Wilk szary – historia, tryb życia i wygląd. Wilk szary w Polsce
Zwykło się mówić, że wilki szare to stadne zwierzęta. Żyją w watahach składających się z kilku pokoleń, w których prymat wiedzie tzw. para alfa, czyli najstarszy samiec wespół z najstarszą samicą. To jednak nie do końca prawda. Zanim wilk szary zbuduje watahę, przechodzi przez okres samotności, kiedy zostaje przegoniony z rodzinnej watahy, po to by założyć własną. Nim znajdzie partnerkę, musi przemierzyć niekiedy setki, a nawet tysiące kilometrów, by znaleźć swoje miejsce na ziemi. Czas wędrówki hartuje zwierzę, które popełnia wtedy mnóstwo błędów i wyciąga z nich wnioski. Patrząc przez ten pryzmat na wilka mamy poczucie, że to dzikie stworzenie smakujące wolności na wszystkie sposoby. Czy za tym kryje się jakaś lekcja dla nas? Myślę, że z pewnością tak!
Zły wilk szary zjada czerwonego kapturka
Strach i lęk – tak w kulturze zachodniej można najprościej opisać zachowanie ludzi względem wilka. Od bardzo dawnych czasów zwierzę to było przedstawiane w negatywnym świetle, niekoniecznie zasłużenie. Takie postrzeganie wilka oczywiście odbiło się niezbyt dobrze na liczebności populacji.
W wielu krajach dochodziło do eksterminacji tych zwierząt, a co gorsza wraz z przybyciem europejskich osadników do Ameryki, także tamtejsze wilki dostały nieźle w kość. Wielkie zamieszanie wokół tego drapieżnika zaczęło się bardzo, ale to bardzo dawno. Dodam tylko, że ludy słowiańskie, w tym również Polacy, wykazywali i obecnie również wykazują, o wiele większy entuzjazm względem tych zwierząt. Za czasów Piastów i Jagiellonów na terenach dzisiejszej Polski owszem polowano na wilki, przede wszystkim dla skór, które wówczas były tak samo cenne jak skóry bobrów. Jednak polowania na te zwierzęta nie były podszyte strachem przed nimi, zatem nie można doszukać się w obecnie nam znanych źródłach historycznych z tamtego okresu informacji o jakiś większych akcjach tępienia wilków.
Sytuacja zaczęła stopniowo ulegać zmianie w XVIII wieku, zwłaszcza wtedy, kiedy nasz kraj znalazł się pod zaborami. Na terenie Puszczy Białowieskiej wojnę tym zwierzętom wydał car Aleksander I, który początkowo postanowił, na mocy dekretu, o ochronie wszystkich zwierząt żyjących na terenie białowieskich ostępów. Cała sytuacja uległa zmianie po przemarszach wojsk napoleońskich, które na szlaku pozostawiły mnóstwo padniętych koni. To stanowiło dobrą okazję dla rozwoju populacji wilków, których – według różnych źródeł z tamtego okresu, było więcej niż w latach wcześniejszych.
Stosunkowo duża liczba tych drapieżników spowodowała, że zaczęły poważnie zagrażać żubrom, a żubry były oczkiem w głowie niejednego władcy, w tym także cara Aleksandra. Coraz więcej informacji o atakach wilków na żubry dały do myślenia ówczesnym władzom, które podjęły decyzję o tym, by do wilków strzelać. Jednak odstrzał ten był kontrolowany. By móc polować na to zwierzę, trzeba było mieć specjalną zgodę.
