Rozpucz lepiężnikowiec – opis, występowanie i zdjęcia. Owad rozpucz lepiężnikowiec ciekawostki
Za każdym razem gdy spoglądam na zdjęcia pewnego chrząszcza z długim ryjkiem, myślami wracam w bieszczadzkie ostępy. Tam po raz pierwszy spotkałem tego owada i kiedy tylko go ujrzałem, od razu zostałem przez niego oczarowany. Na lśniącym w promieniach słońca czarnogranatowym pancerzu, pobłyskiwały złote plamki. Wszystko byłoby cudownie, gdyby nie to, że przez niektórych rozpucz lepiężnikowiec (Liparus glabrirostris) jest uznawany za szkodnika…
Rozpucz lepiężnikowiec to największy ryjkowiec
W internecie o rozpuczu lepiężnikowiecu piszą tak:
„Największy przedstawiciel rodziny ryjkowcowatych występujący w Polsce, osiąga długość 18,3 mm. Ciało czarne, lśniące. Na przedpleczu i pokrywach skrzydeł jasne punkciki i plamy. Ryjek i przedplecze zbliżonej długości.”
Właśnie ten ryjek wywarł na mnie ogromne wrażenie. Kiedy wielkimi krokami zbliżał się wieczór, gdzieś pośród bieszczadzkiej głuszy, wspólnie ze znajomymi przygotowywaliśmy się do ogniska. Zbieraliśmy chrust, znosiliśmy jakieś stare kawałki desek, jakiegokolwiek drewna, ogólnie wszystko to, co dało się spalić. Na chwilę przysiedliśmy na ławeczce, by porozmawiać o dalszych planach. Wtedy właśnie jakiś głos dochodzący z traw zawołał mnie: „Chodź zobacz, mam rozpucza lepiężnikowieca”. Na początku sobie myślałem, że znowu mnie ktoś próbuje wkręcić. „Zaraz przyjdę!” – odpowiedziałem, tak na odczepne, bo ani mi się śniło tam iść, wolałem już to drewno nosić. Głos znowu na mnie zaczął krzyczeć: „No chodź, chodź, nie widziałeś pewnie jeszcze rozpucza na żywo!”. Odpowiedziałem: „No nie widziałem, już idę. Moment”. Niechętnie, bo niechętnie ale podniosłem się z ławeczki i poszedłem w stronę tych traw, gdzie niby ów rozpucz miał być. Szedłem, szedłem, aż tu nagle przede mną z traw wyłoniła się dwunożna postać. Znajomy entomolog z zachwytem zaczął opowiadać mi o tym zwierzęciu. W momencie kiedy ujrzałem rozpucza lepiężnikowieca, poczułem w środku ekscytację i jednocześnie fascynację. Stosunkowo niewielkich rozmiarów chrząszcz z długim ryjkiem, dość żwawym (oczywiście jak na chrząszcza) krokiem przemierzał świeżo zerwane źdźbło trawy. Na chwilę przystanął jakby chciał odpocząć i poszedł dalej. W słońcu jego granatowofioletowoczarny pancerz mienił się naprawdę pięknym połyskiem, a jego złote plamki lśniły niczym prawdziwe złoto.
Rozpucz lepiężnikowiec spojrzał na znajomego entomologa, później na mnie, po czym zaczął robić to co uwielbia najbardziej – zaczął zjadać liść trawy. Robił to starannie, od góry do dołu. Spotkanie z tym chrząszczem wywarło na mnie ogromne wrażenie. Po powrocie z bieszczadzkich kniei w wielkomiejski szum Wrocławia, zacząłem szukać informacji o tych chrząszczach. Otóż okazuje się, że internet uśredniła wymiary dla swoich potrzeby, żeby było łatwiej, a tak naprawdę dorosłe osobniki dorastają do 14-21 mm. Pośród pozostałych trzech, o wiele rzadszych gatunków, czyni to naprawdę wielbiciela lepiężników największym ryjkowcem. Odnóża mają silnie wykształcone uda i zakończone są ostrymi pazurami, które dają o sobie znać, jeśli chrząszcz wejdzie na rękę. Może to nie jest aż tak intensywne jak uścisk jastrzębia czy pazury jerzyka, ale uczucie bliskie temu. Haczyki umożliwiają zwisanie tułowiem do dołu, gdy rozpucz nie ma możliwości żerować w innych pozycjach.
Rozpucz lepiężnikowiec jest królem wśród krajowych ryjkowców
Od pozostałych trzech gatunków, poza rozmiarami ciała, można go odróżnić po kilku subtelnych, ale dla miłośnika owadów istotnych cech. Rozpucz lepiężnikowiec nie posiada na przednich udach charakterystycznego zęba, natomiast między przednimi biodrami (To nie jest pomyłka, chrząszcze mają dwie pary tylnych odnóży) brak u niego sterczącego wyrostka. Tylna krawędź przedplecza, czyli część tułowia umiejscowiona pomiędzy głową a przedtułowiem, na środku pozbawiona jest żółtych łusek. Oprócz tego, aby określić wiek napotkanego osobnika, trzeba sprawdzić stosunek szerokości do długości przedplecza. Przeważnie dorosłe, w pełni rozwinięte powinny wyrażać wartości w skali 1:1, natomiast u młodszych zdarza się, że przedplecze ma nieco większą długość względem szerokości.
