Susze w Polsce pojawiają się coraz częściej. Wywiad z dr inż. Ewą Kaznowską
Joanna Szubierajska: Polska wysycha – straszyły nagłówki w mediach. Czy rzeczywiście było lub jest tak źle?
Dr inż. Ewa Kaznowska: Z całą pewnością możemy już powiedzieć, iż lato 2015 roku było wyjątkowo suche i upalne, a niedobory opadów szczególnie dotkliwie odczuli rolnicy i sadownicy.
W rzekach zarówno w czerwcu, lipcu jak i sierpniu mogliśmy obserwować wartości stanów wody niższe od dotychczas zanotowanych na wodowskazach. Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej już w lipcu liczba stacji wodowskazowych, na których stan wody był niższy od dotychczasowego minimum, wyniosła 31, a 17 z nich dotyczyło dorzecza Wisły. Natomiast w sierpniu burze i związane z nimi opady spowodowały lokalne i okresowe wzrosty stanu wody, ale nie zmieniły ogólnej sytuacji hydrologicznej w kraju. Podobnie z początkiem września, według danych Pogodynki IMGW, stan wody w dorzeczu Wisły i Odry układał się w głównie strefie wody niskiej i nadal mogliśmy na niektórych rzekach obserwować zjawisko niżówki wód powierzchniowych, utożsamianej z suszą hydrologiczną. Również niski poziom wód podziemnych, zasilających rzeki w okresie bezopadowym, był przyczyną występowanie niedoborów lub braku wody w niektórych studniach gospodarskich i źródłach. Oczywiście także niski poziom wody dotyczył wielu jezior i stawów.
Występowanie suszy glebowej, związanej z przesychaniem gleby i niedoborami wody dostępnej dla roślin, a wywołanej przedłużającym się brakiem opadów, przy jednoczesnym dużym parowaniu, nie dotyczyło wszystkich regionów kraju w tym samym stopniu. Różnice te wynikały ze zróżnicowania wielkości opadów atmosferycznych. Według Instytutu Upraw Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach w okresie od drugiej dekady maja do pierwszej dekady lipca suszą glebową, zwaną rolniczą zagrożone były w częściowo gminy województwa kujawsko-pomorskiego, łódzkiego, mazowieckiego i wielkopolskiego. W maju niskie opady wystąpiły na dużym obszarze kraju, w zachodniej i środkowej jego części. Zwłaszcza na Ziemi Lubuskiej w Wielkopolsce oraz na Kujawach opady stanowiły tylko 40 proc. normy wieloletniej. W czerwcu stosunkowo małe opady i bardzo małe dotyczyły północno-wschodniej i południowo-wschodniej części kraju oraz pasa Nizin Środkowopolskich. Natomiast w pierwszej i drugiej dekadzie lipca dla większości obszaru kraju opady były stosunkowo niskie, jedynie trzecia dekada lipca, dla północnej i południowo-wschodniej części kraju, charakteryzowała się opadami od 30 do ponad 50 mm. Jak podaje Instytut w Puławach w sierpniu notowano bardzo zróżnicowane opady atmosferyczne, a na dużym obszarze nie zanotowano ich wcale lub niewielką ich ilość.
Obszarami o bardzo małych opadach, mniej niż 2 mm, były Niziny: Szczecińska, Śląska, Mazowiecka, Podlaska i Wyżyna Lubelska. Z końcem sierpnia szczególnie narażona na deficyt wody była przede wszystkim Lubelszczyna, gdzie wartość klimatycznego bilansu wodnego uległa znacznemu obniżeniu. Do obszarów o dużym niedoborze wody Instytut w Puławach zaliczył północne rejony woj. świętokrzyskiego, zachodnie obszary woj. łódzkiego, północne obszary woj. mazowieckiego i podlaskiego, a także woj. opolskie i centralna część woj. dolnośląskiego. Susza spowodowała znaczne obniżenie plonów wielu upraw, jak roślin strączkowych, ziemniaka, krzewów owocowych, chmielu, kukurydzy na kiszonkę, tytoniu, warzyw gruntowych i wielu innych.
Negatywne skutki jakie wiążą się z niskimi stanami wód zarówno w rzekach, jeziorach, a także w stawach i w zbiornikach wodnych podzieliłabym na dwie kategorie: przyrodnicze i gospodarcze. W przypadku środowiska przyrodniczego niskie stany wody, małe przepływy i towarzysząca im relatywnie wysoka temperatura wody w okresie letnim, stanowią realne zagrożenie życia dla organizmów wodnych, ryb w tym hodowlanych, a szczególnie dla narybku np.: karpi tzw. lipcówek.
Warunki życia organizmów wodnych pogarszają się w trakcie trwania niżówek wód powierzchniowych, czyli w okresach występowania w rzece niskich stanów wody, niskich przepływów, których wartości opadają poniżej przyjętego poziomu granicznego. W tym czasie, w wyniku zmniejszania się objętości wody, ta sama liczba organizmów ma do dyspozycji mniejszą ilość tlenu, rozpuszczonego w wodzie. Występowanie niskich stanów wody w rzece czy w stawie, powoduje szybsze nagrzewanie się wody w lecie, co sprzyja obniżeniu nasycenia wody w tlen, którego może być w tym momencie zbyt mało, co spowoduje śnięcie ryb, tzw. przyduchę letnią.
