Co zrobić z rannym ptakiem, jak mu pomóc? Wywiad z Agnieszką Czujkowską

Co zrobić z rannym ptakiem, jak mu pomóc? Jeżeli znajdziemy ptaka, to musimy zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście potrzebuje on naszej pomocy. Najczęściej największą pomocą jest… nieprzeszkadzanie. – przekonuje Agnieszka Czujkowska, szefowa Ptasiego Azylu w warszawskim zoo.
Joanna Szubierajska: Znalazłam ptaka – co robić?
Agnieszka Czujkowska: Policzyć do pięciu
A czemu akurat do pięciu?
Można też do dziesięciu. W zależności od tego, jak kto szybko liczy. Chodzi o to, żeby przeczekać ten moment pełen napięcia, kiedy reagujemy zbyt szybko i zbyt pochopnie. Bardzo często widzimy coś, co jest zupełnie naturalne, tylko my po raz pierwszy zwróciliśmy na to uwagę. Na przykład wychodzenie podlotów z gniazd. Faktem jest, że to jest krytyczny moment w ich rozwoju – co objawia się dużą śmiertelnością. Ale jest to naturalne i normalne w świecie przyrody. Podloty, nawet kiedy nie potrafią jeszcze latać wychodzą z gniazda. Więc jeżeli spotka Pani takiego podlota, to należy poczekać, policzyć do 10. Po tym czasie może okazać się, że w pobliżu są rodzice, pisklę jest zdrowe, nie ma żadnych widocznych obrażeń i że tak naprawdę świetnie sobie radzi bez nas.
Mimo dobrych intencji możemy zrobić krzywdę takiemu pisklakowi?
Tak, możemy zrobić krzywdę. Może to być porwanie, nieodpowiednia dieta w trakcie odchowu czy wdrukowanie na człowieka w wyniku odchowu w domu. Najczęściej największą pomocą jest… nieprzeszkadzanie. Jeżeli znajdziemy ptaka, to musimy zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście potrzebuje on naszej pomocy.
To kiedy mamy pewność, że taki skrzydlaty gość potrzebuje nas?
Na pewno jeśli ma widoczne obrażenia – widać krew, skrzydła trzymane są niesymetrycznie, ptak kuleje albo jest mocno apatyczny, napuszony i nie ucieka, kiedy się do niego zbliżamy. Każdy dziki ptak będzie chciał się zdystansować do człowieka i jeżeli tego nie robi, to znaczy, że coś jest nie tak.

Widzimy małego podlota, pisklaka. Czekamy te 5-10 minut i nic się nie dzieje. Co wtedy?
Czasami te 10 minut to za mało, żeby zobaczyć czy rodzice gdzieś czają się w pobliżu. Może być też tak, że z powodu naszej obecności rodzice nie przylecą. Bo jeżeli stoimy na środku łąki, patrzymy się na pisklę, które jest 10 metrów od nas, to nie ma szans, że rodzice przylecą. Więc jeśli już zdecydujemy się na obserwację, należałoby się oddalić na bezpieczną odległość, to jest nawet 20-30 metrów i z takiej odległości śledzić dyskretnie ptasie życie.
Tak postępujmy w przypadku wszystkich piskląt?
Pamiętajmy że sowy nie są aktywne w dzień. Więc jeśli znajdziemy małą sowę, to można być pewnym, że jej rodzice śpią gdzieś w pobliżu. W tym przypadku nie ma możliwości, że znajdziemy małą sowę i zaraz pojawią się rodzice – to się nie wydarzy.
Czy to jest normalne, że podloty sów kręcą się po lesie czy w krzakach, zamiast siedzieć w bezpiecznej dziupli?
