Znęcanie się nad karpiem nie jest elementem bożonarodzeniowej tradycji
W ciągu całego roku nikomu nie przychodzi do głowy, by kupować żywą rybę, nieść ją do domu bez wody i samodzielnie zabijać. Nikomu też nie przychodzi do głowy, by kupować żywą kurę czy świnię i samodzielnie ją zabijać, tłumacząc to tradycją czy świeżością mięsa ‒ mówi Anna Anna Plaszczyk z Międzynarodowego Ruchu Na Rzecz Zwierząt Viva!
Sezon na znęcanie się nad karpiami w pełni. Jak w tym roku wygląda sprzedaż tych zwierząt w sklepach? Dostajecie dużo sygnałów o przypadkach znęcania się na karpiami?
Dzięki rozwojowi technologii oraz wzrostowi świadomości Polek i Polaków w zakresie cierpienia ryb w tym roku otrzymujemy ogromną ilość zdjęć i filmów, obrazujących cierpienie żywych karpi w polskich sklepach i na targowiskach. I choć coraz więcej dużych sklepów rezygnuje ze sprzedaży żywych karpi, żywe ryby sprzedaje się także w małych sklepach czy na targowiskach. To jedyny przypadek, kiedy klienci sklepów bezpośrednio widzą cierpienie zwierząt zabijanych na mięso i nie potrafią przejść obok niego obojętnie. Właśnie przez ten bezpośredni kontakt z cierpieniem i zabijaniem sprawa ta budzi tak ogromny odzew i poparcie społeczne dla zmian w przepisach – z badania CBOS z marca 2018 roku wynika, że aż 86% Polek i Polaków chce zakazu sprzedaży żywych ryb bez wody. Mam nieodparte wrażenie, że podobny opór społeczny budziłoby zabijanie na mięso świń, kur czy krów gdyby praktyki te odbywały się na oczach konsumentów. Jestem pewna, że gdyby ściany rzeźni były szklane – nikt nie chciałby jeść mięsa.
W polskiej tradycji jest jedzenie karpia. Czy tradycją jest również coś takiego jak dręczenie zwierząt?
Problem polega na tym, że karp na Wigilię wcale nie jest polską ani katolicką tradycją. „Tradycję” tę wmówił nam PRL. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nikt nie uważał karpia za jakąkolwiek polską tradycję bożonarodzeniową. Przez ostatnie 900 lat karp to pojawiał się w jadłospisie Polaków, to z niego znikał. W Wigilię na stołach pojawiały się różne ryby, ale „tradycyjnego” karpia na dobre wprowadziła na nie dopiero … komuna. „Tradycję” tę stworzył powojenny minister przemysłu Hilary Minc, prowadzący w 1947 r. morderczą w gospodarczych skutkach bitwę o handel. Szybko zrozumiał, że masowy sposób hodowli karpia i brak konieczności używania do niej zniszczonej przecież w czasie wojny floty rybackiej może być rozwiązaniem licznych problemów z żywnością w powojennej Polsce. Tym samym karp stał się ważnym orężem politycznym. Zapewnienie stałych dostaw karpia do sklepów okazało się jednak w praktyce nierealne. Dlatego wymyślono hasło „Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce”, bo uszczęśliwić obywateli raz w roku było zdecydowanie łatwiej niż na co dzień. Polacy z braku jakichkolwiek innych perspektyw cieszyli się z możliwości kupienia ryby przed świętami.
W takim razie skąd wzięła się „tradycja” przynoszenia do domu żywej ryby?
Dystrybucja karpia nawet przed świętami nastręczała wielu kłopotów. Zaczynała się już w listopadzie i trwała nieprzerwanie do samej Wigilii. Ponieważ w wielu gospodarstwach domowych nie było lodówek, a ryby psują się bardzo szybko – dystrybuowano żywe ryby i klientowi ostatecznemu pozostawiano konieczność utrzymania ich w świeżości, czy też przy życiu aż do Wigilii Bożego Narodzenia. Wystarczyło kilka dekad by coś, co wynikało z biedy i niedostatków PRLu stało się rzekomą tradycją, bez której część Polek i Polaków nie wyobraża sobie świąt. Tymczasem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w XXI wieku w ogóle zrezygnować ze sprzedaży żywych ryb. Dziś przecież już każde gospodarstwo domowe dysponuje nie tylko lodówką, ale również zamrażarką, podobne znajdują się w absolutnie wszystkich sklepach. System przetwórstwa również jest wysoko rozwinięty, w związku z czym przygotowanie oferty zastępującej sprzedaż żywych ryb nie powinno stanowić problemu, a wręcz stworzyłoby warunki do rozwoju przedsiębiorstw i zatrudnienia nowych pracowników.