Paradoksalnie okres wojen był dla tych drapieżników czasem wytchnienia. Ludzie wtedy zajmowali się ratowaniem siebie, swoich przybytków, rodzin przed atakiem wroga, dlatego nie mieli czasu na strzelanie do wilków. Wtedy też zwierzęta odbudowywały swoje populacje. Zarówno po pierwszej, jak i po drugiej wojnie światowej było zdecydowanie więcej watah niż przed. To stanowiło przyczynek do dalszych prześladowań. Między innymi w roku 1956 Minister Leśnictwa ustanowił specjalne stanowisko ds. polowań na wilki, które było w każdym województwie. Doprowadziło to do takiej sytuacji, że w latach 80. ub. wieku w Polsce żyło tylko kilkadziesiąt wilków, czyli podobnie jak w Norwegii obecnie, w której żyje zaledwie kilkanaście tych zwierząt, a i tak nadal są dozwolone odstrzały tych zwierząt. Wydaje mi się, że wpływ na wyżej opisane wydarzenia miała bajka „Czerwony Kapturek”, napisana w 1697 roku przez francuskiego bajkopisarza Charles’a Perrault, która ma co prawda wydźwięk moralizatorski, ale jej negatywnym bohaterem jest wilk.
Polska krajem 1000 wilków szarych
Od roku 1956 za zabicie wilka wypłacano premie w wysokości około 1100 złotych. Wilka tępiono wówczas na wiele różnych sposobów, tych bardziej, i mniej drastycznych. Długo to trwało zanim miłośnicy tych zwierząt, a także same wilki doczekały się prawdziwej ochrony. Kiedy sytuacja gatunku była już dramatyczna, udało się uchwalić ustawę na mocy której wilk zaczął być zwierzęciem chronionym. Dopiero w roku 1998, w nowej Polsce, zaczęto prawdziwą, prawną ochronę największych dzikich psowatych zamieszkujących nasz kraj.
Następnie w roku 2001, dokładnie 26 września, na mocy specjalnego rozporządzenia wilk został objęty ochroną ścisłą, z czym wiązał się po pierwsze zakaz strzelania, ale także zakaz płoszenia z miejsc regularnego przebywania i zakaz zbliżania się do miejsc rozrodu, czyli do specjalnie wykopanych przez samicę nor. Podjęcie tak stanowczych działań na przełomie XX i XXI wieku było ostatnim dzwonkiem i jednocześnie jedynym możliwym rozwiązaniem, by wilk znowu mógł spokojnie mieszkać na terenach, na których kiedyś z powodzeniem występował.
Od tego czasu liczebność populacji zaczęła systematycznie wzrastać. Na początku ochrony doliczono się niemal 470 osobników. Tym samym badania prowadzone przez naukowców i leśników wykazały, że na zachodzie Polski wilków zdecydowanie ubywa, mimo podjęcia działań ochronnych, natomiast na wschodzie sytuacja była stabilna. Okazało się, że przyczyną takiego stanu rzeczy wcale nie było kłusownictwo, o które podejrzewano ludność zamieszkującą miejscowości na skrajach lasów zachodniej Polski. To rozwój gospodarczy i idące za nim inwestycje drogowe doprowadzające do fragmentacji siedlisk spowodowały, że wilki zaczęły z tamtych terenów ustępować. Na szczęście dzięki badaczom wilków nad autostradami oraz drogami szybkiego ruchu zaczęto budować przepusty umożliwiające zwierzętom przekroczenie bardzo ruchliwych dróg w bezpieczny dla nich sposób. Po kilku latach obserwacji udowodniono, że z takich udogodnień korzystają także wilki, co od kilku lat ma swoje odbicie w stanie liczebności na zachodzie Polski.
W roku 2016 doliczono się 55 regularnych watah zamieszkujących zachodnie Puszcze. Również w roku 2016 pojawiły się liczne doniesienia o wilkach w Karkonoszach. Nie stwierdzono regularnej watahy, ale tylko dwa osobniki najprawdopodobniej przybyłe z Czech lub Niemiec. Takie informacje wywołały oczywiście sporo euforii w kręgach naukowych, bowiem były to pierwsze potwierdzone obserwacje wilka na tych terenach od niemal 50 lat. Jednak jest jeszcze jedno, drugie dno całej tej sprawy. Ze względu na naturę wilka w wielu miejscowościach ludzie zaczynają obawiać się tych zwierząt, które podchodzą do ich domów i niekiedy atakują ich zwierzęta. Wielokrotnie czytałem na lokalnych portalach z miejsc, gdzie te zwierzęta dość licznie występują, informacje o zagryzieniu psów, owiec, czy krów. Takie przypadki na szczęście nie są częste, a po drugie naukowcom udało się opracować skuteczne metody odstraszania wilków od naszych domostw, i co najważniejsze, naszych zwierząt. Polecam lekturę „Poradnika ochrony zwierząt hodowlanych przed wilkami” – https://www.polskiwilk.org.pl/download/2016_Poradnik_ochr_zwierz_hod.pdf – do pobrania w internecie. Autorzy opracowania – dr Sabina Pierużek-Nowak i dr Robert Mysłajek zebrali w skuteczne metody odstraszania wilków, znane oraz sprawdzone od lat. W końcu pracowaliśmy na to wiele lat, żeby nasz kraj mogło zamieszkiwać aż tysiąc wilków! Nie warto tego zaprzepaścić.