Tam gdzie wyżej jest mi lepiej!
Według wielu naukowców, zajmujących się badaniem tych chrząszczy, rozpucz lepiężnikowiec uwielbił sobie życie na wysokościach. W nizinnej części kraju bywa spotykany rzadziej. Najprawdopodobniej pojedyncze stanowiska, które można spotkać przede wszystkim na północy Polski, są pozostałością po przejściu zlodowacenia, a bytowanie w tych miejscach rozpucza wiązane jest z jego reliktowym pochodzeniem. Ostatnie badania pokazały obecność chrząszcza tylko w 34 izolowanych od siebie nizinnych stanowiskach głównie na Pomorzu oraz Mazurach, z czego zdecydowana większość zamieszkiwała doliny rzeczne. Porównując szatę roślinną terenów nizinnych, gdzie ryjkowiec został stwierdzony, naukowcy dowiedli, że przypomina ona tą, którą możemy znaleźć w górach. Mimo możliwości wędrówek, zwierzęta raczej trzymają się swoich ścisłych rewirów, gdzie mają dostatek właściwego pokarmu, a także potencjalnych schronień przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Wróćmy jednak w góry, gdzie rozpuczy jest zdecydowanie więcej, a o spotkanie z nimi o wiele łatwiej. Najwyżej zaobserwowano osobniki żyjące na wysokości 1150 m n.p.m. zarówno w Sudetach jak również Karpatach. Oczywiście to wynika z preferencji siedliskowych, bowiem rozpucz lepiężnikowiec występuje głównie na terenach leśnych przy źródłach oraz wzdłuż samych cieków wodnych. Do tego w danym siedlisku muszą znajdować się odpowiednie rośliny. Jak sama nazwa gatunku wskazuje bez lepiężników nie ma co szukać naszego chrząszcza. Ulubionymi roślinami, na których żeruje są lepiężnik różowy i lepiężnik biały. Poza tym dla form larwalnych bardzo istotna jest obecność barszczy z różnych gatunków. Najważniejszą część stanowią korzenie. Tam dochodzi do pełnego rozwoju tych zwierząt.
Rozpucz lepiężnikowiec jest nadal niechroniony!
Mimo swojego niezwykłego wyglądu, a także stosunkowo rzadkiego występowania, rozpucz lepiężnikowiec nie został objęty ochroną gatunkową w Polsce. Przyczynę odrzucenia składanego niegdyś przez Klub Przyrodników projektu rozporządzenia w tej sprawie, było uzasadnienie, że ryjkowiec osiąga zbyt duże zagęszczenia na terenie Polski południowej. Środowiska przyrodnicze są zgodne co do kwestii ochrony gatunku, bowiem według nich owad ten byłby idealnym przykładem tzw. gatunku parasolowego, tj. takiego którego aby ochronić, trzeba zachować także cały zespół gatunków roślin czy zwierząt umożliwiających prawidłowe funkcjonowanie gatunku parasolowego. Rozważając jednak wątek występowania tego chrząszcza w skali całego kraju, zdaniem entomologów, rozpucz lepiężnikowiec posiada niezbędne cechy do tego, by zostać objętym ochroną. Tereny na których znajdowane są osobniki dorosłe, w znakomitej większości wyróżniają się bardzo trudną dostępnością dla człowieka, przez co zazwyczaj nie znajdziemy tam śladów ludzkiej ingerencji. Kluczowym dla podjęcia wszelakich działań mających na celu doprowadzenie do ochrony tego gatunku będzie podjęcie współpracy z Regionalnymi Dyrekcjami Lasów Państwowych oraz Regionalnymi Zarządami Gospodarki Wodnej. Na terenach pod zarządem obu tych instytucji znajduje się najwięcej stanowisk gatunku. Smaczku sprawie dodaje fakt, że rozpucz lepiężnikowiec zamieszkuje również bardzo chętnie łęgi, tak samo wierzbowe jak również olszowe. Właśnie takie obszary stanowią priorytety dla wspólnoty europejskiej, jednak nie wszystkie usytuowane są na terenach objętych ochroną w ramach sieci Natura 2000.
Ochrona rozpucza lepiężnikowca mogłaby przyczynić się do zdecydowanej zmiany podejścia zarówno społeczeństwa, jak i urzędników odpowiadających za środowisko naturalne w naszym kraju. Idąc dalej można wysnuć wnioski, że chroniąc największego przedstawiciela ryjkowców w Polsce, uda nam się ochronić coraz rzadsze już łęgi. Ciągnąc jeszcze dalej ten łańcuch, przyczynilibyśmy się do lepszej ochrony przeciwpowodziowej, bowiem łęgi to jedno z tych siedlisk, które są w stanie pochłonąć i zmagazynować ogromne ilości wody. Oczywiście to duże uproszczenie, jednak jeśli dobra wola połączy się z chęcią działania, zostanie potwierdzone od dawna już głoszone przez wielu przyrodników hasło, na które wiele osób jest nadal głuchych. Oby wreszcie je usłyszeli i wzięli sobie do serca: „Chroniąc przyrodę, chronimy również siebie!”