Czy da się w ogóle pogodzić sprzedaży żywych ryb z ich humanitarnym traktowaniem?
Nie da się pogodzić sprzedaży żywych ryb z ich humanitarnym traktowaniem. Wyniki dotychczasowych badań naukowych bezspornie dowodzą, że ryby są zdolne do odczuwania bólu i stresu na równi lub nawet silniej, niż inne zwierzęta. Ryby mają lepiej niż ssaki rozwinięty dotyk, wzrok, słuch, węch oraz smak. Ponadto ryby posiadają narządy zmysłów, których nie posiadają wyższe kręgowce – narząd linii nabocznej, wytwarzania i percepcji impulsu elektrycznego czy wreszcie aparat Webera. Jak się okazuje, ryby to społecznie wysoko rozwinięte i inteligentne zwierzęta, które są zdolne do uczenia się i logicznej dedukcji. Ostatnio wargatek sanitarnik, ryba okoniokształtna z rodziny wargaczowatych, zdał test lustra, dołączając tym samym do grona ssaków i ptaków, które są samoświadome. To powinno całkowicie zmienić postrzeganie ryb i ich życia i cierpienia w oczach człowieka.
Nikt nie maszeruje z marketu z żywą kurą pod pachą, a widok karpia, który przed chwilą został odłowiony i szamocze się w plastikowej torbie jest na porządku dziennym. Karp to chyba jedyny przypadek, w którym zwierzę sprzedawane jest żywe.
Ja tego kompletnie nie rozumiem. W ciągu całego roku nikomu nie przychodzi do głowy, by kupować żywą rybę, nieść ją do domu bez wody i samodzielnie zabijać. Przez cały rok Polki i Polacy nie dość, że jedzą mało ryb, to jeśli już je jedzą – kupują je mrożone lub w inny sposób wstępnie obrobione, ale zawsze martwe. Nikomu też nie przychodzi do głowy, by kupować żywą kurę czy świnię i samodzielnie ją zabijać, tłumacząc to tradycją czy świeżością mięsa.
Historia wprowadzenia do użytku tych plastikowych siatek na żywe karpie z kratką dystansującą ma swój początek w 2009 roku. Właśnie wtedy w Zakładzie Ichtiobiologii i Gospodarki Rybackiej PAN w Gołyszu w grudniu 2009 roku, przeprowadzono pierwsze badania mające na celu porównanie opakowań zalecanych wówczas przez GLW (umieszczenie karpia w pojemniku, wiaderku, ewentualnie w reklamówce napełnionej odpowiednią ilością wody z dostępem powietrza) z nowymi opakowaniami do transportu karpi bez wody pod względem ich wpływu na dobrostan ryb. Powtórzono je w kwietniu 2010 roku. Wyniki pierwszych badań opublikowano w 2010 roku, drugich – w 2011. Poważne wątpliwości budzą jednak uzyskane wyniki, a także ich interpretacja. Warto tu zauważyć, że opracowanie “Nowy rodzaj opakowania dla żywych karpi podczas sprzedaży detalicznej” wykonano w ramach projektu pt. „Nowa metoda pakowania żywych karpi przy sprzedaży detalicznej” realizowanego we współpracy z Towarzystwem Promocji Ryb, czyli podmiotem żywo zainteresowanym utrzymaniem status quo w zakresie sprzedaży żywych ryb, bez względu na koszty ponoszone w tym systemie przez zwierzęta. W ubiegłym roku poprosiliśmy profesora Andrzeja Elżanowskiego o przeanalizowanie tych badań z Gołysza. Profesor Elżanowski odkrył, że autorzy powołując się na wyniki badań o oddychaniu ryb przez skórę pominęli niezwykle istotny fakt – zgodnie ze wszystkimi wynikami światowych badań ryby prowadzą wymianę gazową przez skórę, ale skóra zużywa cały tlen pochodzący z tej wymiany. A więc nie trafia on do organów wewnętrznych, a ryba bez wody zwyczajnie się dusi. Takie są fakty. Poinformowaliśmy o tym w ubiegłym roku Głównego Lekarza Weterynarii i wezwaliśmy go do zmiany wytycznych dotyczących transportu ryb bez wody. Nie zrobił tego w ubiegłym roku, a w tym wydał ponownie wytyczne dopuszczające do transportu żywych ryb w tych kratkach bez wody. W związku z tym 3 grudnia powiadomiliśmy prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami poprzez niedopełenienie obowiązków i przekroczenie uprawnień przy wydawaniu wytycznych dotyczących sprzedaży karpi przez Głównego Lekarza Weterynarii.