Sowy gniazdują w dziuplach albo w gniazdach – mówimy o dwóch najpospolitszych gatunkach, czyli uszatkach i puszczykach. Młode sowy wychodzą z dziupli i gniazd jak najwcześniej się da. Dlatego, że po pierwsze – nie ma miejsca, a po drugie – kiedy do takiego gniazda czy dziupli przyjdzie kuna, to je wszystkie zje. Dlatego małe sowy wychodzą ze swojego rodzinnego gniazda, by rozproszyć lęg po okolicy. Jest większa szansa, że taki lęg przetrwa. A potem śpią w ciągu dnia i czekają na rodziców, a czasem zdarzy się że taką małą śpiącą sowę znajdzie człowiek. Wtedy najlepiej cichutko się oddalić.
A co w tym momencie robią rodzice?
Rodzice kursują pomiędzy maluchami i to dotyczy wszystkich gatunków ptaków, więc nawet jeżeli zobaczymy sowiego czy innego podlota, to nie znaczy, że został on porzucony. Możliwe, że rodzice są w innym miejscu i karmią inne pisklę. Wracając do sów: małe sowy mają ostre pazurki, w miarę wyrośnięte skrzydełka i bez problemu wspinają po pionowych pniach, więc zawsze mogą wejść wyżej, w bezpieczne miejsce.
Czyli mamy nie ingerować w naturę? A co jeżeli ta nasza pomoc jest konieczna?
Nasza opieka powinna ograniczyć się do transportu do ośrodka rehabilitacji albo do tymczasowego przetrzymywania do momentu dostarczenia do ośrodka rehabilitacji.

Złym pomysłem jest zabranie pisklaka do domu i wychowywanie go?
To jest niemożliwe w domowych warunkach. Po pierwsze na przeszkodzie stoi aspekt prawny, ponieważ większość ptaków jest pod ochroną i nie możemy ich trzymać w domu. Po drugie musimy zdać sobie sprawę z tego, że ptak odchowany samodzielnie przez nas, bez towarzystwa innych ptaków w pewnym stopniu się oswoi, z ludźmi, ze zwierzętami domowymi, z papugami, psami, kotami. Nie będzie się ich bał. A kiedy wypuścimy go na wolność, to zamiast uciekać przed człowiekiem, będzie szukał jego towarzystwa, bo człowiek=jedzenie. A nie wszyscy ludzie podchodzą ze zrozumieniem do ptaków.
Kolejną sprawą jest fakt, że ptaki wychodząc z gniazd uczą się i ćwiczą – biegają, skaczą, nasłuchują, poznają deszcz i słońce, naśladują zachowania dorosłych ptaków, poznają inne gatunki ptaków. A ptak w domu ma komfortowe warunki – nie ma deszczu, chłodu i skwaru w lecie. Taki ptak nie kąpie się, nie zażywa aktywności, nie musi uciekać przed wrogiem, nie musi szukać pożywienia. Kiedy wypuścimy go na wolność, to owszem poleci przed siebie, zatrzyma się na pierwszej gałęzi, będzie się bał wszystkiego co dookoła i prawdopodobnie nie przeżyje. Powiem brutalnie – takiego ptaka czeka niechybna śmierć.
Znajdujemy rannego ptaka i przynosimy ptasie znalezisko do Azylu. Ilu gości rocznie przyjmujecie?
Rocznie przyjmujemy ponad 4 tysiące ptaków.
To sporo
Rzeczywiście bardzo dużo, a ta liczba z roku na rok się zwiększa. Dlatego zachęcamy do tego, by wysyłać do nas zdjęcia sytuacyjne ptaków, bo w części przypadków nie ma powodów do interwencji. Na podstawie zdjęcia oceniamy staramy się ocenić stan ptaka i w oparciu o dalsze informacja poradzić czy organizować na miejscu pomoc czy zostawić w spokoju. A kiedy istnieje konieczność tymczasowego zaopiekowania się takim ptakiem w domu, to podpowiemy co to za ptak jest, do jakiej kategorii troficznej należy, co powinien jeść, podamy dietę, przy czym zaznaczam że dotyczy to przede wszystkim piskląt. Dzięki temu będzie można go przetrzymać jakiś czas i dostarczyć do nas w nienaruszonym stanie.


