Zostaw sowę w spokoju!
Są puchate i mają lekko przerażony wzrok, nieporadnie skaczą po trawniku i rozdziawiają wielkie dzioby – tak wyglądają młode sowy. Wiele osób, spotykając młodą sówkę pochyla się z troską nad pisklęciem, zastanawiając się jak mu pomóc. Tylko czy ta pomoc jest konieczna?
Wiosną i latem najczęściej można spotkać młode puszczyki (Strix aluco) lub uszatki (Asio otus). Puszczyki gnieżdżą się w lasach, ogrodach i parkach z dziuplastymi drzewami. Uszatki często wybierają tereny bardziej otwarte, np. zadrzewienia śródpolne. Młode sowy, w zależności od stopnia rozwoju, pokryte są jasnym puchem lub pierwszymi dorosłymi piórami, spod których puch często jeszcze wystaje. Wyglądają dość nieporadnie i nieraz siedzą nisko na gałęziach drzew lub na ziemi.
Po pewnym czasie po wykluciu młode sowy samodzielnie opuszczają dziuplę (puszczyki) lub gniazdo (uszatki) i zaczynają poznawać otaczający je świat, w którym muszą nauczyć się funkcjonować. Znajdują się pod stałą obserwacją i opieką rodziców − tych ostatnich, dobrze maskujących się na tle drzew, często nie dostrzegamy.
W większości przypadków sowom znajdowanym wiosną i latem przez ludzi podczas spacerów i wycieczek nic nie dolega. Czasem są atakowane przez ptaki krukowate (sójki, sroki czy wrony nękają też dorosłe sowy, bowiem po zmroku ptaki te stanowią dla nich zagrożenie), ale jest to naturalne zjawisko występujące w przyrodzie i nie należy w nie ingerować.
Jeśli młoda sowa nie krwawi, nie jest ranna, czy chora, pomoc człowieka nie jest potrzebna, a może wręcz zaszkodzić. Znajdując rannego ptaka wskazane jest jego zabranie i przekazanie do najbliższego azylu, jednak konieczna jest dokładna analiza jego stanu w celu stwierdzenia, czy taka interwencja jest naprawdę konieczna.