Nadal mamy problem z tym, by uznać, że ryby to zwierzęta, które również czują ból?
Myślę, że dla większości Polek i Polaków jest to jasne, że ryby czują ból i strach. Problemem jest to, że Główny Lekarz Weterynarii ignoruje te fakty naukowe, a sklepy sprzedające żywe ryby chętnie wykorzystują jego wytyczne, żeby tłumaczyć swoje nieetyczne postępowanie.
Jeżeli widzimy żywego karpia w reklamówce, to powinniśmy reagować? W jaki sposób? Jak posługiwać się prawem, by pomóc karpiom?
Podstawą jest to, że wytyczne Głównego Lekarza Weterynarii nie stanowią przepisów prawa. Przepisy prawa to ustawa o ochronie zwierząt, która zabrania znęcania się nad zwierzętami między innymi poprzez przetrzymywanie zwierząt i transportowanie zwierząt w warunkach niezgodnych z ich naturalnymi potrzebami gatunkowymi. Naturalną potrzebą gatunkową ryby jest przebywanie w wodzie. To jasne dla każdego, kto w podstawówce uczęszczał na lekcje biologii i tam dowiedział się, że ryby są zwierzętami wodnymi. Jeśli widzimy, że w sklepie lub na targowisku ktoś znęca się nad rybami należy wykonać filmy, na których widać całą sytuację. Taki film jest koniecznym materiałem dowodowym, który może doprowadzić do postawienia zarzutów sprawcy. Następnie należy wezwać policję powołując się na łamanie artykułu 6 ustawy o ochronie zwierząt. Po powrocie do domu film z opisem należy przesłać do nas na adres ryby@viva.org.pli powiadomić inne służby korzystając ze wzorów pism znajdujących się na naszej stronie internetowej: https://krwaweswieta.pl/pobierz/
Jeśli klienci przestaną kupować żywe karpie, to jest szansa, że skończy się gehenna tych ryb?
Już teraz widać, że zmiana świadomości społecznej wyprzedziła przepisy prawa i choć wciąż walczymy o zakaz sprzedaży żywych ryb w ustawie o ochronie zwierząt – wiele dużych sieci handlowych mimo braku takiego zakazu już wycofało się ze sprzedaży żywych ryb, bo oczekiwali tego ich klienci. To pokazuje, że warto prowadzić akcje edukacyjne i że one przynoszą oczekiwany skutek społeczny.
Dziękuję za rozmowę








można zabijać tylko humanitarnie
a ile w tej vivie się zarabia?
Co powiedzą te wszystkie mądre głowy na wieści UOKiK-u, że jemy rybne mrożonki w 39%-ach, a konserwy w 69%-ach z produktów które są złej jakości i praktycznie nie nadającej się do spożycia!. Może należy tę niemiłosiernie obrzydzaną tradycję jednak zachować bo dzięki temu wielu ludzi ma okazję na świeży i zdrowy posiłek. Z kolei traktowanie wszystkich co nie chcą jeść tylko trawy i porostów jako oprawców jest chyba jakąś aberracją.
biedne rybki…
szkoda mi ich :(
Dobrze, że jest ktoś komu nie jest obojętne bezsensowne cierpienie zwierząt! Dziękuję, że jesteście!!!