Ukochana wataha
„Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej” – każdy z nas zna to powiedzenie, czy wilki też je znają? Trudno powiedzieć, ale u nich maksyma ta ma zastosowanie tylko w początkowym okresie życia, a także w późniejszym, jednak już w zupełnie innym wymiarze. Przychodzi taki czas, gdy od ukochanej watahy trzeba się oderwać.
Basior alfa, czyli najważniejszy samiec jest zbyt silny i nie można go pokonać, wówczas nie pozostaje nic innego, jak poszukanie własnego terytorium, znalezienie własnej wadery – samicy i założenie własnej watahy. Terytorium jednej watahy może mieć powierzchnię około 300 km2, a nawet i większą. Co równe jest powierzchni Wrocławia czy Łodzi. Proszę sobie zatem wyobrazić, jak dużego terenu potrzeba, żeby móc wyżywić wilcze stado.
Europejskie wilki tworzą rodziny liczące 6-8 osobników, natomiast w Kanadzie oraz na Alasce znane są przypadki, gdy tamtejsze watahy wilków liczyły nawet do 20 osobników. Zanim wilkowi uda się zbudować rodzinną idyllę, musi przebyć okres odosobnienia od swoich pobratymców. Żeby znaleźć odpowiedni areał trzeba przemierzyć setki, a nawet tysiące kilometrów. Niekiedy w trudnych, bezlitosnych warunkach. Trzymając się z dala od ludzi, zbudowanych przez nich dróg, z dala od organizowanych przez nich polowań. Mierząc się z ważącym kilkaset kilogramów odyńcem albo uciekając przed tonowym bykiem żubra. Najgorzej jest zimą, gdy śnieżna pokrywa tworzy skorupę, która utrudnia kroczenie, a i polowania są wtedy trudniejsze. Młody wilk w takich sytuacjach pocieszy się nawet odkopaną spod śniegu, hibernującą żabą. Pokarm to może niezbyt obfity, ale lepiej coś wrzucić do żołądka niż nie mieć w nim nic.
Kiedy basiorowi uda się przetrwać ten trudny dla niego czas, dalej jest już tylko lepiej. Basior i wadera alfa stają się rodzicami, w ten sposób budują nową relację, tworząc zupełnie nową watahę. Zazwyczaj w watahach wszystkie wilki są ze sobą spokrewnione. Struktura ta jest hierarchiczna, gdzie prymat wiedzie para alfa – i tylko ten tandem ma prawo do rozmnażania. Ta para pierwsza zaczyna jeść jedzenie, dopiero po tym jak najważniejsze wilki się nasycą, wówczas inne mogą zjeść to, co zostało. Każdy w takiej wilczej rodzinie ma określone zadanie, jeden osobnik jest specjalistą od wyszukiwania zagrożenia, inny od tropienia zdobyczy, jeszcze inny chroni młode, a jeszcze inny jest specjalistą od przypuszczania ataku. Najgorszym wilkiem, taką czarną owcą watahy, jest samiec beta. On wymierza karę niesubordynowanym członkom rodziny. Otwiera szeroko swój pysk, w który głowę wkłada winowajca.
Wilcza komunikacja
W takiej rozbudowanej strukturze społecznej nie da się porozumieć bez określonego języka, a ten u wilków jest naprawdę bardzo dobrze opracowany. Mowa ciała tych zwierząt ma naprawdę wiele różnych odcieni, których próżno szukać u innych zwierząt.