Mniejsze przepływy wody w rzekach powodują zagęszczenie substancji chemicznych pochodzących z punktowych źródeł zanieczyszczeń, natomiast brak opadów powoduje zarazem ograniczenie dopływu zanieczyszczeń obszarowych, które są kumulowane w środowisku.
Negatywne skutki gospodarcze związane z niskimi stanami wody dotyczą utrudnień w poborze wody do nawodnień, stawów rybnych, dla potrzeb bytowo-gospodarczych, elektrowni wodnych czy utrzymania głębokości tranzytowych dróg wodnych wykorzystywanych w turystyce i transporcie. Również niski stan wody w zbiornikach powoduje odsłonięcie ich brzegów z osadami, martwymi organizmami wodnymi, które mogą stanowić zagrożenie i powód do zamknięcia kąpielisk.
Przy niżówce i upalnej pogodzie pogorszenie jakości wody powoduje także odpowiedni wzrost kosztów pozyskiwania i uzdatniania wody, a także powoduje wzrost nakładów finansowych poniesionych na dodatkowe zaopatrzenie ludności w wodę przeznaczoną do spożycia, dowożąc ją do potrzebujących gospodarstw beczkowozami.
Trudno na to pytanie odpowiedzieć podając konkretną liczbę dni czy sumę opadów. Na pewno jeśli opady będą przelotne lub lokalnie będą to opady związane z burzami sytuacja nie ulegnie poprawie, mimo okresowego wzrostu stanów wody. Dopiero długotrwałe deszcze mogą uzupełnić wyczerpane zasoby wilgoci glebowej, a susza hydrologiczna natomiast jest procesem długotrwałym i trudno odwracalnym. Odbudowanie wyczerpanych zasobów wód podziemnych wymaga ich uzupełnienia długotrwałymi opadami o dużej wydajności lub zasilenia roztopami z dużych zasobów retencji śniegowej.
Czy tegoroczna susza to element epizodyczny? Czy może takie sytuacje będą coraz częstsze i trzeba się do tego przystosować?
Susza nie jest zdarzeniem epizodycznym. Susze, podobnie jaki i powodzie to cecha klimatu Polski, a susze, takie jak tegoroczna, zdarzały się w bliskiej jak i dalekiej przeszłości, kiedy to wysychały źródła, a największe rzeki były tak płytkie, jak mogliśmy niedawno obserwować. Jeśli spojrzymy na kalendarium występowania susz i niżówek na ziemiach polskich, opracowane na podstawie zapisów w kronikach i obserwacji wodowskazowych, przez panią docent Barbarę Fal, to możemy zauważyć, iż że lata niżówkowe grupują się w cykle niekiedy wieloletnie. Najczęściej są to cykle dwuletnie i trzyletnie.
W przypadku badań niżówek wód powierzchniowych, prowadzonych w małej skali, w zlewni badawczej rzeki Zagożdżonki Katedry Inżynierii Wodnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, wstępne studia na podstawie 50-letniego okresu obserwacji pokazują, iż po roku 1982, w okresie letnim, zjawisko niżówki występuje co roku i wydłuża się czas ich trwania, a wartości przepływów niskich są coraz mniejsze.
Niestety nie ma możliwości uniknięcia wystąpienia suszy, która jest ekstremalnym zjawiskiem pogodowym, o złożonym procesie rozwoju. Jak podaje profesor Halina Lorenc z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej -PIB, klimat Polski wykazuje w ostatnim 100-leciu stałą tendencją ocieplania się, stąd w atmosferze znajduje się coraz więcej energii, na skutek czego przemiany fizyczne są bardziej dynamiczne, a zjawiska atmosferyczne coraz bardziej gwałtowne. A susze podobnie jak powodzie należą do jednych z najbardziej groźnych zjawisk pogodowych obserwowanych w naszym kraju, powodujących szkody w gospodarce, i negatywnie wpływających na społeczeństwo i środowisko. Należy zarówno monitorować jej występowanie, jak i planować działania łagodzące jej skutki. Najważniejszym działaniem jest odpowiednie zarządzanie zasobami wodnymi, właściwe ich oszczędzanie i wykorzystywanie, a także zapewnienie stabilnego finansowania działań dotyczących gospodarki wodnej w kraju.
Dziękuję za rozmowę
…i do tego jeszcze wpuszczanie całych dorzeczy w betonową rurę by woda spłynęła jak najszybciej do morza. Ciekawe czy hydrotechnicy i melioranci kiedyś bekną za to co zrobili z wodą, przy okazji topiąc co 10 lat tysiące domów..
No niestety lata źle prowadzonej melioracji i nasze rolnictwo wykończyły Polskę.