąganiu wniosków, które można wykorzystać w przyszłych działaniach.
KK: Co wg. Ciebie jest Twoim największym sukcesem?
AM: Z wielu rzeczy w swoim życiu jestem zadowolony, czasem dumny, ale w tym przypadku również staram się nie rozpamiętywać tego co było i w związku z tym chyba nie umiem wskazać największego sukcesu.
KK: Czy masz w sobie poczucie pewnej życiowej misji obrońcy tych słabszych, w tym wypadku ochrony przyrody?
Zależy, co przez to rozumiesz. Czy ochrona przyrody jest sensem mojego życia? Nie, zdecydowanie nie. To jest ważny element, na pewno budujący moją tożsamość, ale są w życiu ważniejsze rzeczy.
KK: Który gatunek w świecie przyrody wzbudza u Ciebie największy szacunek i dlaczego?
AM: W przeciwieństwie do ludzi, którzy coś osiągają ciężką pracą i wysiłkiem (za co ich szanujemy), gatunki to, co osiągają, osiągają
głównie przez dobór naturalny – zatem trudno doszukiwać się jakiś ich własnych zasług. Szacunek należy się każdemu gatunkowi, któremu udało się przetrwać – niezależnie od stopnia skomplikowania jego struktury. Patrząc na jakikolwiek organizm warto sobie uświadomić, że aby znalazł się on przed naszymi oczami, konieczna była trwająca przez kilka miliardów lat seria nadzwyczaj korzystnych zdarzeń, od powstania życia do dzisiaj. Z ostatnich miesięcy pamiętam chwilę podziwu dla pierwiosnka. To był pierwszy pierwiosnek w tamtym roku i gdy na niego patrzyłem nie mogłem się nadziwić, że tak mały ptaszek (kilkanaście gramów) skaczący po wierzbie w podwarszawskich Markach ma za sobą daleką, niebezpieczną i wyczerpującą podróż z Afryki, do której wcześniej musiał dolecieć. Niesamowite.
KK: Ile gatunków ptaków zaobserwowałeś na terenie Polski?
294.
KK: Która obserwacja była najciekawsza i dlaczego?
AM: Chyba najciekawsze były dwie obserwacje. Pierwsza w roku 2005 – podczas wspólnego wyjazdu w listopadzie ze znajomymi nad morze widzieliśmy sieweczkę. Mieliśmy problem z jej oznaczeniem i ostatecznie uznaliśmy ją za sieweczkę morską. Potem okazało się, że to jednak sieweczka mongolska – gatunek ze środkowej Azji. Nasz ptak był drugim w historii Polski stwierdzeniem tego ptaka – poprzednio jednego osobnika widziano w ujściu Wisły w latach 70. XX w. Z ujściem Wisły związana jest moja druga najciekawsza obserwacja. Podczas liczenia mew na noclegowisku w lipcu 2007 zobaczyłem mewę podobną do śmieszki, ale różniącej się m.in. ciemnoszarym grzbietem. Zrobiłem kilka kiepskich zdjęć, ale uznałem, że to po prostu dziwnie ubarwiona śmieszka. Potem, dzięki Dawidowi Kilonowi, okazało się, że to jednak mewa karaibska – na swoje usprawiedliwienie dodam, że nigdy wcześniej tego gatunku w Polsce nie widziano.
KK: Jaka jest Twoja rada dla osób, które właśnie chcą się włączyć w działania na rzecz ochrony przyrody?
AM: Na pewno żeby coś skutecznie chronić, trzeba to dobrze poznać – w przypadku przyrody ważne jest zarówno śledzenie fachowej literatury, jak i poznawanie jej w terenie. Żyjemy w czasach, kiedy zagrożeń dla przyrody nie brakuje i musimy mieć świadomość, że jedna osoba nie da rady angażować się we wszystko – dlatego myślę, że warto wybrać sobie konkretny temat lub kilka tematów, w których chcemy działać, a wtedy nasze wysiłki przyniosą najlepsze owoce.
KK: Dziękuję za rozmowę !
AM: Dziękuję!
Antoni Marczewski, pracuje w Ogólnopolskim Towarzystwie Ochrony Ptaków (OTOP) jako specjalista ds. komunikacji. Zarządza też portalem www.awibaza.pl, koordynuje działania grup lokalnych i pełni obowiązki redaktora naczelnego kwartalnika „Ptaki”. Współpracuje również z magazynem „Ptaki Polskie” oraz portalem www.birdwatching.pl Wespół z Michałem Maniakowskim napisał przewodnik „Ptasie Ostoje” wydany nakładem wydawnictwa „Carta Blanca”
A teraz będzie wśród ptaków w niebie…
Wspaniały Człowiek, szacunek należy się każdej istocie, gdyż każda chce życ i ma do tego życia prawo, każda na swój sposób czuje i cierpi. Gratuluje i życzę Panu wszystkiego najlepszego i sukcesów w walce o los ptaków i przyrody:)
Sympatyczny ten Pan Antoni :)
Super zdjęcie! Zakochałam się:)
„Niemożliwe jest przeżycie fascynacji przyrodą bez osobistego doświadczenia – podobnie jest z miłością. Nie można zrozumieć, czym jest miłość, jeśli nigdy się jej nie doświadczy.”
Piękne i prawdziwe!
Podziwiam takich ludzi i z drugiej strony im zazdroszczę :) Ma fantastyczną pasję, która na dodatek jest jego pracą:)
Gratuluję Pani Antoni i życzę powodzenia w dalszym rozwoju!