Merdanie ogonem jest wyrazem zadowolenia, kiedy wilk chce się bawić skacze jakby oszołomiony jakąś substancją, macha ogonem a przy tym może biegać wokół. Kiedy chce pokazać swoją dominująca pozycję unosi ogon, stawia uszy i jeży sierść, a także patrzy prosto w oczy i wskakuje na inne wilki. Gdy wilk jest zły szczerzy zęby oraz stawia uszy, a na dodatek warczy nadając powagi swojemu zachowaniu. Uległość wilki okazują w dwojaki sposób – liżąc po pysku osobnika dominującego lub kładąc się na grzbiecie i odsłaniając brzuch skomląc przy tym i kierując łapy w stronę ciała.
Mieszkam przy lesie,codziennie słyszę,jęki i charkot zarzynanej przez wilki zwierzyny,saren już nie ma,teraz wzięły się za jelenie.Nie wiem co będzie dalej ale dziecka do szkoły samego już nie będę puszczał.
Skąd „zatroskany” wie że to wilki? Może zdziczałe psy, a może omamy nocne
nie pij tyle to cie nie bedzie straszyc po nocach
”zatroskany” pewnie jesteś myśliwym,a wilki to dla was myśliwych konkurencja.Dlatego też nie wahacie się
do nich strzelać i zabijacie jeśli macie tylko okazje.Wiem to od kuzyna leśniczego który nie poluje ale zwierzył mu się przy wódce kolega myśliwy który strzelił w lesie do psa po czym okazało się że to wilk ,więc go po cichu zakopał. A przecież do psów też nie wolno wam strzelać.Wilki zabijają aby jeść i żyć i zabijają szybko
tak że zwierzyna się nie męczy. Siedemdziesięcio letni ślepy myśliwy (bo tacy również polują)bardzo rzadko
precyzyjnie trafia zwierzynę w efekcie zwierze całymi dniami kona w męczarniach.W Polsce nie ma udokumentowanego przypadku ataku zdrowego wilka na człowieka (zdarzył się chorego na wścieklizne).
Natomiast co roku z rąk myśliwych ginie kilku ludzi. Takie zabójstwo uchodzi myśliwemu bezkarnie(kara w zawieszeniu i 10 tyś.odszkodowania dla rodziny) bo sędzia i prokurator również polują. Chcieli byście tępić
bezlitośnie wilki tak jak robicie to z lisami twierdząc że to szkodniki (lis rudy w 70ciu % żywi się myszami)
Szkodnikami jesteście wy myśliwi i należy was wyeliminować ze środowiska zwierzęta sobie poradzą.
Ale ladna bajka….Autor sie wybiorczo napocil bardziej niz bracia Grimm….
Po pierwsze. W rzeczywistosci w mitologii i kulturze slowianskiej wilk wcale nie mial takiego znaczenia jakie mu doprawia Kacper Kowalczyk. Jest powszechny, lecz w porownaniu z mitologia skandynawska i germanska „pietno kulturowe”, ktore wywarla koegzystencja z tym drapieznikiem we wierzeniach ludow slowianskich nie jest „porazajace” – wystarczy sobie uswiadomic popularnosc takich imion jak „Wolf, Wolfram, Rudolf, Wolfgang , ktore nie maja tylu i tak powszechnych odpowiednikow….. (w jezyku polskim w zakresie imion wlasnych – (prawie) wcale. Imie „Kacper” nie pochodzi od wilka.
Druga bzdeta jest twierdzenie o narodzie polskim, ktory w okresie sredniowecza i na poczatku czasow nowozytnych nie prowadzil akcji tepienia wilkow, jakie mialy miejsce na zachodzie Europy. Nie bylo u nas tego rodzaju dzialan poniewaz mielismy malo sprawnie dzialajaca administracje, nie bylo kasy na specjalne sluzby tepiace wilki, ani na premie za drapiezniki. Z golodoooooopstwa mozna naturalnie zrobic cnote ale piszac o powyzszym warto by moze tez siegnac do powaznej literatury….. Wilk byl tepiony i przesladowy tak jak na zachodzie Europy.
Na poczatek. Cdn.