Jakie ptaki najczęściej trafiają do Ptasiego Azylu?
W okresie wiosenno-letnim to przede wszystkim porwania piskląt. Ludzie znajdują zdrowe podloty, część piskląt faktycznie jest ranna. Ale co najmniej 70 proc. wszystkich naszych pacjentów są to ptaki niepotrzebnie zabrane, po prostu porwane. Wydaje nam się, że taki mały ptaszek nie da sobie rady, bo psy, bo koty, bo deszcz…. Ale one muszą nauczyć się żyć w takich warunkach, obok ludzi, rowerów, samochodów, zwierząt. Tego nauczą się tylko od rodziców, którzy wiedzą co jest niebezpieczne a co jest bezpieczne. Pod koniec lata częstymi gośćmi azylu są bociany. Bociany najczęściej doświadczają kolizji z drutami elektrycznymi, doznają urazów wypadając z gniazd, trzecią dużą grupą są ptaki które nie odleciały. Zachęcam przy okazji do zapoznania się z naszą broszurką napisaną we współpracy z Towarzystwem Przyrodniczym BOCIAN, jest tam wiele przydatnych informacji o bocianach, można pobrać ją na naszej stronie internetowej https://ptasiazyl.zoo.waw.pl/pobieranie .
Czy są jacyś stali mieszkańcy azylu?
Nie, ośrodek rehabilitacji nie jest miejscem, które przetrzymuje ptaki trwale okaleczone. Z definicji wynika, że jest to miejsce tymczasowego pobytu ptaków do momentu wypuszczenia na wolność. Z założenia nie przetrzymujemy rezydentów i żaden ośrodek nie powinien tego robić. Głównym założeniem jest to, że leczymy i wypuszczamy na wolność. Jako ogród zoologiczny możemy pozwolić na pewne odstępstwa w stosunku do gatunków bardzo rzadkich. Mamy rybołowa, mamy trzmielojada, mamy bieliki, mamy całą grupę bocianów. Ptaki te są ambasadorami swojego gatunku i bywa że są świadectwem błędu czy celowego działania człowieka.
A co jeżeli ktoś nie ma dostępu do internetu, a do Ptasiego Azylu daleko?
Zostaje telefon i to jest najczęstsza forma pomocy z jakiej korzystają ludzie. Dziennie dostajemy kilkadziesiąt telefonów. Najwięcej osób dzwoni w sezonie lęgowym, kiedy tych interakcji ptak-człowiek jest najwięcej. Wtedy dzień jest dłuższy, ludzie chodzą po lasach, parkach, więc kontakt z naturą i z ptakami jest łatwiejszy. Udzielamy informacji w różnych sprawach, jednak jest pewien zestaw pytań które się powtarzają. Widoczne trendy w połączeniu z tym, że nie zawsze udaje nam się odebrać ten telefon, dało nam pomysł by stworzyć automatyczny system informacji telefonicznej. Czyli w momencie kiedy nie możemy odebrać telefonu, będzie można dzwoniąc do nas wybrać komunikat i odsłuchać te informacje, które będą nas interesowały. O dowolnej porze dnia i nocy.
To jest dla nas bardzo ważne, bo zależy nam na tym, by rzetelne informacje były przekazywane jak największej liczbie osób. Bo tu chodzi nie tylko o zdrowie i życie ptaków, ale co staramy się podkreślać, także o zdrowie i życie ludzi. Czasami musimy studzić zapał tych, którzy chcą wchodzić na gniazda bocianów, zlokalizowanych na dachach czy na słupach wysokiego napięcia. Więc w takiej sytuacji mówimy „nie, nie, nie proszę poczekać na elektrownię czy na straż pożarną i dopiero podejmować jakiekolwiek próby zdejmowania ptaka z gniazda”. Także musimy studzić zapały w zimie, kiedy ludzie chcą wchodzić na lód i odkuwać łabędzia. Lód może się załamać, może dojść do tragedii. Czyli nie chodzi tylko o życie ptaków, ale o zdrowie i życie ludzi.

Ale to chyba dobrze, że ludzie tak reagują?
Oczywiście, to bardzo sympatyczne, że ludzie zauważają ptaki. Ale róbmy to z głową. I tak właśnie zrodził się pomysł Ptasiego telefonu. Kiedy my nie możemy odebrać, bo jest nawał pracy, to dzwońce do nas i odsłuchajcie komunikaty. Rozumiemy zniecierpliwienie – jestem tu i teraz i teraz chce się dowiedzieć, a telefon w Ptasim Azylu zajęty albo nikt nie odbiera.
Ale my nie odbieramy, bo mamy pełne ręce pracy. W tej chwili odchowujemy około 200 piskląt. I nie możemy rzucić wszystkiego, np. kiedy mały grubodziób jest głodny, by odebrać telefon. Przede wszystkim zajmujemy się tymi zwierzętami, które są już u nas w ośrodku. I stąd nie zawsze jesteśmy w stanie odebrać telefon aby udzielić informacji. Z kolej kiedy już uda nam się odebrać telefon i rozmawiamy z jedną osobą, ktoś inny nie może w tym momencie się do nas dzwonić.
I ten system pozwoli rozwiązać te problemy?
Zdecydowanie tak. Ten system pozwoli na obsługę nawet kilkudziesięciu osób za jednym razem. Wiec znacznie poszerzamy spektrum przekazywanych informacji.
Pomysł jest, tylko co musi się wydarzyć, żeby wdrożyć go w życie?
Albo znajdziemy garnek złota albo nasz projekt przejdzie w budżecie partycypacyjnym. I szczerze mówiąc bardziej wierzę w tą druga opcję. Zachęcamy wszystkich Warszawiaków do głosowania na nasz Ptasi Telefon.
Gdzie i jak można zagłosować?
Najwygodniej głosować internetowo poprzez stronę Budżetu Partycypacyjnego Warszawy na rok 2016 https://twojbudzet.um.warszawa.pl/ , głosować mogą także dzieci. Głosowanie od 16 do 26 czerwca. Nasz projekt, czyli Ptasi Telefon ma numer 15 na Pradze-Północ.

Ptasi Telefon brzmi prosto, ale proste nie jest.
Najważniejszym elementem jest skomplikowane oprogramowanie, które w zasadzie jest najdroższą częścią Ptasiego Telefonu. Oprogramowanie z osprzętem będzie kosztowało około 92 tysięcy złotych i to jest cały koszt. Nie ma w tym żadnych kosztów osobowych. Jest to tylko kwestia zaprojektowania oprogramowania dla naszych potrzeb. Będzie to system modułów z komunikatami, które będziemy mogli zmieniać w zależności od pory roku. Na wiosnę na pierwszym miejscu będzie moduł z pisklętami, natomiast w zimę już będzie to moduł o ptakach przymarzniętych na lodzie.
Ptasia Infolinia posłuży nie tylko Warszawiakom
Przede wszystkim Warszawiakom, bo 90 proc. telefonów jest właśnie z Warszawy, chociaż oczywiście będą mogły dzwonić do nas osoby z całej Polski. Dodam tylko, że nasz Ptasi Telefon to pierwszy tego typu pomysł w Polsce i w Europie. Co więcej, na nasz adres azyl@zoo.waw.pl można wysyłać sugestie co powinniśmy w Ptasim Telefonie umieścić. Możliwe, że pojawią się także komunikaty o ssakach, bo często dzwonią do nas osoby w sprawie np. nietoperzy… Infolinia ma bardzo duży potencjał, więc będziemy mogli to modyfikować w dowolny sposób, w zależności od potrzeb Warszawiaków.
Dziękuję za rozmowę






